Litewski Sejm poprzedniej kadencji przyjął ustawę zezwalającą na zapis nazwisk z wykorzystaniem liter alfabetu łacińskiego niewystępujących w języku litewskim, jak „w”, oraz dwuznaków, jak „cz” albo „sz”. Wciąż nie można jednak wykorzystywać obcych znaków diakrytycznych, jak „ń” albo „ż”, przez co część litewskich Polaków nie może poprawnie zapisać swoich nazwisk w dokumentach. Po wyborach parlamentarnych z października 2024 r. kilku posłów Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej (LSDP), którą pan reprezentuje, zgłosiło projekt ustawy pozwalającej i na tę zmianę. Jakie są perspektywy jego przyjęcia?
ikona lupy />
Šarūnas Birutis, minister kultury Litwy, poseł Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

To nie jest prosta sprawa, ale, jak pan wie, Litwa poczyniła pewien postęp w tej kwestii. Projekt ustawy został przesłany do Sejmu i tam zostanie poddany pod dyskusję. Ta kwestia obejmuje aspekty prawne, lingwistyczne i techniczne. Mówienie o jasnej perspektywie byłoby przedwczesne. Trudno prognozować, jak to zostanie rozwiązane. Na pewno temat wymaga otwartej dyskusji z udziałem zainteresowanych stron, w tym przedstawicieli mniejszości narodowych, językoznawców i prawników. Rozwiązanie uwzględniające interesy ich wszystkich wymaga kompromisu, który można osiągnąć wyłącznie wspólnie, w drodze dialogu i szacunku. Muszą przy tym zostać zachowane nasze normy konstytucyjne i międzynarodowe standardy w dziedzinie praw człowieka.

Pan jest zwolennikiem zgody na polskie znaki diakrytyczne?

Są argumenty za i przeciw. Zapewniam, że znajdziemy rozwiązanie. Naszym zadaniem jako ministerstwa kultury jest zapewnienie, by wszelkie podejmowane decyzje opierały się na dialogu i wzajemnym zrozumieniu.

Zapytam inaczej. Czy w obecnym składzie Sejmu znajdzie się większość dla projektu posłów LSDP? Socjaldemokratyczny premier Gintautas Paluckas nie wypowiada się w tej sprawie jednoznacznie, a wasz koalicjant, Związek Demokratów w Imię Litwy Sauliusa Skvernelisa, jest mu otwarcie przeciwny.

Myślę, że nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Wiele zależy od ekspertyz prawnych, lingwistycznych i technicznych. Przeciwnicy wskazują, że uprawomocnienie pisowni znaków diakrytycznych mogłoby naruszać art. 14 konstytucji („Językiem państwowym jest język litewski” – red.). Ja sam nie jestem ani za, ani przeciw. Jestem za dialogiem.

W grudniu 2024 r., już po wyborach, ale jeszcze pod koniec poprzedniej kadencji, Sejm przyjął ustawę o mniejszościach narodowych, definiującą pojęcie mniejszości i opisującą przysługujące im prawa. LSDP nie wzięła udziału w głosowaniu. Pojawiały się głosy krytyczne, według których ustawa jest zbyt ogólna, a nawet wewnętrznie sprzeczna. Czy planują państwo jej nowelizację?

Samo jej przyjęcie było ważnym krokiem, ponieważ 1 stycznia 2010 r. wygasła poprzednia ustawa o mniejszościach narodowych. Przez 15 lat nie było aktu prawnego, który definiowałby, czym jest taka mniejszość i czym się różni od imigrantów. Zgodnie z nową ustawą jest nią grupa obywateli Republiki Litewskiej żyjąca na jej terytorium i mająca z nią silne, długotrwałe związki, którą łączy dążenie do zachowania tożsamości narodowej. Te przepisy już dziś pozwalają na używanie języka mniejszości w szkolnictwie, kulturze i mediach. Zapewniają wsparcie państwa w tym zakresie. Jestem pewien, że umocnią wspólnoty mniejszości narodowych, zachęcą je do aktywności kulturalnej i społecznej, wzmocnią ich lojalność wobec państwa.

Nowelizacji nie planujecie?

Jeśli pojawi się poważna propozycja, to zostanie rozważona. Nie widzę problemu.

Resort kultury ma się również zajmować walką z dezinformacją. Jakie ma pan plany w tym zakresie?

Dotychczas państwo nie robiło w tej sferze wystarczająco dużo. Tymczasem dla mnie i dla rządu to jeden z priorytetów. Wojna tuż za naszymi drzwiami pokazała, jak ważny jest to temat. Nasi wschodni sąsiedzi udoskonalali to narzędzie od dawna, uczynili je precyzyjnym i potężnym. Ministerstwo kultury pracuje nad instrumentami przeciwdziałania we współpracy z resortami obrony i edukacji. Chodzi nie tylko o walkę z samą dezinformacją, ale i o rozwój odporności publicznej, rozwijanie krytycznego myślenia obywateli.

Skoro współdziałacie z resortem edukacji, czy będzie to oznaczać także dostosowanie programów nauczania?

Takie jest założenie; dotychczas programy szkolne takiej tematyki nie uwzględniały. Obrona państwa to nie tylko zakupy broni, ale także przygotowanie każdego obywatela do obrony kraju. Wlanie miłości do ojczyzny nie tylko w serca, ale i w umysły. ©℗

Rozmawiał Michał Potocki