Prezydent Włoch Sergio Mattarella powierzył w poniedziałek szefowi Izby Deputowanych Roberto Fico misję sondażową, której celem jest sprawdzenie, czy są szanse na powołanie rządu przez Ruch Pięciu Gwiazd i rządzącą dotąd centrolewicową Partię Demokratyczną.

To kolejna próba przełamania impasu politycznego po wyborach z 4 marca, które nie przyniosły wyraźnego rozstrzygnięcia. Wygrały je dwa ugrupowania - blok centroprawicy pod wodzą Silvio Berlusconiego i Ruch Pięciu Gwiazd. Żadne nie ma większości umożliwiającej samodzielne rządzenie.

Roberto Fico, który jest politykiem Ruchu, zapowiedział po spotkaniu z prezydentem Sergio Mattarellą, że natychmiast przystąpi do rozmów z dwoma ugrupowaniami, a ich rezultaty przedstawi w czwartek. Nie jest jasne, czy te dwie frakcje, dotąd poważnie skonfliktowane, zdecydują się na porozumienie koalicyjne.

Jeszcze w poniedziałek Fico ma spotkać się z premierem Paolo Gentilonim z PD, który po wyborach złożył dymisję, a kieruje rządem tylko w sprawach bieżących.

Wcześniej Partia Demokratyczna - wielka przegrana wyborów - deklarowała zamiar pozostania w opozycji. Na tym tle doszło tam do wewnętrznych podziałów.

Bez rezultatu zakończyła się pierwsza misja sondażowa, jaką otrzymała od prezydenta przewodnicząca Senatu Maria Elisabetta Alberti Casellati z Forza Italia. Jej zadaniem było wysondowanie, czy są szanse na porozumienie między Ruchem Pięciu Gwiazd a całym blokiem centroprawicy. Nie doszło do zbliżenia stanowisk między nimi.

W niedzielę Berlusconi odnosząc się do hipotezy powołania rządu przez Ruch i Partię Demokratyczną stwierdził w wywiadzie prasowym, że gabinet, który "nie uznaje wyniku wyborów, byłby zdradą woli elektoratu".

"Skończyłoby się to źle w bardzo krótkim czasie" - dodał były trzykrotny premier.

Wśród komentatorów dominuje przekonanie, że prezydent wykorzysta wszystkie możliwości, by nie dopuścić do ponownego rozpisania wyborów.