Mimo postępów na drodze do pokonania Państwa Islamskiego ostateczne zwycięstwo jest daleko.
Mijający tydzień to seria ważnych wydarzeń w wojnie z kalifatem. W poniedziałek irackie władze ogłosiły odbicie Mosulu z rąk dżihadystów. We wtorek Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że Abu Bakr al-Baghdadi, założyciel Państwa Islamskiego, nie żyje. Śmierć samozwańczego kalifa ogłaszano już wielokrotnie, ale taka informacja przekazana przez SOPC, które cieszy się bardzo dobrą reputacją, jeśli idzie o wiadomości z Syrii, ma szczególną wagę. Trwa również oblężenie Rakki, stolicy kalifatu, gdzie w ciężkich walkach miejskich bojownicy tracą kontrolę nad kolejnymi dzielnicami miasta.
Wydarzenia te świadczą o tym, że dżihadyści znaleźli się w zdecydowanej defensywie. Kontrolowane przez nich terytorium skurczyło się mniej więcej o połowę, co oznacza również spadek wpływów z różnych danin nakładanych na lokalną ludność. Topnieje liczba bojowników w szeregach organizacji. W 2014 r. CIA szacowało ją na ponad 30 tys.; według dowódcy wojsk USA w Iraku wartość ta w marcu była bliższa 12–15 tys. Organizacja utraciła też możliwość szybkiego uzupełniania strat; wysechł m.in. strumień przybywających do Syrii bojowników z zagranicy.
Pokonanie Państwa Islamskiego to jednak wciąż odległa perspektywa. Organizacja sprawuje kontrolę nad wschodnią Syrią, w tym nad miastem Deir ez-Zor i nad leżącymi nieopodal polami naftowymi. Odbicie tych terenów nie będzie oznaczało jednak końca organizacji.
W praktyce samozwańczy kalifat schodzi do podziemia. „New York Times” opisywał przypadki powrotu dżihadystów do rodzinnych miast w Iraku. Części z nich nic nie grozi, bo zastraszają lokalne władze bądź giną dowody na ich związki z ISIS, w związku z czym postawienie ich przed sądem jest niemożliwe. Staną się cennym uzupełnieniem nieformalnych sieci, jakie islamiści mają w Iraku, a które okazały się tak skuteczne w organizacji zamachów (ISIS przeprowadziło ich znacznie więcej w Bagdadzie niż gdziekolwiek na świecie).
Schodząc do podziemia, Państwo Islamskie stara się również zabezpieczyć swój byt w przyszłości. Jak przestrzega Renad Mansour z brytyjskiego think tanku Chatham House, członkowie organizacji nabywają – często przez sowicie opłacanych pośredników – legalnie działające przedsiębiorstwa w Bagdadzie, takie jak firmy handlujące elektroniką, dilerzy samochodów, prywatne szpitale czy podmioty z branży spożywczej. Nabytki te są finansowane ze środków, które udało się zaoszczędzić ISIS. Chociaż dżihadyści mieli (i mają) spore wydatki – żołd dla bojowników, wyżywienie, broń, amunicja, lekarstwa, utrzymanie administracji – to w szczytowym okresie kalifat zarabiał 2–3 mln dol. dziennie. W ciągu roku – nawet ponad miliard.
W związku z tym powodzenie walki z podziemnym Państwem Islamskim będzie zależało m.in. od ładu politycznego w Iraku. Nieprzypadkowo w tym kraju organizacja podporządkowała sobie tereny zamieszkane przez sunnitów. Sunnici w powojennym Iraku zostali odsunięci od władzy. Nowe władze zdominowane były przez szyitów. Do wielu napięć na tym tle doprowadził zresztą były premier kraju Nuri al-Maliki, który rządził w latach 2006–2014.
Aby Irak przestał być wylęgarnią ekstremistów, sytuacja polityczna i gospodarcza w kraju nie może eskalować napięcia na tle religijnym. To nie jest nowa diagnoza – mówił o tym prawie dekadę temu dowódca wojska USA w kraju gen. David Petraeus, powtórzył to niedawno jego następca gen. Stephen Townsend. Irak dzisiaj jest bardziej zasobny niż 10 lat temu, produkcja ropy utrzymuje się na wysokim poziomie, co zapewnia stałe wpływy. Tylko od sposobu ich dystrybucji – w gestii rządu w Bagdadzie – zależy, czy trafią na obudowę terenów odbitych z rąk Państwa Islamskiego.
Według Departamentu Stanu ISIS działa aktywnie w 18 krajach na świecie. Nie wszędzie z takim samym natężeniem, ale te „prowincje” (z arabskiego wilajat) będą świadczyć o samej trwałości organizacji. Co więcej, do aresztowań osób podejrzanych o współpracę dochodzi nawet w krajach, których nie ma na tej liście (w tym w Indiach). Dżihadyzm w wydaniu Państwa Islamskiego może również znaleźć drugie życie w sieci, tworząc wirtualny kalifat. Przestrzegali przed tym w ubiegłym roku eksperci Instytutu Badań nad Wojną, a potwierdził niedawno Daniel Byman, ekspert od terroryzmu z Georgetown University: „ISIS wydało odezwę do swoich zwolenników, aby zatrzymali kalifat w swoich sercach”.