"Rzeczpospolita" donosi, że bardzo łatwo jest wnieść bombę do Kancelarii Prezydenta. Bramka do wykrywania materiałów wybuchowych zainstalowana przy wejściu nie działa bowiem w ogóle, a ochroniarze nie mają uprawnień, by sprawdzać, czy odwiedzający nie wnoszą niebezpiecznych substancji.

Taka sytuacja trwa najkrócej od początku tego roku, kiedy to rząd - szukając oszczędności - pozbawił Kancelarię Prezydenta ochrony BOR. Jego obowiązki przejęła Agencja Ochrony Kowalczyk, która nie ma uprawnień do wykorzystywania bramki, która wykrywa materiały wybuchowe - pisze "Rzeczpospolita". Bramka jest więc w ogóle wyłączona.

Sytuacja jest tym bardzie niebezpieczna, że tym samym znajduje się siedziba Państwowej Komisji Wyborczej, a tuż obok mieści się hotel sejmowy, w którym mieszkają posłowie. "Ta decyzja jest niezrozumiała, biorąc pod uwagę dane dotyczące wyborów i partii politycznych, które znajdują się w naszym posiadaniu" – mówi "Rz" wysoki urzędnik PKW.

Nad bezpieczeństwem najważniejszych budynków państwowych zaczęto się zastanawiać po udaremnieniu zamachu Brunona K. na budynki sejmowe. Tomasz Sekielski, autor programu "Po prostu", urządził wtedy dziennikarska prowokację. Okazało się, że także budynek sejmowy jest kiepski zabezpieczony. Postronny mężczyzna wszedł bez wymaganej przepustki do Sejmu. Nikt go nie skontrolował. Mężczyzna wniósł prawie gotowy materiał wybuchowy do sali plenarnej Sejmu.