Przekonywanie, że Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego była organem pozakonstytucyjnym, działającym bezprawnie i – jak trafnie podkreślił Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 24 lutego 2010 r. – „miała cechy znanej w literaturze przedmiotu junty wojskowej”, byłoby wyważaniem otwartych drzwi.
W uzasadnieniu tego wyroku trybunał wskazał, że „junta wojskowa to samozwańcza grupa oficerów, która przejmuje władzę dyktatorską w państwie. Jej pojawienie się i działanie stanowi formę przewrotu, może być konstytucyjnym zamachem stanu”. Warto przypomnieć, że Sejm w uchwale z 15 grudnia 1995 r. w sprawie uczczenia ofiar stanu wojennego stwierdził, że „potępia sprawców stanu wojennego i wyraża nadzieję, że ich nielegalne działania zostaną sprawiedliwie osądzone”. Należy jednak odgraniczyć kwestię zdecydowanie negatywnej oceny roli WRON od indywidualnych spraw jej członków, regulowanych przepisami zakwestionowanej przez prezydenta tzw. ustawy degradacyjnej.
Artykuł 2 tej ustawy wprowadził bowiem zasadę pozbawienia ex lege, czyli mocą samej ustawy, stopni wojskowych wszystkich członków Rady. Według zakwestionowanej ustawy nie miało tu zatem dochodzić do wydawania jakichkolwiek decyzji indywidualnych przez właściwe organy. Nie przewidziano także prowadzenia w tych sprawach postępowania administracyjnego, w którego toku strona, czyli potencjalny degradowany (bądź ewentualnie jego zstępni lub inne osoby, jeśli on sam już nie żyje), mogłaby przedstawiać argumenty na swoją obronę.
Już chociażby z tego względu nie są trafne argumenty zwolenników ustawy nawiązujące do procesów norymberskich. Wprawdzie od orzeczeń trybunału w Norymberdze rzeczywiście nie przysługiwały środki odwoławcze, jednak oskarżeni mieli zapewnioną procedurę sądową z prawem do obrony. A zbrodniarzom hitlerowskim często zapewniano wybitnych obrońców polskiej palestry. Hitlerowskiego namiestnika Kraju Warty Arthura Greisera bronił np. znakomity adwokat Stanisław Hejmowski.
Na marginesie należy wspomnieć, że nie ma potrzeby porównawczego sięgania aż do okresu norymberskiego, jako że w nieodległej przeszłości polskie ustawodawstwo stanu wojennego także nie przewidywało możliwości skorzystania ze zwykłych środków odwoławczych od wyroku wydanego w tzw. trybie doraźnym, orzekającego nawet karę śmierci. Taką regulację wprowadzał art. 13 dekretu z 12 grudnia 1981 r. o postępowaniach szczególnych w sprawach o przestępstwa i wykroczenia w czasie obowiązywania stanu wojennego.
Nie można przymykać oczu na fakt, że polski suweren (a właściwie przedstawiciele suwerena, czyli parlament) powinien przede wszystkim przestrzegać konstytucji RP, w tym jej art. 7 („Organy władzy publicznej działają na podstawie prawa i w granicach prawa”), a zwłaszcza art. 77 ust. 2, który stanowi, iż „ustawa nie może nikomu zamykać drogi sądowej dochodzenia naruszonych wolności i praw”. Skoro „nikomu”, to także członkom WRON, niezależnie od tego, jak się ocenia ich działalność.
Można się oczywiście zżymać nad takim rozwiązaniem w tej konkretnej sprawie, ale gwarancja konstytucyjna jest tu stanowcza. Nie ma tu także zastosowania art. 31 ust. 3 konstytucji, wyrażający zasadę proporcjonalności i dopuszczający ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw, jako że w niniejszym wypadku nie występują wymienione w tym przepisie przesłanki zezwalające na takie odstępstwa. Ich konieczność w demokratycznym państwie może zajść ze względu na bezpieczeństwo lub porządek publiczny, ochronę środowiska, zdrowia i moralności publicznej albo wolności i praw innych osób.
Prezydent ma rację, gdy w swym stanowisku odmawiającym podpisania kwestionowanej ustawy podnosi, że „każdej osobie, która w wyniku zastosowania ustawy może utracić stopień wojskowy, przysługuje prawo do zindywidualizowanego i rzetelnego postępowania”. Takie rzetelne i zindywidualizowane postępowanie przysługuje – w myśl zawetowanej ustawy – wszystkim innym żołnierzom, którzy zgodnie z art. 1 ustawy „w latach 1943–1990 swoją postawą sprzeniewierzyli się polskiej racji stanu”.
Obejmuje ono zbieranie dokumentacji dotyczącej potencjalnego degradowanego, uprawnienie żołnierza do przedstawiania korzystnych dla siebie dowodów, prawo do ustanowienia pełnomocnika, a w wypadku zapadnięcia niekorzystnej decyzji przewidziana jest wolna od opłat sądowych skarga do sądu administracyjnego. Fakt, że żadne z powyższych uprawnień, które łącznie realizują zasadę sprawiedliwości proceduralnej, nie przysługuje członkom WRON, niewątpliwie koliduje z art. 32 konstytucji, wyrażającym prawo do równego traktowania przez władze publiczne, oraz z art. 45 ust. 1 konstytucji w aspekcie równego dostępu do sądu.
Decyzja prezydenta o odmowie podpisania ustawy jest różnie oceniana. Argumenty używane w dyskusji na ten temat, zarówno krytyczne, jak i aprobujące, rzadko nawiązują do kwestii konstytucyjnych. Od konstytucyjnego wymiaru decyzji głowy państwa nie można tu jednak abstrahować. Strażnikiem wskazanych powyżej gwarancji wynikających z konstytucji powinien być wszak nie tylko Trybunał Konstytucyjny, ale i prezydent.ⒸⓅ