W minionym tygodniu do Stanów Zjednoczonych trafiła z Meksyku grupa 26 domniemanych członków czołowych organizacji przestępczych oskarżonych o handel narkotykami w USA. Rząd Meksyku wydał ich swojemu północnemu sąsiadowi powołując się na kwestię bezpieczeństwa narodowego, dzięki czemu ominął przedłużające się postępowanie ekstradycyjne. Stany Zjednoczone zobowiązały się, że nie będą się wobec nich domagać kary śmierci.

Rakiety i drony nad Meksykiem

Takimi działaniami prezydent Meksyku Claudia Sheinbaum stara się odwieść Stany Zjednoczone przed bezpośrednią interwencją zbrojną na terenie jej kraju i jednocześnie nakłonić Donalda Trumpa do obniżenie ceł na meksykańskie produkty.

Jak poinformował dziennik The New York Times prezydent Trump polecił Pentagonowi zbadanie opcji użycia siły militarnej przeciw kartelom z Ameryki Łacińskiej. Eksperci spekulują, że może chodzić na przykład o operacje sił specjalnych, a także o naloty przy użyciu dronów. Mark Esper, sekretarz obrony w trakcie pierwszej kadencji Donalda Trump, napisał w swoich wspomnieniach, że w 2020 roku co najmniej dwukrotnie prezydent pytał, czy wojsko mogłoby „wystrzelić rakiety w kierunku Meksyku, żeby zniszczyć laboratoria narkotykowe”.

W trakcie jednej z rozmów telefonicznych Trump miał naciskać na prezydent Sheinbaum, żeby ta zezwoliła amerykańskiej armii na większe zaangażowanie w walkę z kartelami na terenie Meksyku. Komentując doniesienia amerykańskich mediów Sheinbaum stwierdziła, że wie o dyrektywie skierowanej do Pentagonu, jednak zdaniem prezydent Meksyku chodzi w niej jedynie o użycie wojska na terenie USA.

Nigdy nie pozwolimy, aby amerykańska armia ani żadna inna amerykańska instytucja wkroczyła na terytorium Meksyku, nigdy – mówiła Claudia Sheinbaum na konferencji prasowej.

W lutym sześć meksykański karteli, jedna organizacja z Salwadoru i jedna z Wenezueli zostały wpisane na listę zagranicznych grup terrorystycznych, na której znajdują się m.in. Al-Kaida i Hamas. Dzięki temu do ich zwalczania amerykańska administracja może użyć wojska.

Cłami przeciw fentanylowi

Walkę z napływem narkotyków, których przedawkowanie jest najczęstszą przyczyną zgonów Amerykanów między 18 i 44 rokiem życia, Donald Trump połączył z protekcjonistyczną polityka handlową. Meksyk był jednym z pierwszych państw, obok Chin i Kanady, które dotknęły podwyższone cła. Pretekstem do wprowadzenia 25-proc. stawek miała być nieszczelna granica, przez którą do USA trafiali nielegalni imigranci i narkotyki.

Za największych eksporterów fentanylu, najbardziej śmiercionośnej używki Amerykanów, uważane są meksykańskie kartele Sinaloa i Jalisco New Generation Cartel. Rozbicie przestępczych organizacji ma być jednym z warunków obniżenia ceł na produkty z Meksyku.

Prezydent Claudia Sheinbaum stara się przekonać Amerykanów, że dokłada wszelkich starań, żeby rozwiązać problem. Już po pierwszych naciskach ze strony Trumpa skierowała na granicę z USA dodatkowe 10 tys. żołnierzy Gwardii Narodowej. Od objęcia przez Sheinbaum urzędu w październiku zeszłego roku, siły bezpieczeństwa miały zlikwidować ponad 1000 laboratoriów wytwarzających syntetyczne narkotyki. W lutym do Stanów Zjednoczonych trafiła z Meksyku pierwsza grupa 29 podejrzanych o przestępstwa powiązane z narkotykami. W ich ojczystym kraju władzę nad więzieniami sprawują kartele, więc odsiadka nie wyklucza kontynuacji przestępczej działalności. W USA są odcięci od świata.

Działania karteli osłabiają prezydent Sheinbaum

Więc robią wszystko, żeby tam nie trafić. W lipcu głośny echem odbiła się ucieczka z rąk meksykańskiego wymiaru sprawiedliwości Zhi Dong Zhanga, oskarżonego o wypranie ok. 150 mln dol. na rzecz karteli i przemyt ogromnych ilości narkotyków. Obywatel Chin oczekiwał na ekstradycję do USA w areszcie domowym, pilnowany przez Gwardię Narodową. Uciekł przez dziurę w ścianie. Prezydent Sheinbaum stwierdziła, że areszt domowy nie miał w przypadku tak poważnych zarzutów podstaw, przyznając jednocześnie, że „w sądownictwie panuje korupcja”.

To tylko jeden z wielu incydentów podkreślających penetrację przez zorganizowaną przestępczość wszystkich szczebli meksykańskiego społeczeństwa i rządu. Prawnik Ovidio Guzmana, jednego z domniemanych szefów kartelu Sinaloa, którego proces toczy się przed sądem w Chicago, powiedział dziennikarzom, że prezydent Meksyku świadczyła na rzecz karteli usług public relations. Sheinbaum zaprzeczyła jakikolwiek związkom z narkotykowymi przestępcami i zapowiedziała pozew przeciw prawnikowi. Oskarżenia pod adresem prezydent wydają się częścią strategii meksykańskiego świata przestępczego, który działa w kierunku storpedowania porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi.

Eksperci i sami Meksykanie dobrze oceniają sposób, w jaki Sheinbaum układa swoje relacje z Trumpem. Regularne rozmowy telefoniczne dają jej pewną kontrolę nad dialogiem. Jest chwalona za opanowanie – nie daje się prowokować i utrzymuje emocjonalny dystans. Gdy pod koniec lipca amerykański prezydent podwyższał cła wyrównawcze dla kilkudziesięciu państw, stawka dla południowego sąsiada utrzymała się na poziomie 25 proc.

Krytycy meksykańskiej prezydent zwracają uwagę, że Sheinbaum na razie niewiele ugrała. Meksyku nie ominęły cła sektorowe. Z drugiej strony – biorąc za punkt odniesienia relacje USA z Kanadą, z którą Meksyk jedzie na tym samym wózku antynarkotykowych ceł, działania Sheinbaum wypada docenić.

Kanada pod pręgieżem

Od początku sierpnia podstawowa stawka na towary sprowadzane zza północnej granicy USA wzrosła z 25 do 35 proc. Wprawdzie duża część produktów – podobnie jak w przypadku Meksyku – jest z ceł wyłączona na mocy trójstronnej umowy handlowej z 2020 roku (USMCA), to Kanady również nie ominęły taryfy sektorowe. Efekt jest taki, że w II kwartale 2025 r., gdy obowiązywały już podwyższona cła, kanadyjski eksport do USA spadł o 15 proc. w porównaniu do poprzedniego roku. W czerwcu nadwyżka Kanady w handlu towarami z południowym sąsiadem obniżyła się do 1,3 mld dol., najniższego poziomu od czasów pandemii.

Tymczasem Meksyk zwiększył w tym okresie sprzedaż swoich towarów na amerykańskim rynku o 3 proc., utrzymując nadwyżkę handlową na poziomie kilkunastu miliardów dolarów miesięcznie. Biorąc pod uwagę dane za cztery kolejne kwartały, nadwyżka Meksyku w handlu towarami z USA była na koniec czerwca najwyższa w historii. Szczególnie słabo, także na tle konkurencji z Południa, rodzi sobie w USA kanadyjska branża motoryzacyjna.

Jak wynika z uzasadnienia dla rozporządzenia wykonawczego podnoszącego cło na Kanadę, podwyżka jest efektem braku współpracy kanadyjskiego rządu w zwalczaniu napływu fentanylu do USA. Donald Trump zwrócił uwagę, że po 10 miesiącach roku fiskalnego 2024/25 (w USA rok fiskalny zaczyna się w październiku) na granicy z Kanadą skonfiskowano więcej fentanylu, niż łącznie w trzech poprzednich latach. Przechwycone narkotyki – według wyliczeń administracji – mogłyby uśmiercić nawet 16 mln Amerykanów.

Kanadyjska kropla w meksykańskim oceanie

Dane amerykańskiej służby ochrony granic wskazują, że w ciągu 10 miesięcy zakończonych w lipcu, na północnej granicy USA przechwycono 34 kg fentanylu. Dla porównania na styku z Meksykiem skonfiskowano 4 449 kg śmiercionośnej substancji. Gdyby zastosować przelicznik Białego Domu, to można stwierdzić, że mogłyby one zabić 2 mld osób. Eksperci szacują, że mniej niż 1 proc. sprzedawanych w USA narkotyków pochodzi z Kanady, a ponad 95 proc. z Meksyku.

Kanadyjskie władze nie lekceważą ani narkotykowego problemu, ani pretensji Trumpa. Podkreślają, że każda ilość przemyconych przez granicę do USA środków odurzających, to zbyt dużo. Jeszcze w lutym utworzone zostało stanowisko komisarza ds. fentanylu, który zajmuje się zwalczaniem obrotu narkotykami na terenie Kanady i współpracą w tym zakresie ze Stanami Zjednoczonymi.

Tak samo jak Meksyk, również północny sąsiad USA skierował na granicę 10 tys. dodatkowych funkcjonariuszy i zainwestował niemal 1 mld dolarów w sprzęt dla nich. Monitorowanie granicy przy pomocy satelitów rozpoczęła Kanadyjska Agencja Kosmiczna. W czerwcu do parlamentu trafiła ustawa o wzmocnieniu granic (Strong Borders Act). Dzięki niej władze zyskają m.in. dodatkowe uprawnienia do kontrolowania korespondencji, co ma ograniczyć przemyt narkotyków z wykorzystaniem przesyłek kurierski. Dla Donalda Trumpa to jednak wciąż mało, żeby obniżyć Kanadyjczykom cła.

Sztuka naprawdę głupich interesów

Ekonomista Paul Krugman, który w 2008 roku otrzymał Nagrodę Nobla za prace nad teorią handlu międzynarodowego, zwraca uwagę, że z Trumpem trudno prowadzić racjonalne negocjacje, ze względu na brak ekonomicznej logiki popierającej działania amerykańskiego prezydenta. Wydarzenia wokół ceł nakładanych na sąsiadów i taryf sektorowych, mogą służyć jako sztandarowy przykład „sztuki robienia naprawdę głupich interesów” (The Art of the Really Stupid Deal). Używając tego sformułowania Krugman nawiązuje do tytułu jednej z książek Trumpa – Sztuki robienia interesów (The Art of the Deal).

Trzymając się przyjętej terminologii – głupotą jest nie tylko uzasadnienia dla ceł na towary z Kanady, ale też samo ich podniesienie do jednego z wyższych poziomów w gronie partnerów handlowych USA. Na szczeblu pojedynczych państw Kanada jest największym odbiorcą amerykańskich towarów, nieznacznie tylko ustępując całej Unii Europejskiej. Deficyt Stanów Zjednoczonych w handlu z północnym sąsiadem wynika w całości z importu surowców energetycznych, niezbędnych dla USA. Kanada jest na przykład największym odbiorcą amerykańskich samochodów. W czerwcu, po raz pierwszym od kilku dziesięcioleci, wartość aut sprowadzonych z USA była niższa niż samochodów zaimportowanych z Meksyku.

Kanada jest też największym dostawcą stali i aluminium dla Stanów Zjednoczonych. Obłożenie tych towarów 50-proc. cłem podraża koszty produkcji dla amerykańskich przedsiębiorstw. Ford zaraportował w II kwartale 800 mln dol. dodatkowych kosztów z tytuły ceł. W szczególności wpływ ma na to droższe aluminium z Kanady, używane w dużych ilościach do produkcji pick-upów serii F. Motoryzacyjny koncern zwraca uwagę, że jest obecnie w gorszej sytuacji niż zagraniczni producenci z Japonii, Korei Płd. czy UE, którzy mają płacić 15-proc. cło za samochody eksportowane do USA. Gdy Donald Trump podnosił cła zapewniał, że robi to dla ochrony rodzimej produkcji i żadne amerykańskie przedsiębiorstwo na tym nie ucierpi.

Być może uzasadnienia dla wysokich ceł dla Kanady są względu ambicjonalne. Nie można wykluczyć, że Trump poważnie wierzył w składaną wielokrotnie na początku prezydentury propozycję przyłączenie Kanada do USA. I poczuł się urażony zdecydowaną odmową. Co więcej Kanadyjczycy, jako jedyni obok Chin, na podwyżki ceł Trumpa odpowiedzieli tym tym samym. Amerykański prezydent wyraził też zdecydowaną dezaprobatę wobec zamiaru uznania Palestyny przez rząd Kanady. Wszystkim tym potencjalny argumentom w dalszym ciągu daleko do ekonomicznej racjonalności, co znajduje odbicie w danych opisujących skutki działania Donalda Trumpa.