Nelson Mandela był klasykiem, wykorzystywanym przez ostatnie lata do sankcjonowania każdej tezy politycznej: i tej rzeczywistej, i tej legendarnej. Tak o zmarłym przywódcy południowoafrykańskim mówi Wojciech Jagielski, dziennikarz PAP, afrykanista.

Według wielokrotnego korespondenta z RPA, przejście Mandeli w 1999 roku na polityczną emeryturę, a w 2004 wycofanie się z życia publicznego, uratowało jego mit. "Przestał się wypowiadać na temat świata, który już nie był jego światem. Zrozumiał, że nawet jeśli wciąż żył, to nie żył publicznie, politycznie. Więc nie ma co się wypowiadać. Kiedy przeszedł na polityczną emeryturę to nie mówił nic: nie mówił nic mądrego, ale przede wszystkim nie mówił nic głupiego" - powiedział Jagielski.

Dzięki temu dla mieszkańców Południowej Afryki, bez względu na kolor skóry, Mandela był symbolem niespełnionego wciąż marzenia o lepszej przyszłości, tłumaczy dziennikarz: "Gdyby ten Mandela miał teraz 70 lat, to wszystko było by zupełnie inaczej. To może też ułuda, utopia, tylko dobra myśl. Ale jest to bardzo cenne. Dobrze jest mieć coś takiego, co nigdy nie zawiodło. Mało narodów i krajów na świecie ma coś takiego".

I choć Nelson Mandela przez ostatnie lata unikał publicznego wyrażania opinii o sytuacji politycznej i społecznej RPA, to zdaniem Wojciecha Jagielskiego, nie był on zadowolony z kierunku, w jakim kroczyła jego ojczyzna: "Choć na dobrą sprawę nikt go nie znał, to jednak ten, którego ja sobie wyobrażam nie byłby zachwycony. Wręcz przeciwnie byłby wściekły widząc, co się z Południową Afryką stało od czasu, kiedy przeszedł na emeryturę. Jak mówi klasyk: "Nie o taką Południową Afrykę walczył", tak jak "nie o taką Polskę" pewnie walczył Lech Wałęsa i wszyscy inni".

Nelson Mandela to jeden z przywódców walki z apartheidem. Od 1962 roku przebywał w więzieniu, gdzie odsiadywał wyrok za działalność sabotażową i zdradę stanu. Wyszedł na wolność w 1990 roku, po 27 latach niewoli.

W pierwszych wolnych wyborach w RPA w 1994 roku został wybrany na prezydenta. Pełnił tę funkcję do 1999 roku. Laureat pokojowej nagrody Nobla, którą otrzymał w 1993, wraz z poprzednikiem na tym stanowisku, Frederikiem W. de Klerkiem.

Zmarł w swoim domu w Johannesburgu w wieku 95 lat.