To nie jest prosta sprawa, ale, jak pan wie, Litwa poczyniła pewien postęp w tej kwestii. Projekt ustawy został przesłany do Sejmu i tam zostanie poddany pod dyskusję. Ta kwestia obejmuje aspekty prawne, lingwistyczne i techniczne. Mówienie o jasnej perspektywie byłoby przedwczesne. Trudno prognozować, jak to zostanie rozwiązane. Na pewno temat wymaga otwartej dyskusji z udziałem zainteresowanych stron, w tym przedstawicieli mniejszości narodowych, językoznawców i prawników. Rozwiązanie uwzględniające interesy ich wszystkich wymaga kompromisu, który można osiągnąć wyłącznie wspólnie, w drodze dialogu i szacunku. Muszą przy tym zostać zachowane nasze normy konstytucyjne i międzynarodowe standardy w dziedzinie praw człowieka.
Są argumenty za i przeciw. Zapewniam, że znajdziemy rozwiązanie. Naszym zadaniem jako ministerstwa kultury jest zapewnienie, by wszelkie podejmowane decyzje opierały się na dialogu i wzajemnym zrozumieniu.
Myślę, że nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Wiele zależy od ekspertyz prawnych, lingwistycznych i technicznych. Przeciwnicy wskazują, że uprawomocnienie pisowni znaków diakrytycznych mogłoby naruszać art. 14 konstytucji („Językiem państwowym jest język litewski” – red.). Ja sam nie jestem ani za, ani przeciw. Jestem za dialogiem.
Samo jej przyjęcie było ważnym krokiem, ponieważ 1 stycznia 2010 r. wygasła poprzednia ustawa o mniejszościach narodowych. Przez 15 lat nie było aktu prawnego, który definiowałby, czym jest taka mniejszość i czym się różni od imigrantów. Zgodnie z nową ustawą jest nią grupa obywateli Republiki Litewskiej żyjąca na jej terytorium i mająca z nią silne, długotrwałe związki, którą łączy dążenie do zachowania tożsamości narodowej. Te przepisy już dziś pozwalają na używanie języka mniejszości w szkolnictwie, kulturze i mediach. Zapewniają wsparcie państwa w tym zakresie. Jestem pewien, że umocnią wspólnoty mniejszości narodowych, zachęcą je do aktywności kulturalnej i społecznej, wzmocnią ich lojalność wobec państwa.
Jeśli pojawi się poważna propozycja, to zostanie rozważona. Nie widzę problemu.
Dotychczas państwo nie robiło w tej sferze wystarczająco dużo. Tymczasem dla mnie i dla rządu to jeden z priorytetów. Wojna tuż za naszymi drzwiami pokazała, jak ważny jest to temat. Nasi wschodni sąsiedzi udoskonalali to narzędzie od dawna, uczynili je precyzyjnym i potężnym. Ministerstwo kultury pracuje nad instrumentami przeciwdziałania we współpracy z resortami obrony i edukacji. Chodzi nie tylko o walkę z samą dezinformacją, ale i o rozwój odporności publicznej, rozwijanie krytycznego myślenia obywateli.
Takie jest założenie; dotychczas programy szkolne takiej tematyki nie uwzględniały. Obrona państwa to nie tylko zakupy broni, ale także przygotowanie każdego obywatela do obrony kraju. Wlanie miłości do ojczyzny nie tylko w serca, ale i w umysły. ©℗