Władze Opola przyzwalają na tolerowanie wyzysku pracowników firmy ochraniającej komunalne nieruchomości - uważają działacze Partii Razem. Władze miasta zaprzeczają. Opolska inspekcja pracy wszczęła kontrolę.

We wtorek Katarzyna Duda z Ośrodka Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a poinformowała media o nieprawidłowościach, jakie według niej mają miejsce w firmie ochraniającej należącą do Opola nieruchomość przy ulicy Partyzanckiej. Według Dudy, firma która na zlecenie miasta miała pilnować tzw Folwarku płaciła pracownikom niewiele ponad złotówkę za godzinę pracy, a pełniący tam dyżury pracownicy byli pozbawieni dostępu do mediów.

W środę naczelnik biura prasowego Urzędy Miasta Opola Katarzyna Oborska-Marciniak zaprzeczyła tym informacjom, które w jej opinii "miały charakter zniesławienia Miasta Opole".

W przesłanym PAP oświadczeniu Oborska-Marciniak zapewniła, że według dokumentacji będącej w posiadaniu miasta, stawka roboczogodziny dla pracownika ochrony zatrudnionego w tym obiekcie wynosi 13 zł brutto, a obiekt jest ogrzewany. Miasto domaga się od Dudy publicznych przeprosin i sprostowania nieprawdziwych informacji w obecności mediów przed opolskim ratuszem w terminie do 31 marca.

Innego zdania są politycy partii Razem. Na konferencji prasowej Michał Pytlik przedstawił swoje wyliczenia. "Umowa jest zawarta na rok i opiewa na około 70 tys. złotych. Łatwo wyliczyć, że firma bierze za godzinę około 8 złotych, a przecież musi gdzieś mieć tu jeszcze swój zysk" - mówił.

"Nie przekonują nas także wyjaśnienia ratusza co do warunków pracy. Nie mogły być dobre, skoro Państwowa Inspekcja Pracy już jesienią ubiegłego roku informowała prezydenta miasta o nieprawidłowościach. Niestety, nikt w mieście Opole nie pomyślał, żeby w warunkach umowy zawrzeć odpowiedni zapis gwarantujący godne warunki pracy" - powiedział Pytlik.

Według Moniki Klat, prezesa spółki Neo Group z Warszawy, która podpisała umowę na ochronę obiektu przy ulicy Partyzanckiej, pracownicy są zatrudnieni i opłacani zgodnie z obowiązującymi przepisami; mają też do dyspozycji telefon służbowy i latarkę oraz odpowiedni strój, a firma dostarcza im wodę pitną w 5 litrowych pojemnikach.

Prezes Neo Group zaznaczyła w przekazanym mediom oświadczeniu, że pracownicy ochrony i dozoru zatrudniani są bezpośrednio przez firmę zewnętrzną, czyli agencję pracy tymczasowej. Sama spółka zatrudnia pracowników kontroli i nadzoru. W opinii prezes Klaty, nieprawdziwe informacje na temat nieprawidłowości w ochranianym obiekcie to zemsta zwolnionego niedawno koordynatora ochrony.

Zastępca Okręgowego Inspektora Pracy Tomasz Krzemieniowski w rozmowie z PAP przyznał, że przeprowadzona w listopadzie ub. roku kontrola wykazała szereg nieprawidłowości. Przeprowadzający kontrolę inspektor ustalił wówczas, że ochraniająca obiekt osoba była bezdomna, a warunki w jakich pełniła pracę odbywały się - jak to określił Krzemieniowski - "z naruszeniem norm cywilizacyjnych" ze stawką godzinową na poziomie 2,5 złotego.

"Wysłaliśmy do prezydenta Opola pismo w tej sprawie. Niezależnie od wszystkiego, prowadzimy obecnie rekontrolę na miejscu. Ponieważ dokumentacja spółki jest w siedzibie spółki w Warszawie, przekazaliśmy odpowiednie wnioski do kontrolerów z tamtejszego inspektoratu pracy" - powiedział Krzemieniowski. (PAP)