Amerykański przywódca Donald Trump ogłosił w nocy z poniedziałku na wtorek zawieszenie broni między Izraelem a Iranem. Przekonywał, że "wojna dwunastodniowa" - jak określił konflikt między państwami - dobiegła końca. Premier Izraela Benjamin Netanjahu stwierdził zaś, że cele wojenne wyznaczone przez państwo żydowskie zostały osiągnięte.

Na razie Izraelczycy wciąż weryfikują jednak skuteczność amerykańskich ataków na ośrodki nuklearne w Fordo, Natanz oraz Isfahan, i to od tego uzależniają swoje dalsze kroki. Rzecznik Sił Obronnych Izraela (IDF) Effie Defrin poinformował, że w międzyczasie wojsko będzie działać zgodnie z pierwotnym „planem i celami”. Podkreślił też, że żołnierze przygotowują się „do ewentualnego przedłużenia kampanii”.

W poniedziałek IDF zaatakowały m.in. bramę wejściową do owianego złą sławą więzienia Ewin w Teheranie, w którym przetrzymywani są więźniowie polityczni, dziennikarze czy muzycy. Minister obrony Jisra’el Kac potwierdził w oświadczeniu, że celem izraelskich sił było nie tylko Ewin, lecz także kilka innych obiektów, w tym główna siedziba Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC), kwatera główna milicji Basij (paramilitarnego skrzydła IRGC) oraz zegar odliczający czas do „zniszczenia Izraela” na placu Palestyny w Teheranie.

Wojsko uderzyło też wczoraj w drogi dojazdowe do Fordo. W lakonicznym oświadczeniu przekazano, że ataki przeprowadzono „w celu zablokowania dostępu” do zakładu wzbogacania uranu, który 36 godzin wcześniej został zaatakowany przez USA przy użyciu bomb penetrujących bunkry.

Choć Trump twierdzi, że trzy obiekty zostały „całkowicie zniszczone”, służby wywiadowcze pozostają sceptyczne. Obserwacje z powietrza, które zostały przeprowadzone w ostatnim czasie, pokazują bowiem ruchy ciężarówek w ich okolicach – Iran od tygodni wywoził najbardziej wzbogacony uran, aby uchronić go przed zniszczeniem. – Irańczycy podkreślają też, że infrastruktura to jedno, ale technologii, wiedzy i umiejętności nie da się zbombardować – mówił DGP Marcin Krzyżanowski, iranista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Szefowa think tanku Chatham House Bronwen Maddox uważa, że w rezultacie rząd Netanjahu może teraz naciskać na USA, by kontynuowały wojnę razem z Izraelem w celu całkowitego zniszczenia programu nuklearnego lub zmiany reżimu, co wielu uważa za prawdziwy cel państwa żydowskiego. „Stany Zjednoczone powinny bardzo uważać na nawoływania Izraela, które mogą wciągnąć je w szerszy konflikt” – pisze w najnowszej analizie.

Amerykański przywódca, który pierwotnie sprzeciwiał się militarnym planom Tel Awiwu i stawiał na rozwiązanie dyplomatyczne (od kwietnia prowadził negocjacje w sprawie nowej umowy nuklearnej z Teheranem), po dołączeniu do wojny zaczął sugerować, że Waszyngton może posunąć się dalej i pomóc Izraelczykom w doprowadzeniu do obalenia reżimu ajatollahów. Podważył w ten sposób wcześniejsze zapewnienia swojej administracji, że operacja ma ograniczone cele. „To może nie jest politycznie poprawne, by używać określenia »Zmiana Reżimu«, ale jeśli obecny irański reżim nie potrafi MAKE IRAN GREAT AGAIN, to czemu nie miałoby dojść do zmiany reżimu??? MIGA!!!” – napisał w niedzielę na portalu Truth Social.

Administracja dała też jasno do zrozumienia, że chce, aby Teheran zaprzestał jakichkolwiek prac nad bronią nuklearną. Sekretarz stanu Marco Rubio ostrzegł w programie „Sunday Morning Futures” na antenie Fox News, że jakakolwiek próba odwetu wobec USA lub pospieszne dążenie do zbudowania broni jądrowej „narazi reżim na poważne ryzyko”.

W tym sensie wojna może dalej eskalować. Z informacji „New York Timesa” wynika, że dowódcy spodziewają się ataku na amerykańskie bazy w regionie i są gotowi na niego zareagować.

Lotniskowiec USS Carl Vinson, z 60 samolotami na pokładzie, w tym myśliwcami F-35, przemieszcza się obecnie po Morzu Arabskim. Drugi lotniskowiec, USS Nimitz, odwołał wcześniej w tym tygodniu planowane zawinięcie do portu w Wietnamie, aby jak najszybciej dotrzeć do regionu. Jego przybycie spodziewane jest w ciągu najbliższych dni. ©℗