Izraelski Arab wjechał w środę w grupę policjantów na południu Izraela, zabijając jednego z nich; napastnik został zastrzelony. Po incydencie doszło do starć w związku z nakazanym przez sąd wyburzeniem nielegalnie postawionych domów beduińskich.

Jak sprecyzował rzecznik izraelskiej policji Micky Rosenfeld, mężczyzna rozpędził swój samochód i wjechał w grupę funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa w beduińskiej wiosce Umm al-Hiran. Następnie wybuchły tam starcia z ludźmi protestującymi przeciwko burzeniu domów; kilku funkcjonariuszy i demonstrantów zostało rannych.

Jeden z manifestantów Ajman Odeh - prawnik stojący na czele Zjednoczonej Listy Arabskiej, partii społeczności arabskiej w izraelskim parlamencie - został ranny w głowę, ale nie jest jasne, czy ucierpiał w wyniku interwencji policji, czy został uderzony kamieniem przez innych uczestników protestu - podała agencja AP.

Odeh powiedział izraelskiej rozgłośni wojskowej, że został postrzelony przez policjantów, którzy zostali rozmieszczeni po negocjacjach mających na celu opóźnienie wyburzania osiedla. Według okolicznych mieszkańców policja użyła ostrej amunicji do usunięcia protestujących.

Izraelski rząd niedawno zapowiedział zdecydowane rozprawienie się z nielegalnie postawionymi arabskimi budynkami, po tym jak władze zostały skrytykowane przez żydowskich osadników na Zachodnim Brzegu Jordanu. Ci borykają się z nakazaną przez sąd ewakuacją z nielegalnie wybudowanych domów i żądają jednakowego egzekwowania prawa.

W ubiegłym tygodniu władze wyburzyły 11 domów w mieście Kalansua, wywołując strajk generalny izraelskich Arabów. Według nich problem wynika z barier w uzyskiwaniu odpowiednich zezwoleń wprowadzonych przez państwo - pisze Associated Press. (PAP)