Rodziny pasażerów promu, który w środę zatonął u wybrzeży Korei Południowej, demonstrowały przeciwko zbyt powolnej akcji poszukiwawczej. Policja zatrzymała 100 osób.

Wczoraj nurkowie weszli wreszcie na pokład statku. Udało się wydobyć 22 ciała. Tym samym liczba ofiar tragedii wzrosła do 56. 246 osób nadal jest poszukiwanych. 179 pasażerów przeżyło zatonięcie jednostki.

Krewni ofiar rozbili namioty na wyspie Jindo, w rejonie której zatonął prom. Czekają na wyniki akcji poszukiwawczej, która ich zdaniem przebiega zbyt wolno. Do przepychanek doszło, gdy kilkusetosobowa grupa chciała mostem przedostać się na ląd z zamiarem udania się do pałacu prezydenckiego w Seulu. Rodziny chcą, aby jak najszybciej wydobyto wszystkie ciała.

W akcji nieprzerwanie bierze udział 200 statków, 34 samolotów i 600 nurków. Poszukiwania utrudniają słaba widoczność i silne prądy.

Statek zatonął w środę w Cieśninie Koreańskiej. Większość pasażerów stanowili uczniowie i nauczyciele ze szkoły średniej na przedmieściach Seulu, którzy płynęli na szkolną wycieczkę.
Kapitan promu został zatrzymany. Okazało się, że w momencie katastrofy za sterami stał niedoświadczony trzeci oficer.