Dobicie targu w sprawie wydobycia nie oznacza automatycznego wzmocnienia amerykańskiej obecności na miejscu. Trump w czasie swojej pierwszej kadencji rozmawiał na ten temat z Afganistanem, po czym dogadał się z talibami w sprawie opuszczenia tego kraju.

Rosja i Ukraina

– Rozpoczęliśmy dyskusje o metalach ziem rzadkich i projektach w Rosji – powiedział w poniedziałkowym wydaniu „Izwiestii” Kiriłł Dmitrijew, odpowiadający za gospodarczą część rokowań ze Stanami Zjednoczonymi. – Strona ukraińska była gotowa do podpisania uzgodnionej wcześniej umowy ramowej. Teraz otrzymaliśmy propozycje jej rozwinięcia i nową treść umowy – mówił z kolei wczoraj szef ukraińskiej dyplomacji Andrij Sybiha. – Odbyła się już jedna runda konsultacji. Zamiarem strony ukraińskiej jest uzgodnienie dokumentu w formie, która odpowiadałaby obopólnym interesom – dodawał. Uzgodniona w lutym umowa z grubsza odpowiadała ukraińskim oczekiwaniom, za to projekt, który Kijów otrzymał w marcu, ma w ocenie Ukraińców charakter ograniczający suwerenność.

Bloomberg w sobotę podał, że Waszyngton ze zrozumieniem odniósł się do uwag Ukrainy i jest otwarty na negocjacje. Z kolei Trump oświadczył, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski „próbuje wycofać się z porozumienia o ziemiach rzadkich, a jeśli to zrobi, będzie miał pewne problemy, duże, duże problemy”. Umowa z Ukrainą nie dotyczy wyłącznie metali ziem rzadkich, choć w amerykańsko-ukraińskiej komunikacji tym terminem obejmowane bywały też surowce, które nie są powszechnie uznawane za takie metale. Projekt umowy, który w niedzielę opublikował były urzędnik administracji Zełenskiego Mustafa Najjem, zakłada przejęcie przez Amerykanów kontroli także nad gazem i ropą, a pozostałe bogactwa są zbiorczo określane mianem „surowców krytycznych i innych”. Waszyngton chętnie położyłby też rękę na aluminium, graficie, uranie czy żelazie.

Grenlandia i Kanada

Złoża metali ziem rzadkich to po argumentach wojskowych drugi motyw grenlandzkich ambicji Trumpa. – Gdyby USA uzyskały dostęp do zasobów Grenlandii, zmniejszyłyby zależność od zagranicznych dostawców, zwłaszcza Chin, które dysponują praktycznym monopolem na rynku ziem rzadkich – dowodził republikański senator Ted Cruz. Największa wyspa świata posiada spore zasoby metali ziem rzadkich (jest 17 pierwiastków klasyfikowanych w ten sposób). Metale te są wykorzystywane w najszybciej rozwijających się branżach jak produkcja baterii, komputerów, samochodów elektrycznych (stąd zainteresowanie oligarchy Elona Muska), smartfonów i turbin wiatrowych. Rosnąca groźba konfrontacji Pekinu z Waszyngtonem sprawia, że Trump za wszelką cenę stara się odnaleźć alternatywne źródła surowców. I nie dopuścić, by ChRL położyła rękę na ich złożach poza Państwem Środka.

Podobny wątek zawierają naciski Trumpa na Kanadę. Jak wynika z raportu amerykańskiego Centrum Międzynarodowych Studiów Strategicznych (CSIS), ten kraj dysponuje poważnymi zasobami czterech ważnych dla amerykańskiej zbrojeniówki minerałów: galu, kobaltu, niobu, wolframu oraz metali ziem rzadkich traktowanych zbiorczo. CSIS pisze, że Chiny odpowiadają za 60 proc. wydobycia i 85 proc. przetwarzania takich metali, a w ostatnich miesiącach Pekin zwiększył kontrolę nad handlem nimi, żądając od eksporterów raportowania, do których państw zachodnich i po co trafiają. Własne zdolności szybko rozwija Kanada. W tym roku ma w pełni ruszyć wydobycie metali ziem rzadkich w Saskatoon. Zakład ma dostarczać 400 t rocznie, wystarczających do wyprodukowania 500 tys. aut elektrycznych. Jak podaje CSIS, to jedyny taki zakład w Ameryce Płn.

Demokratyczna Republika Konga

Własną ofertę współpracy złożył w lutym Amerykanom prezydent Demokratycznej Republiki Konga Félix Tshisekedi. DRK chciałaby zawrzeć z USA umowę w formule „minerały za bezpieczeństwo”. Władze w Kinszasie nie radzą sobie ze wspieraną przez Rwandę rebelią Ruchu 23 Marca (M23), który stopniowo opanowuje wschodnią część państwa. W wojnach prowadzonych od dekad na terenie DRK istotną rolę odgrywają ambicje związane z kontrolą nad kopalniami. M23 finansuje rebelię zyskami z wydobycia złota. Z bogatych złóż – a DRK to największy producent kobaltu i jeden z większych koltanu, niezbędnych do produkcji baterii i elektroniki – korzystają Rwandyjczycy. W 2022 r. rwandyjski eksport minerałów był wart niemal 1 mld dol., choć władze w Kigali na własnym terenie niemal nimi nie dysponują.

Tshisekedi chce, by Trump pomógł mu stłumić rebelię M23 i wyprzeć Rwandyjczyków. W zamian Amerykanie mogliby wziąć pod kontrolę część przemysłu wydobywczego. Rebelianci nie chcą o tym słyszeć. „Suwerenny naród kongijski zablokuje drogę do tej zdrady” – napisał w cytowanym przez Reutersa liście Corneille Nangaa, przywódca Sojuszu Rzeki Kongo, w którego skład wchodzi M23, dodając, że jeśli Amerykanie przyjmą ofertę, będzie to świadczyć o ich naiwności. USA wykazywały zainteresowanie kongijskimi złożami już za kadencji Joego Bidena. Amerykanie podpisali wówczas z DRK i Zambią list intencyjny w sprawie stworzenia łańcucha dostaw surowców potrzebnych do budowy baterii do aut elektrycznych z – jak czytamy w komunikacie ambasady USA w Kinszasie – „szacunkiem dla międzynarodowych standardów związanych z zapobieganiem, wykrywaniem i podejmowaniem działań prawnych wymierzonych w korupcję”.

Afgańskie memento

Nad marzeniami o boomie wydobywczym sfinansowanym przez Amerykanów wisi jednak miecz Damoklesa. „Działania Trumpa wobec Ukrainy są identyczne, jak te, które zastosował, by wycofać się z Afganistanu” – piszą na łamach kanadyjskiego „The Globe and Mail” ekspert Edward Schatz i były p.o. burmistrza Kabulu Szo'ajb Rahim. Administracja Trumpa zaangażowała się w rozmowy z talibami z pominięciem prezydenta Aszrafa Ghaniego i europejskich sojuszników, a jedynym celem negocjacji było szybkie wyjście spod Hindukuszu. Umowę zawartą z talibami w Katarze w 2020 r. z katastrofalnym skutkiem zrealizował później Biden. Ale afgańska wolta miała swoją wydobywczą prehistorię.

Trzy lata wcześniej Trump, od początku kadencji regularnie zapowiadający wycofanie się z Afganistanu, rozmawiał z Ghanim o eksploatacji metali ziem rzadkich. Podobnie jak w przypadku rozmów z Ukrainą, Trump szukał sposobu na odzyskanie pieniędzy wydanych przez poprzednie administracje na wojnę z talibami i wsparcie dla uznanych władz w Kabulu. Eksperci cytowani przez Reutersa zwracali uwagę, że pomysł nie ma sensu, choćby dlatego, że w kraju brakuje podstawowej infrastruktury. Po obaleniu Ghaniego talibowie wrócili do pomysłu. Liczą, że w eksploatację złóż zainwestują Chiny, które nawiązały z nimi przyjazne relacje. ©℗