Zarzut przeszkadzania przebiegu niezakazanego zgromadzenia odczytała we wtorek policja opozycjoniście z czasów PRL Władysławowi Frasyniukowi. Sprawa dotyczy zajść podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej 10 czerwca na Krakowskimi Przedmieściu w Warszawie.

We wtorek Frasyniuk wraz ze swoim obrońcą mec. Piotrem Schrammem stawili się w komisariacie w podwrocławskiej Długołęce. "Władysławowi Frasyniukowi został odczytany zarzut dotyczący art. 52 Kodeksu wykroczeń, czyli przepisu, który został sformułowany w związku nowymi regulacjami dotyczącymi cyklicznych wydarzeń" - mówił mecenas. Artykuł ten mówi m.in., że wykroczenie popełnia ten kto "przeszkadza lub usiłuje przeszkodzić w organizowaniu lub w przebiegu niezakazanego zgromadzenia".

Mecenas poinformował, że sprawa jest prowadzona przez warszawską komendę policji, a w Długołęce (ze względu na miejsce zamieszkania) Frasyniuk został tylko przesłuchany. "Warszawska komenda podejmie decyzję, czy zostanie sporządzony wniosek do sądu o ukaranie pana Frasyniuka" - powiedział.

Frasyniuk nie przyznał się do zarzutu i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu kara ograniczenia wolności lub grzywny.

10 czerwca wieczorem na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie kilkadziesiąt osób zakłóciło obchody miesięcznicy smoleńskiej; usiadło na jezdni, próbując w ten sposób zatrzymać przemarsz przed Pałac Prezydencki. Policja usunęła kontrmanifestantów z trasy marszu, wśród nich był Władysław Frasyniuk.

Policja skierowała blisko 100 wniosków do sądu za blokowanie jezdni na drodze marszu. 11 osób przyjęło mandaty. Nikt nie został zatrzymany - informowała Komenda Stołeczna Policji.