O ważnym pokazie solidarności i stanowczości Zachodu w obliczu zagrożenia ze strony Rosji pisze we wtorek niemiecka prasa, komentując decyzję około 20 państw o wydaleniu rosyjskich dyplomatów po ataku na Siergieja Skripala i jego córkę.

Podjęta przez większość państw UE, a także m.in. USA, Kanadę, Norwegię i Ukrainę decyzja o wydaleniu łącznie ponad 100 rosyjskich dyplomatów jest "słuszna i ważna" - podkreśla dziennik "Tagesspiegel".

"(Decyzja ta) pokazuje, że państwa europejskie są zdolne do wspólnego działania w polityce zagranicznej, (...) że mimo sporów jeszcze funkcjonuje oś transatlantycka. To także sygnał dla szykującej się do Brexitu Wielkiej Brytanii, że w polityce zagranicznej i obronności Brytyjczycy mogą nadal liczyć (w UE) na solidarność" - ocenia gazeta w komentarzu.

Zdaniem "Tagesspiegla" silne przesłanie solidarności Zachodu to także ważny znak, że "preferencje USA w polityce zagranicznej są ustalone tylko połowicznie". "(Prezydent USA) Donald Trump dotychczas nie definiował amerykańskiego stanowiska wobec Rosji. (...) Wywoływało to niepewność wśród sojuszników (USA). Teraz, gdy Trump zdecydował się na wydalenie 60 rosyjskich dyplomatów (i zamknięcie konsulatu generalnego Rosji w Seattle - PAP), wzmacnia to zaufanie i stanowi ważny sygnał dla Rosji".

O "aktywnej solidarności" Zachodu w obliczu zagrożenia ze strony Rosji pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "W ostatnich latach rosyjskie władze z powodzeniem podejmowały próby osłabiania UE i NATO. Najwyraźniej te sukcesy ośmieliły niektórych w Moskwie, co prawdopodobnie doprowadziło do jeszcze śmielszych działań (Rosji). Wydalenie (rosyjskich) dyplomatów to sygnał, że Moskwa przesadziła" - ocenia gazeta.

"Ktoś musi to z całym spokojem i całą wyrazistością wyjaśnić rosyjskiemu prezydentowi Władimirowi Putinowi. (Kanclerz Niemiec) Angela Merkel i (prezydent Francji) Emmanuel Macron mogliby to zrobić. Mogliby przy okazji przypomnieć Putinowi, że latem chce brylować w blasku święta piłki nożnej, ale że dozwolone musi być pytanie, czy można czuć się w Rosji bezpiecznie jako gość, jeśli już za granicą dochodzi do czegoś takiego jak w Salisbury" - pisdze "FAZ".

"Sueddeutsche Zeitung" wskazuje, że państwa, które zdecydowały się na wydalenie rosyjskich dyplomatów, poważyły się na gest solidarności z Wielką Brytanią, ufając informacjom przedstawionym im przez brytyjskie służby w sprawie, w której "prawdopodobnie nigdy nie będzie niepodważalnych dowodów" na odpowiedzialność Rosji.

"Wydalenie rosyjskich dyplomatów jest ryzykowne, ale bezczynność również" - podkreśla komentator gazety Daniel Broessler.

Gdyby wydaleniem rosyjskich dyplomatów zareagowała tylko Wielka Brytania, "Moskwa by to przebolała, za to cena, jaką przyszłoby zapłacić Wielkiej Brytanii, byłaby o wiele wyższa (...). Teraz jednak znacząco wzrósł koszt dla Rosji. Pogarsza to relacje między Rosją oraz USA i UE, ale też być może zmieni putinowski rachunek zysków i strat przed możliwymi kolejnymi aktami agresji" - dodaje.

"Lata temu Putin uznał, że droga do wzmocnienia Rosji prowadzi tylko przez dzielenie i osłabianie Zachodu. Kto reaguje na to dysproporcjonalną eskalacją, gra według jego reguł. Kto jednak mu na to bezczynnie pozwala, postępuje tak samo" - ocenia "SZ".

"Bild" pisze w kontekście wydalenia przez Berlin czterech rosyjskich dyplomatów o "początku nowej polityki zagranicznej Niemiec wobec Rosji", ale też o podziałach w UE: "Putin będzie się cieszyć, że Europa nie znalazła wspólnego głosu".

"Tym ważniejszy jest fakt, że rząd Niemiec zajął jednoznaczne stanowisko i że dzięki Heiko Maasowi Niemcy znów mają ministra spraw zagranicznych, który nazywa rzeczy po imieniu, nawet jeśli znaczna część jego własnego ugrupowania (Socjaldemokratycznej Partii Niemiec - PAP) nadal ze zrozumieniem odnosi się do rosyjskiej polityki".