Jeśli tylko posiadasz odpowiednie środki finansowe, jesteś w stanie stworzyć precyzyjnie celowane kampanie reklamowe w serwisie X i zdecydować nie tylko o tym, do kogo trafią, lecz także kogo ominą.
Agencja marketingowa obsługująca francuską odnogę sieci McDonald’s uznała np., że nie ma sensu wyrzucać pieniędzy w błoto i wyświetlać reklam użytkownikom śledzącym działalność związków zawodowych i uczestniczącym w dyskusjach o prawach pracowniczych. Paliwowe przedsiębiorstwo TotalEnergies pomijało osoby zainteresowane aktywnością środowisk ekologicznych, a państwowy saudyjski fundusz inwestycyjny wykluczał odbiorców reklam ze względu na pochodzenie etniczne, wyznanie i orientację seksualną.
Z drugiej strony Dellowi zależało, by jego treści umieszczane na platformie Elona Muska wyświetlały się w powiązaniu z nazwami leków. Z kolei francuski oddział przedsiębiorstwa odzieżowego Shein upodobał sobie internautów wchodzących w interakcję z takimi słowami kluczowymi jak: Allah, bóg, LFI (lewicowa partia La France insoumise), Mélenchon (Jean-Luc, polityk, założyciel LFI) i Macron (Emmanuel – prezydent Francji).
To nieco zastanawiające, że czołowy przedstawiciel zjawiska fast fashion poszukuje odbiorców na skrajnie lewych rubieżach sceny politycznej. A może, jak ironizował jeden z komentatorów, zainteresowanie filozofią Michela Foucaulta idzie w parze z zamiłowaniem do tanich sandałów?
Sprawa jest jednak niezwykle poważna, ponieważ mikrotargetowanie stosowane przez X i wielkie światowe marki, o którym dowiedzieliśmy się dzięki raportowi organizacji AI Forensics, stanowi naruszenie unijnych przepisów. A konkretnie Aktu o usługach cyfrowych (DSA) zakazującego dostawcom platform internetowych prezentowania reklam sprofilowanych przy wykorzystaniu wrażliwych danych.
Według AI Forensics inwazyjne i utajnione mikrotargetowanie otwiera drogę do nadużyć na dużą skalę, w tym do prób wpływania na opinię publiczną w sposób, który może zagrozić dyskursowi obywatelskiemu w internecie i podważyć proces demokratyczny. Nie mówiąc już o naruszeniu prywatności jednostek, co może prowadzić do zwiększonego ryzyka dyskryminacji.
Autorzy badania wraz z ośmioma innymi NGO, w tym polską fundacją Panoptykon, skierowali pod koniec ubiegłego tygodnia skargi do koordynatorów usług cyfrowych w trzech krajach, które wdrożyły DSA (w tej grupie nie ma jeszcze Polski), a ostatecznie pismo otrzyma odpowiedni organ w Irlandii, gdzie mieści się europejska siedziba X. O ustaleniach poinformowano też Komisję Europejską.
Jeśli organy UE podejmą prawne kroki wobec właściciela dawnego Twittera, będzie to kolejne postępowanie wytoczone na mocy DSA. Od ponad roku pod lupą kontrolerów jest inny z amerykańskich gigantów cyfrowych – Meta.
Próby uregulowania na rynku europejskim rosnącej potęgi big techów wywołują gwałtowne reakcje za oceanem, zwłaszcza po dojściu do władzy Donalda Trumpa. „To atak na nasze przedsiębiorstwa technologiczne” – stwierdził niedawno sekretarz handlu USA Howard Lutnick.
Z jednej strony ludzie Trumpa podkreślają, że występowanie w obronie Zucker berga i Muska to nic innego jak dbanie o narodowe interesy gospodarcze. Z drugiej podnoszą alarmujące głosy o ulokowanej w brukselskich gabinetach wielkiej machinie cenzury wymierzonej przede wszystkim w przekaz konserwatywny.
Za przykład niech posłuży raport o symptomatycznym tytule „Zagrożenie cenzurą zagraniczną: w jaki sposób Akt o usługach cyfrowych UE wymusza globalną cenzurę i narusza amerykańską wolność słowa” przygotowany przez komisję sądownictwa Izby Reprezentantów USA, na której czele stoi republikanin Jim Jordan.
W dokumencie opublikowanym 25 lipca kongresmeni przekonują, że DSA służy „cenzurowaniu wypowiedzi politycznych, w tym humoru i satyry”, a „europejscy cenzorzy atakują komunikaty, które nie są ani szkodliwe, ani nielegalne, próbując uciszyć debatę o migracji czy środowisku”.
Wśród państw, które użyły przewidzianego w DSA przyspieszonego nakazu cenzury, autorzy analizy wymieniają Polskę, gdzie w listopadzie 2024 r. Narodowy Instytut Badawczy (NASK), działający w ramach Ministerstwa Cyfryzacji, zwrócił się do TikToka z prośbą o usunięcie wpisu o tym, że „samochody elektryczne nie są ani ekologiczne, ani ekonomiczne”. Poprosiliśmy NASK o komentarz, jednak do chwili zamknięcia numeru nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Jordan wraz ze współpracownikami przyleciał kilka dni temu do Brukseli, by lobbować przeciwko unijnym regulacjom u wiceszefowej KE ds. suwerenności technologicznej, bezpieczeństwa i demokracji Henny Virkkunen. Linia organu wykonawczego UE, przynajmniej w warstwie deklaratywnej, pozostaje nieprzejednana: żadnych deregulacyjnych wyjątków w DSA i jak najszybsze wdrożenie aktu we wszystkich państwach członkowskich. ©℗