Liberalna partia VVD premiera Holandii Marka Ruttego spodziewa się wygranej - pisze na pierwszej stronie we worek, na dzień przed wyborami parlamentarnymi, największy holenderski dziennik "De Telegraaf".

Według gazety VVD, czyli Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji, może liczyć na dodatkowe głosy w wyborach w związku ze zdecydowaną postawą szefa rządu wobec kryzysu dyplomatycznego z Turcją. Rutte podjął konkretne działania, by przedstawiciele tureckiego rządu nie prowadzili na terytorium jego kraju kampanii na rzecz zmian w konstytucji, które zwiększą władzę prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.

Choć różnice w sondażach są niewielkie, liberałowie Ruttego uważają, że zwycięstwo jest w ich zasięgu. Wyścig nie jest jednak jeszcze rozstrzygnięty - zastrzega w "De Telegraaf" jeden z byłych czołowych polityków VVD Hans Wiegel.

Gazeta zwraca uwagę, że we wtorek wieczorem odbędzie się finałowa debata liderów głównych ugrupowań, która może wpłynąć na wynik wyborów. W poniedziałek Rutte stanął w auli uniwersytetu w Rotterdamie naprzeciw szefa populistycznej i antyislamskiej Partii na rzecz Wolności (PVV) Geerta Wildersa.

"De Telegraaf" podkreśla, że ugrupowanie Ruttego, które chciało doprowadzić do konfrontacji z PVV, nie mogło dotąd realizować tej strategii, bo Wilders odmawiał wcześniej udziału w debatach, a to wywoływało nerwowość w obozie liberałów.

Dziennik podkreśla, że choć turecko-holenderski konflikt dyplomatyczny nie został zaplanowany, to wydaje się, że liberałowie na nim zyskują. W osobnym artykule "De Telegraaf" zaznacza, że Rutte w końcu pokazał się jako przywódca kraju.

Autor artykułu zwraca uwagę, że to zupełnie odmienna sytuacja od dotychczasowej, gdy na bezbarwnej krajowej scenie politycznej brakowało prawdziwego przeciwnika dla VVD. Partia Ruttego była w defensywie, bo musiała się tłumaczyć z niespełnionych obietnic wyborczych czy innych niepopularnych działań, np. wspierania Grecji w ramach programu pomocowego dla tego kraju.

"De Telegraaf" wskazuje na główne punkty kampanii Ruttego, sprowadzające się do zapewnienia dyscypliny budżetowej, bezpieczeństwa, stabilności dla biznesu oraz rodzin. Przypomina również, że entuzjazmu wyborców nie wywołały wcześniejsze inicjatywy, takie jak przedstawiony jesienią plan dla Holandii, który można określić słowami "chronić i rozwijać to, co mamy". "Ta kampania jest o niczym. (...) Główną sprawą jest migracja, która w naszej kampanii nie jest obecna" - ubolewał byli lider VVD Frits Bolkestein.

Inny dziennik "Algemeen Dagblad" ocenia, że paradoksalnie wielkim nieobecnym wyborczego wyścigu do niższej izby parlamentu był Wilders. Nie przykładał on wagi do występów medialnych czy wywiadów, bo koncentrował swoją kampanię na działalności w internecie. Mimo wszystko potrafił narzucić ton swojej kampanii innym ugrupowaniom.

"Algemeen Dagblad" publikuje list czytelnika, który narzeka na brudne ulice i brak holenderskiego języka w przestrzeni publicznej. "Mogę szczerze powiedzieć, że jako Holender w wielu miejscach w kraju nie czuję się jak u siebie" - pisze czytelnik, określony jako wyborca Wildersa.

Środowe wybory parlamentarne w Holandii to pierwsze z trzech ważnych głosowań w tym roku w krajach UE - obok wyborów prezydenckich we Francji w kwietniu i maju oraz wrześniowych wyborów parlamentarnych w Niemczech. We wszystkich tych krajach eurosceptyczne i antyimigranckie partie liczą na dobre wyniki w związku z kryzysem migracyjnym i obawami o bezpieczeństwo.

Z Hagi Krzysztof Strzępka (PAP)