Banki mogą odetchnąć po czwartkowej opinii rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości UE dotyczącej pierwszej sprawy kredytu z oprocentowaniem opartym o stawkę WIBOR – uważa Andrzej Reich, lider Klubu Odpowiedzialnych Finansów przy Europejskim Kongresie Finansowym. Według rzecznika generalnego w sądzie nie można kwestionować samej stawki WIBOR, a jedynie to, czy bank dopełnił obowiązków informacyjnych wobec klienta.

Zaufanie do banków znika, gdy rosną raty

Łukasz Wilkowicz pytał swojego gościa, czy takie stawki jak WIBOR, są do zrozumienia dla zwykłego klienta banku. - Jesteśmy w Polsce, w której kompletnie zaniedbano edukację finansową. Mogę sobie wyobrazić, że dla ludzi zrozumienie tego, czym jest WIBOR, WIRON itd., bo jeszcze inne stawki mogą się pojawiać w przyszłości, może być naprawdę rzeczą trudną. Ale tak naprawdę to nie jest klientowi potrzebne. On ma mieć zaufanie do banku i że uczciwie jest policzone jego oprocentowanie – wyjaśniał Andrzej Reich.

Jak odpowiedział na uwagę, że procesy wytaczane bankom wskazują, że zaufania brakuje? - Zaufanie było, póki raty były niskie. Nagle znikło, gdy stopy zaczęły iść w górę, czy wcześniej, kiedy frank drożał. Więc to nie jest tak, że ludzie tego zaufania nie mieli – stwierdził.

Czy klient musi rozumieć WIBOR? „To jak z AI – ważne, że działa”

Zdaniem gościa „Kasy Wilkowicza” możliwość zakwestionowania WIBOR-u oznaczałaby duży problem nie tylko dla banków, ale i dla całej gospodarki. Powód? Niższe dochody oznaczałyby konieczność ograniczenia aktywności kredytodawców. Andrzej Reich argumentował, że rozumienie dokładnego działania stawki WIBOR nie jest klientom potrzebne tak samo, jak nie jest konieczne rozumienie, jak działają modele sztucznej inteligencji do tego, by z nich korzystać.

Według rozmówcy Łukasza Wilkowicza rozwiązaniem na przyszłość jest pójście śladem Ameryki i korzystanie z jednolitego wzorca umowy kredytowej. Możliwe, że w niedługim czasie przedstawiony będzie projekt takiego dokumentu.