– Mieli tu swoich najlepszych ludzi, a my pracowaliśmy nad tym długo i ciężko. To świetna umowa dla wszystkich – powiedział Donald Trump w trakcie spotkania z dziennikarzami w Białym Domu, informując o osiągnięciu porozumienia handlowego z Japonią. Strony ustaliły, że japońskie produkty importowane przez Stany Zjednoczone będą obłożone 15-proc. cłem. Przed negocjacjami USA planowały podniesienie od 1 sierpnia podstawowej stawki dla Japonii z 10 do 25 proc.
Japonia wynegocjowała niższa cła na samochody
W reżimie celnym wprowadzonym przez amerykańskiego prezydenta uzupełnieniem podstawowych stawek celnych, nazywanych wyrównawczymi, są podwyższone taryfy sektorowe. Japończykom udało się wynegocjować obniżenie 25-proc. ceł na samochody i części do nich do 15 proc. Na tym etapie nie jest jasne, czy inne stawki sektorowe, które już obowiązują (na przykład 50-proc. taryfy na stal i aluminium) lub zostaną wprowadzone w przyszłości, również zostaną obniżone do poziomu podstawowego.
W zamian Japonia zobowiązała się do zainwestowania w USA 550 mld dol. Według Trumpa 90 proc. zysków z tej inwestycji ma trafić do USA. Amerykański prezydent nie wyjaśnił, jaki mechanizm stoi za takim podziałem przyszłych korzyści. Tokio zgodziło się także, żeby samochody wyprodukowane na terenie USA zgodnie z amerykańskimi normami bezpieczeństwa i eksportowane do Japonii były zwolnione z dodatkowych wymogów technicznych. Jako istotną barierę ograniczającą sprzedaż importowanych samochodów w Japonii amerykańska administracja postrzegała konieczność przejścia przez sprowadzane auta testów zderzeniowych.
Porozumienie między USA i Japonią dotyczące motoryzacji jest ważne z punktu widzenia Unii Europejskiej. Bruksela także stara się o prawo do sprzedaży aut na amerykańskim rynku na korzystnych warunkach. W zeszłym roku Amerykanie kupili 16,1 mln samochodów osobowych, z czego 7,4 mln pochodziło z importu. Na Japonię przypada 20 proc. sprowadzonych pojazdów, a na UE nieco ponad 10 proc. Jeśli Japonia będzie sprzedawać auta z niższym cłem, samochody unijne staną się mniej konkurencyjne. Wcześniej prawo do sprzedaży 100 tys. samochodów rocznie obłożonych 10-proc. stawką wynegocjowała Wielka Brytania.
Umowa handlowa USA-UE. Trump stawia kolejne żądania
Odkąd w kwietniu, po ogłoszeniu przez Trumpa ceł wyrównawczych, ruszyły rozmowy w sprawie warunków handlu między Stanami Zjednoczonymi i ich partnerami, udało się osiągnąć porozumienie z Filipinami, Indonezją, Japonią, Wielką Brytanią i Wietnamem. Według dziennika „The Wall Street Journal” na przeszkodzie w zawarciu umowy z UE stoją rosnące żądania amerykańskiego prezydenta. Gdy strony przystępowały do rozmów, Bruksela oferowała zwiększone zakupy surowców energetycznych w zamian za obniżenie ceł do poziomu sprzed objęcia urzędu przez Trumpa w styczniu tego roku. Na kolejnym etapie rozmów unijni negocjatorzy zaoferowali akceptację 10-proc. stawki bez działań odwetowych, jeśli uda się wypracować mechanizm obniżający taryfy sektorowe.
Jednak strona amerykańska nie tylko nie chce się zgodzić na preferencyjne zasady eksportu unijnych aut, ale i domaga się, żeby UE zgodziła się na większą asymetrię w stawkach i zaakceptowała 15-proc. lub nawet wyższe podstawowe cło na unijne produkty. Amerykańskie towary sprzedawane po drugiej stronie Atlantyku obłożone są z reguły 3–4-proc. cłem. Stany Zjednoczone są dla UE najważniejszym rynkiem zagranicznym z ok. 20-proc. udziałem w eksporcie. Każdego dnia między oboma stronami przepływają towary i usługi o wartości ok. 5 mld dol. Żadne inne dwie gospodarki na świecie nie prowadzą równie intensywnej wymiany.
Jeszcze tydzień wcześniej Bruksela wysoko oceniała szanse na zawarcie porozumienia, ale obecnie przygotowuje się do konfrontacji. – Jeśli chcą wojny, to ją dostaną – miał zadeklarować anonimowy niemiecki urzędnik w rozmowie z „WSJ”. Wcześniej Niemcy deklarowały ugodowe stanowisko wobec USA. Obecnie zbliżyły się do Francji, stawiającej na twarde negocjacje. Unia ma przygotowane dwa pakiety podwyższonych ceł, którymi zamierza objąć ok. 30 proc. importu z USA. Wśród dodatkowych działań może znaleźć się podatek nałożony na usługi cyfrowe i ograniczenie dostępu amerykańskich firm do rynku zamówień publicznych.
Wprowadzając w kwietniu 10-proc., podstawowe cło na większość importowanych do USA towarów, Trump zapowiedział, że dla niemal 60 partnerów handlowych obowiązywać będą podwyższone stawki – od 11 do 50 proc. Podwyżki zostały jednak zawieszone do 1 sierpnia. W lipcu Biały Dom ustalił nową listę podwyższonych stawek, w wysokości od 20 do 50 proc., które mają objąć 25 partnerów handlowych. Cła przewidziane dla UE wzrosły do 30 proc. wobec 20 proc. proponowanych w kwietniu.