Myślę, że jest to gra o polityczne centrum - powiedział politolog dr hab. Sławomir Sowiński o zapowiedzi wicepremiera Jarosława Gowina powołania nowego ugrupowania. Zdaniem eksperta UKSW to "centrum jest dzisiaj niezagospodarowane".

- Polska Razem zamierza wraz ze środowiskami wolnorynkowej prawicy powołać nowe ugrupowanie, które będzie częścią obozu Zjednoczonej Prawicy - powiedział wicepremier Jarosław Gowin we wtorek w TVN24.

Jak tłumaczył: - Myślę, że już wkrótce ogłosimy powstanie tej partii, natomiast jej kongres odbędzie się jeszcze jesienią. Dodał, że do partii może dołączyć każdy, kto zgadza się z jej programem - a będzie to partia wolnorynkowa i jednocześnie konserwatywna w sprawach kulturowych i obyczajowych.

- Ta decyzja wicepremiera Jarosława Gowina, którą usłyszeliśmy jest dosyć zaskakująca - powiedział politolog z UKSW.

Jednocześnie stwierdził, że można ją rozumieć, "bo po pierwsze z politologicznego punktu widzenia rola mniejszego koalicjanta jest zawsze bardzo trudna, zwłaszcza w sytuacji ostrego konfliktu politycznego. Kiedy ten mniejszy koalicjant, w naszej tradycji nazywany niezbyt elegancko 'przystawką', jest bliżej centrum niż główna partia, to wtedy konflikt sprawia, że w zasadzie ten mniejszy koalicjant traci, dlatego że rentę sukcesu politycznego zbiera większy koalicjant, natomiast mniejszy koalicjant tak naprawdę jest przez wyborców zapomniany".

W jego ocenie, Jarosław Gowin mógł również zdecydować się na "odświeżenie wizerunku", ponieważ "w polityce jest tak, że nowa nazwa partii politycznej daje pewna krótkotrwałą rentę nowości, rentę świeżości, rentę politycznego zainteresowania".

Ale zaznaczył, że jego zdaniem Jarosław Gowin jest politykiem bardzo doświadczonym i dobrze wie, że "taka renta jest bardzo ograniczona, a poza tym ona też jest ryzykowna dlatego, że politycy, którzy zbyt często zmieniają nazwy swoich partii, mogą uchodzić za polityków mniej skutecznych, czy nawet niepoważnych".

Dlatego - zdaniem politologa - decyzję wicepremiera należy rozpatrywać w szerszej perspektywie. - Po pierwsze myślę, że jest to gra o polityczne centrum - powiedział Sowiński.

Jak tłumaczył: "warto zauważyć, że zarówno Prawo i Sprawiedliwość poprzez wybór dość radykalnego sposobu wprowadzania swoich reform, jak i do pewnego stopnia opozycja, która na taki radykalny sposób musiała też odpowiedzieć w sposób radykalny - obie te główne siły opuściły polityczne centrum, ono jest dzisiaj niezagospodarowane".

Stąd w ocenie Sowińskiego "być może ten gest Jarosława Gowina jest jakąś próbą odnalezienia się w tym politycznym centrum, jakąś próbą rozpoczęcia gry o to polityczne centrum, trochę tak, jak tę grę rozpoczął pan prezydent Andrzej Duda 24 lipca ogłaszając weta prezydenckie".

Sowiński stwierdził, że ważne pytanie, które się nasuwa, to: "czy ta ewentualna nowa inicjatywa Gowina jest tylko zsynchronizowana z politycznym upodmiotowianiem się Andrzeja Dudy, czy też jest skoordynowana".

I wyjaśniał: "to znaczy, czy mamy do czynienia z pewną równoczesną, ale niezależną inicjatywą dwóch ośrodków politycznych, które próbują dzisiaj stać się wyrazicielami odbiorców centrowych, czy też to jest próba nie tylko jednoczesna, ale też skoordynowana".

Politolog zwrócił także uwagę na to, że ostatnie tygodnie pokazały, że istnieje pewne napięcie wokół podmiotowości Jarosława Gowina wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości. - Sposób publicznej dyskusji albo, można powiedzieć, pewnego dystansowania się Prawa i Sprawiedliwości od reformy szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina, sprawił, że on może czuć się zaniepokojony i w związku z tym ja też bym odczytywał ten jego gest jako taką próbę pewnej siły, pewnej podmiotowości w każdym razie zademonstrowania wyborcom, mówiąc kolokwialnie, że "tanio skóry swojej nie sprzedam" - wyjaśniał politolog.

Sowiński zaznaczył też, że istotna może być zapowiedź Jarosława Gowina, że będzie starał się poszerzyć swoją partię polityczną o środowiska wolnorynkowe, albo - jak ujął politolog - "środowiska wolnorynkowo-konserwatywne".

- Rzeczywiście jest dzisiaj tak, że z jednej strony Prawo i Sprawiedliwość w sensie gospodarczym przesuwa się w lewą stronę, staje się nie tyle partią lewicową, co socjalną i ta prawica wolnorynkowa nie ma dzisiaj swojej reprezentacji - mówił.

Jego zdaniem "mamy wolnorynkową partię, jaką chce być Nowoczesna, ale nie jest to partia prawicowa, natomiast prawica w sensie ekonomicznym przesuwa się na pozycje etatystyczne, stąd tworzy się pewna luka, są pewne środowiska właśnie prawicy wolnorynkowej, które nie mają swojej reprezentacji i być może także w jakimś sensie po nie chce Jarosław Gowin sięgnąć".