Kandydat na prezydenta Białorusi w wyborach w 2010 r. i jeden z liderów opozycji Uładzimir Nieklajeu został zatrzymany w nocy z piątku na sobotę w pociągu Warszawa-Mińsk. Polityk wracał do białoruskiej stolicy ze spotkania w polskim Sejmie.

O zatrzymaniu Uładzimira Nieklajeua poinformował m.in. niezależny portal „Biełorusskije Nowosti”. Do zdarzenia doszło w Brześciu ok. godziny 3 nad ranem.

Nieklajeu wracał z Warszawy, gdzie przebywał od środy. Wraz z innymi przedstawicielami opozycji brał udział w spotkaniu w Sejmie, którego celem była dyskusja na temat sytuacji na Białorusi. Wbrew wcześniejszym planom, Nieklajeu nie wrócił do Mińska piątkowym samolotem, którym lecieli m.in. opozycyjna deputowana Hanna Kanapacka i były więzień polityczny Aleś Bialacki. Na lotnisku było wielu funkcjonariuszy milicji. Według portalu TUT.by obecność dodatkowych funkcjonariuszy była związana z planami zatrzymania polityka.

Wcześniej Nieklajeu – współpracownik innego opozycjonisty Mikałaja Statkiewicza, organizatora sobotniego nielegalnego protestu w Mińsku - powiedział mediom, że demonstracja mimo prowokacji ze strony władz, odbędzie się, a on – „jeśli Bóg da”, zamierza wziąć w niej udział.

W sobotę niezależne środowiska na Białorusi świętują Dzień Wolności, nieoficjalne święto niepodległości obchodzone w rocznicę ogłoszenia Białoruskiej Republiki Ludowej w 1918 r. Na ten dzień w Mińsku zaplanowano protesty przeciwko tzw. dekretowi o pasożytnictwie.

W piątek władze wydały zgodę na przeprowadzenie demonstracji w oddalonym od centrum miejskim parku obok Placu Bangalore. Ponieważ władze zmieniły miejsce przeprowadzenia akcji, a informację przekazały w ostatniej chwili, organizatorzy zrzekli się odpowiedzialności za imprezę. Statkiewicz wezwał mieszkańców Mińska do przybycia na miejsce ogłaszane w pierwotnych planach – pod Narodową Akademię Nauk blisko centrum miasta.

Protesty przeciwko dekretowi o pasożytnictwie, który zobowiązuje osoby niepracujące do płacenia specjalnego podatku, prowadzone są od połowy lutego. Od marca trwają zatrzymania ich organizatorów i uczestników. Kilka dni temu prezydent Alaksandr Łukaszenka poinformował o niedoszłej prowokacji zbrojnej, zaś milicja rozpoczęła aresztowania osób rzekomo biorących udział w organizacji bojówek.