Kampania prezydencka powoli nabiera tempa, jednak jak zauważają eksperci, na tym etapie dominuje ogólnikowy przekaz i unikanie wyrazistych deklaracji programowych. Gościem Szymona Glonka w "Z pierwszej strony" był dr hab. Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, który zwrócił uwagę na kilka istotnych aspektów obecnej kampanii.

Kampania bez konkretów

Obecna kampania wyborcza wyróżnia się przede wszystkim brakiem jednoznacznych deklaracji programowych ze strony kandydatów. Wynika to z kilku czynników. Po pierwsze, pozycja prezydenta w polskim systemie politycznym jest ograniczona – nie jest on szefem rządu i jego możliwości decyzyjne są względnie ograniczone. Po drugie, kandydaci obawiają się ataków i kontrowersji, dlatego unikają precyzyjnych deklaracji, które mogłyby stać się celem politycznych przeciwników.

"Mało jest kandydatów, którzy jasno precyzują swoje poglądy polityczne. Większość stosuje ostrożny, okrągły język" – zauważa dr Biskup.

Dopóki nie zostaną zebrane podpisy wymagane do rejestracji kandydatur, kampania zapewne będzie utrzymywać obecne, ostrożne tempo.

Walka o wizerunek i wspólne hasła

Tematy, które przewijają się w wypowiedziach kandydatów, są podobne: bezpieczeństwo narodowe, kwestie imigracyjne oraz wartości rodzinne. W tym zakresie wszyscy kandydaci starają się trafić w oczekiwania społeczeństwa, co skutkuje zbliżonym przekazem. Nawet politycy z centrum jak Rafał Trzaskowski, zaostrzają swój język w kwestiach imigracji, by dopasować się do trendów sondażowych.

Kandydaci prawicy, jak Karol Nawrocki popierany przez PiS, podkreślają znaczenie religii i wartości rodzinnych, co kontrastuje z bardziej liberalnym przekazem kandydatów lewicowych, takich jak Adrian Zandberg czy Magdalena Biejat. Jednak żadna z tych postaci nie osiąga w sondażach wyników, które mogłyby zagrozić liderowi.

Czy podziały osłabią kandydatów?

Podziały w obozach politycznych mogą mieć istotne konsekwencje. Lewica, wystawiając dwóch kandydatów, rozprasza swoje poparcie, co może negatywnie wpłynąć na jej wynik w przyszłych wyborach parlamentarnych. W przypadku Konfederacji sytuacja wygląda inaczej – start Grzegorza Brauna może pomóc ugrupowaniu poprzez odcięcie się od bardziej radykalnych elementów i pozyskanie centrowych wyborców.

Szymon Hołownia: spadająca gwiazda?

Jeszcze rok temu Szymon Hołownia był uznawany za jedną z kluczowych postaci polskiej sceny politycznej, jednak obecnie jego pozycja osłabła. Sprawowanie funkcji marszałka Sejmu oraz obecność w koalicji rządzącej sprawiły, że nie może on już kreować się na antysystemowego outsidera. Jego notowania są znacznie poniżej oczekiwań, co rodzi pytania o przyszłość jego ugrupowania w kolejnych wyborach.

Krzysztof Stanowski: kandydat czy showman?

Jednym z ciekawszych zjawisk tej kampanii jest kandydatura Krzysztofa Stanowskiego, który deklaruje, że jego start nie ma celów stricte politycznych. Niektórzy zarzucają mu, że chodzi mu jedynie o promocję jego internetowej działalności. Jak zauważa dr Biskup, brak konkretnego planu na kampanię może sprawić, że jego poparcie się nie rozwinie.

"To jest podobna sytuacja do Szymona Hołowni – nowość się zużywa i trzeba zaproponować coś więcej, by utrzymać zainteresowanie" – zauważa politolog.

Jeśli Stanowski przestanie traktować swój start jako żart i zacznie prowadzić poważną kampanię, może zdobyć znaczną liczbę głosów, jak niegdyś Kukiz czy Hołownia. Na razie jednak jego przekaz jest niespójny, co może prowadzić do spadku zainteresowania jego kandydaturą.

Czy kampania nabierze tempa?

Eksperci są zgodni – na obecnym etapie kampania jest ostrożna i przewidywalna. Kandydaci unikają kontrowersyjnych tematów i czekają na rozwój wydarzeń. Pytanie brzmi, czy z czasem rywalizacja nabierze rumieńców i czy pojawi się prawdziwy „czarny koń” wyborów.

Zobaczymy, jak potoczą się kolejne tygodnie kampanii i czy wyborcy doczekają się bardziej konkretnego przekazu od kandydatów.