Jeśli zarzuty się potwierdzą, będą konsekwencje. Tak szef PO, premier Donald Tusk komentuje sprawę taśm, ujawnionych po dolnośląskim zjeździe Platformy. Dwa tygodnie temu media ujawniły, że zwolennicy wygranego Jacka Protasiewicza mieli namawiać stronników przegranego Grzegorza Schetyny do poparcia tego pierwszego, w zamian za posady w spółkach powiązanych z KGHM.

Szef rządu przypomniał, że sprawę bada prokuratura. Stąd - tłumaczył Donald Tusk - jego wstrzemięźliwość w komentowaniu sprawy. Dodał, że jednocześnie zachowaniem działaczy PO zamieszanych w nagrania zajmie się sąd koleżeński.

"Nikt, kto uprawia praktyki sprzeczne z poczuciem przyzwoitości, nie znajdzie się na listach PO" - oświadczył Donald Tusk. Zaznaczył, że tak się stanie, jeśli zarzuty wobec nich się potwierdzą.

30 października zarząd PO jednomyślnie zawiesił na trzy miesiące w prawach członka partii nagrywających rozmowy upublicznione przez "Newsweek" oraz nagranych. Ukarani zostali: Edward Klimka, Paweł Frost, Norbert Wojnarowski, Michał Jaros i Tomasz Borkowski.