Za rozpaczliwą próbę wycofania się z sytuacji przez opozycję i „wniosek absurdalny” wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS) uznał postulat , by marszałek Sejmu Marek Kuchciński złożył dymisję.

Posłowie PO: Cezary Tomczyk, Sławomir Nitras i Agnieszka Pomaska zażądali na poniedziałkowej konferencji prasowej dymisji marszałka Kuchcińskiego oraz zrzeczenia się przez niego immunitetu poselskiego.

"Moim zdaniem to jest rozpaczliwa próba wycofania się z tej sytuacji, kiedy posłowie okupują prezydium Sejmu i główne miejsce w sali sejmowej. Chcą z tego wyjść z twarzą i zgłaszają absurdalne wnioski" - powiedział na konferencji prasowej w Krakowie Terlecki. Przypomniał, że niedawny wniosek o odwołanie Kuchcińskiego "skończył się kompromitacją tych, którzy go zgłosili". "To tak, jak ja bym powiedział, żeby prezydent Portugalii zrezygnował ze swojej funkcji. Każdy może wszystko powiedzieć, ale nie ma to żadnej mocy ani żadnego sensu" - ocenił.

Według wicemarszałka, nie ma też powodów, by wycofywać się z głosowań przeprowadzonych w Sali Kolumnowej. "Nie ma żadnego powodu, żeby powtarzać którekolwiek głosowania. Uchwalono ustawę budżetową i o emeryturach byłych UB-eków. Odbyły się także inne głosowania. Nie ma wątpliwości, co do ich prawomocności" - powiedział Terlecki.

"Po rozum do głowy powinni pójść liderzy PO, Nowoczesnej i PSL. Odwołać z sali sejmowej tych paru czy parunastu posłów, którzy tam rotacyjnie nocują, co jest śmieszne i przyznać, że przekroczono granice przyzwoitości, a także niestety prawa, z czego - co mówię nie jako pogróżkę, ale jako ostrzeżenie - można wyciągnąć konkretne konsekwencje" – podkreślił.

Pytany, czy PiS jest gotowy do zrobienia "kroku w tył" Terlecki mówił: "nie złamiemy prawa i nie będziemy powtarzać głosowań, które były zgodne z przepisami". "Nie może być tak, że mniejszość będzie dyktować, co ma robić parlament, Sejm, rząd, administracja państwowa. Mniejszość nie może też sparaliżować na trwałe ruchu w miastach. Z pewnością na to się nie zgodzimy. Ale kompromis jest zawsze możliwy, rozmowy są zawsze możliwe" – zadeklarował.

Zapewnił jednocześnie, że "nie ma powodu do niepokoju w związku z wydarzeniami ostatnich dni". "Nie dzieją się żadne nadzwyczajne zdarzenia. Posłowie, biura poselskie, wszystkie instytucje pracują normalnie i nie ma żadnego powodu do niepokoju w związku z wydarzeniami ostatnich dni" - podkreślił Terlecki.

Jak dodał naruszony został porządek prawny Rzeczpospolitej, a posłowie PO i Nowoczesnej okupując mównicę sądową złamali nie tylko regulamin Sejmu, ale także prawo. "Wykorzystano dwa preteksty do tego, żeby wywołać awanturę, która w rzeczywistości dotyczyła czegoś zupełnie innego: próby zablokowania uchwalenia budżetu państwa na przyszły rok, co skutkowałoby kłopotami z wypłacaniem pieniędzy, z pewnością także pieniędzy na program +500+. I chyba o to chodziło posłom PO i Nowoczesnej żeby taki konflikt wywołać, żeby to było niemożliwe" – ocenił wicemarszałek.

Jego zdaniem "awanturnicze próby zakłócenia funkcjonowania najważniejszych organów państwa z pewnością nie przyniosą efektów". "A mam nadzieję, nie przysporzą także sympatii, tym, którzy je wywołują - często w sposób bardzo agresywny i wręcz chamski" - zaznaczył.

Zapewnił, że zaproponowane nowe zasady pracy dziennikarzy w Sejmie miały ucywilizować funkcjonowanie mediów w tym miejscu. Dodał, że Sejm nie działa i dlatego "w tej chwili Kancelaria Sejmu ograniczyła ruch osób postronnych". "Sejm będzie otwarty dla mediów przed tym zanim zacznie pracować" - zapewnił wicemarszałek. We wtorek planowane jest posiedzenie Senatu.

Minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk podkreślił, że Polsce i Polakom potrzebny jest spokój. "Niestety za przyczyną półprawd, zafałszowanego obrazu rzeczywistości, a czasami zwykłych kłamstw emocje się potęgują i ten spokój Polaków jest niemożliwy" – powiedział Adamczyk. Przypomniał, że w 2012 r. w związku z powodzią nadzwyczajne posiedzenie Sejmu także odbyło się w Sali Kolumnowej i wtedy nikt z polityków PO czy PSL nie protestował przeciwko podjętym uchwałom.

Obaj politycy PiS odnieśli się do niedzielnych wydarzeń pod Wawelem, gdzie kilkadziesiąt osób próbowało zablokować wjazd na wzgórze polityków PiS m.in. prezesa Jarosława Kaczyńskiego i premier Beaty Szydło. "To przykre i niesmaczne, że w Krakowie dochodzi do tego, że grupka ludzi zdołała zakłócić wieczorny spokój miasta" - podkreślił Terlecki.

W jego ocenie policja zachowała się niesłychanie łagodnie. "Nie było żadnego powodu, żeby wzbudzać awanturę akurat w takim miejscu. Kompromituje to tych, którzy tę awanturę wywołali. Ponieważ było też naruszone prawo, mam nadzieję, że pociągnie to za sobą również skutki prawne" – powiedział Terlecki, nie precyzując, co ma na myśli.

"Uważamy, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca" – mówił Adamczyk. Pokreślił, że ci, którzy przyszli pod Wawel, chcieli zablokować przyjazd osoby, która chce odwiedzić grób brata i bratowej. „Mówię o panu prezesie Jarosławie Kaczyńskim, któremu próbowano zablokować dostęp do grobu najbliższych. Nie wyobrażam sobie, że akceptowaliby takie zachowania albo wyobrażam sobie wielkie oburzenie, gdyby posłom PO, PSL czy Nowoczesnej zablokowano dostęp do grobów najbliższych na cmentarzach” - dodał.

W piątek w Sejmie posłowie opozycji zablokowali sejmową mównicę, w reakcji na planowane zmiany w zasadach pracy dziennikarzy w parlamencie oraz na wykluczenie przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego z obrad posła PO Michała Szczerby. Obrady Sejmu zostały wznowione przez marszałka Sejmu w Sali Kolumnowej, tam odbyły się głosowania, m.in. został uchwalony budżet na 2017 r. Niektórzy z posłów opozycji weszli do Sali Kolumnowej, ale nie brali udziału w głosowaniach, twierdzili, że nie było w nich kworum i że były one nielegalne.(PAP)