– Inne kraje stosują cła przeciw nam od dekad, teraz czas na nasz ruch (…) 2 kwietnia cła wyrównawcze wejdą w życie. Jeśli jakiekolwiek państwo stosuje wobec nas taryfy, my zastosujemy taryfy wobec tego państwa. Ktokolwiek nas opodatkowuje, my również opodatkujemy jego – mówił amerykański prezydent w trakcie swojego wystąpienia przed Kongresem. Wśród partnerów handlowych, którzy według Donalda Trumpa stosują wysokie cła na amerykańskie produkty, republikanin wymienił Chiny, Indie, Koreę Południową i Unię Europejską. Pierwszego kwietnia ma powstać raport na temat polityki handlowej USA, który Trump zlecił swojej administracji w dniu inauguracji. Na jego podstawie Stany Zjednoczone mają podnieść cła na produkty z innych państw do poziomu, jaki poszczególne państwa stosują wobec towarów sprowadzanych z USA.

Cła pojawiają się i... znikają

Dotychczas Donald Trump wprowadził 25 proc. cła na towary importowane z Kanady i Meksyku. Niższa, 10-proc. stawka, dotyczy gazu, ropy i paliw. 20-proc. taryfami obłożony został import z Chin. Z podpisanych przez amerykańskiego prezydenta rozporządzeń wynika, że 12 marca wejdą w życie 25-proc. cła na stal i aluminium.

W rozmowie z dziennikarzami w Kongresie sekretarz handlu Howard Lutnick stwierdził, że prawdopodobnie w środę 5 marca podpisana zostanie umowa obniżająca taryfy nałożone na Meksyk i Kanadę.

„Nie wyeliminuje to taryf, ale może je nieco zmodyfikować” – powiedział Lutnick. Według sekretarza handlu rozmowy w tej sprawie trwają bez przerwy, a szczegóły potencjalnej umowy wciąż są dyskutowane.

Cła na Kanadę i Meksyk Donald Trump wprowadził 4 lutego, ale zawiesił ich wejście w życie do 1 marca. W zeszłym tygodniu prezydent oświadczył, że zawieszenie zostanie przedłużone do 1 kwietnia, po czym wycofał się ze swoich słów. Ostatecznie podwyższone cła weszły w życie o północy z wtorku na środę. Ze słów Howarda Lutnicka wynika, że mogą się nie utrzymać nawet przez 24 godziny. W środę wieczorem amerykańska administracja poinformowała o odroczeniu podwyższonych taryf na miesiąc dla branży motoryzacyjnej.

„Niepewność trwa. Decyzje są odkładane i opóźniane, jest bardzo duży stopień paraliżu” – ocenił David Young, z organizacji Conference Board, zajmującej się m.in. badaniem aktywności ekonomicznej, cytowany przez Reuters. Nie mając pewności, w jakiej wysokości obowiązywać będą cła, kiedy wejdą w życie i jak długo się utrzymują, działające w USA firmy nie bardzo wiedzą, co robić. Niektóre starają się zamówić jak najwięcej towarów, żeby wyprzedzić obostrzenia, inne wstrzymują się z większymi wydatkami i inwestycjami. Z informacji Reutersa wynika, że od początku 2025 roku 750 największych amerykańskich korporacji omawiało temat ceł w trakcie spotkań z inwestorami lub przy okazji publikacji wyników finansowych. Czasem menedżerom trudno jest ukryć frustrację i bezradność wobec działań amerykańskiej administracji.

– Jeśli chodzi o taryfy, to twoje przypuszczenia są równie dobre, jak moje. Sytuacja zmienia się z dnia na dzień – powiedział Hilton Schlosberg, jeden z prezesów firmy Monster Beverage, specjalizującej się w produkcji napojów energetyzujących, podczas konferencji wynikowej.

Chiny deklarują walkę do końca

Wyrazem obaw inwestorów o negatywne konsekwencje podnoszenia ceł dla kondycji amerykańskiej gospodarki są spadki kursów na Wall Street. Od ostatniego rekordu ustanowionego 19 lutego, indeks S&P 500 stracił 6 proc., kończąc wtorkową sesję na 5778 pkt., najniższym poziomie od niemal czterech miesięcy. Podnoszenie przez Stany Zjednoczone ceł sprawia, że inflacja jest wyższa, co z kolei prowadzi do wyższych stóp procentowych i niższego tempa wzrostu gospodarczego. USA muszą się też liczyć z działaniami odwetowymi ze strony państw dotkniętych podwyższonymi taryfami.

„Jeśli USA chcą wojny, wojny na cła, wojny handlowej czy jakiejkolwiek innej wojny, to jesteśmy gotowi walczyć do końca” – napisało w oświadczeniu chińskie ministerstwo spraw zagranicznych. W odpowiedzi na ostatnie działania USA Chiny między innymi wprowadziły 10–15 proc. taryfy na produkty rolne importowane ze Stanów Zjednoczonych.

Inwestorzy obawiają się, że w takim otoczeniu firmom trudniej będzie poprawiać wyniki finansowe, stąd spadki kursów. Prognozy ekspertów wciąż są optymistyczne i zakładają, że polityka Donalda Trumpa nie wyrządzi amerykańskiej gospodarce większych szkód, a notowania na Wall Street powrócą na rekordową ścieżkę.

– Pomimo wydarzeń, które miały miejsce w ostatnich tygodniach, nadal jest szansa na umowy handlowe, dlatego nie przewidujemy w tym roku pełnej eskalacji wojny handlowej z każdym partnerem Stanów Zjednoczonych – napisali ekonomiści ING, w komentarzu opublikowanym w środę.

W świetle ostatnich wypowiedzi Donalda Trumpa najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest umiarkowane podniesienie ceł na cały import do Stanów Zjednoczonych, z wyższymi stawkami na niektóre rodzaje produktów. W tym scenariuszu 2 kwietnia mogłyby zacząć obowiązywać między innymi 25-proc. cła na samochody, leki i mikroprocesory. Równolegle toczyć się będą negocjacje z poszczególnymi partnerami, na jakich zasadach mogliby oni uniknąć podwyższonych stawek. ©℗

ikona lupy />
Handel zagraniczny towarami Stanów Zjednoczonych w 2024 r. / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe