Bruksela ma dziś opublikować pakiet legislacyjny znany jako „EU Omnibus” – to rewizja dotychczasowych ram regulacji zrównoważonego rozwoju w Unii Europejskiej. Cel projektu? Uproszczenie i ograniczenie obowiązków sprawozdawczych dla przedsiębiorstw. Chodzi przede wszystkim o dwie dyrektywy: w sprawie sprawozdawczości dotyczącej zrównoważonego rozwoju przedsiębiorstw (CSRD) oraz w sprawie należytej staranności w zakresie zrównoważonego rozwoju (CS3D).

CSRD zobowiązuje niektóre przedsiębiorstwa do przygotowania zestandaryzowanych raportów niefinansowych, obejmujących kwestie środowiskowe, odpowiedzialności społecznej oraz ładu korporacyjnego. CS3D wprowadza obowiązek należytej staranności w odniesieniu do poszanowania praw człowieka i kwestii środowiskowych w całym łańcuchu działalności przedsiębiorstw.

Zmiany mają zwiększyć konkurencyjność europejskiego przemysłu, jednak budzą kontrowersje nie tylko ze względu na treść, ale również na sposób ich przygotowania.

Przecieki dotyczące planowanych zmian wskazują bowiem na to, że reforma będzie dużo dalej idąca niż tylko „uproszczenie przepisów”. Obowiązek raportowania niefinansowego wynikający z CSRD może zostać ograniczony tylko do firm zatrudniających powyżej 1 tys. pracowników i 450 mln euro obrotu (obecnie dotyczyć ma także MŚP z rynku regulowanego, oprócz mikroprzedsiębiorstw). Daleko idące zmiany mogą zajść w CS3D – obowiązki związane z należytą starannością, czyli monitoringu łańcucha dostaw pod kątem wpływu na prawa człowieka czy środowisko, miałby co do zasady zostać ograniczony tylko do bezpośrednich dostawców, a aktualizacja raportów miałaby się odbywać co pięć lat.

Oczekiwane są także uproszczenia w mechanizmie CBAM, czyli podatku granicznego CO2. Po zmianie mniejsza liczba importerów musiałaby przedstawiać sprawozdania o emisjach „wbudowanych” w stal, aluminium czy nawozy z krajów trzecich. Przedstawione mają zostać także założenia dotyczące m.in. Czystego Ładu Przemysłowego.

Podziały polityczne wokół unijnej deregulacji

Podział wokół „EU Omnibus” rysuje się wyraźnie na linii między zwolennikami deregulacji a obrońcami ambitnych celów zrównoważonego rozwoju. Niemcy i Francja zdecydowanie opowiadają się za złagodzeniem przepisów, uzasadniając to potrzebą ochrony konkurencyjności europejskich przedsiębiorstw. Berlin forsuje m.in. opóźnienie wprowadzenia CSRD o dwa lata, co ma objąć nawet 13 tys. niemieckich firm. Podobne stanowisko zajmuje Paryż, domagając się odroczenia obowiązków raportowych i ograniczenia zakresu należytej staranności.

Z kolei Hiszpania zdecydowanie sprzeciwia się takim zmianom, obawiając się, że mogą one podważyć fundamenty zielonej transformacji w UE. Madryt, choć otwarty na czasowe odroczenie obowiązków dla mniejszych firm, stoi na stanowisku, że ostatecznie wszystkie przedsiębiorstwa powinny podlegać wymogom sprawozdawczym. Włochy prezentują stanowisko pośrednie – popierają opóźnienie dla mniejszych przedsiębiorstw, ale nie zgadzają się na odroczenie wdrożenia regulacji dla dużych korporacji. Dania natomiast optuje za znacznymi zmianami, w tym wyłączeniem sektora finansowego spod dyrektywy CS3D.

Na tle europejskiej debaty wyraźnie zaznacza się rosnący wpływ środowisk popierających deregulację, szczególnie w ramach Europejskiej Partii Ludowej (EPP) i niemieckiego lobby przemysłowego.

Niepewność co do przyszłości

– Propozycja Komisji Europejskiej będzie dopiero pierwszym krokiem w kierunku zmian, a nie obowiązującym aktem prawnym. Następnie konieczne będzie przejście całego unijnego procesu legislacyjnego, łącznie z decyzjami w Parlamencie Europejskim i Radzie UE. Może to zająć wiele miesięcy, a nawet lat – zauważa Bartosz Kwiatkowski, dyrektor Frank Bold w Polsce. Niezbędna będzie również ich implementacja do krajowych porządków prawnych. – Powoduje to chaos, ponieważ niektóre kraje – jak Polska – dopiero co przyjęły przepisy implementujące CSRD, a pierwsze spółki muszą już w tym roku przedstawić w oparciu o nie i zgodne ze standardami ESRS raporty zrównoważonego rozwoju. Powstaje więc niepewność co do kształtu regulacji w przyszłości, a to będzie prowadziło do podważenia zaufania do prawa i pytań po stronie zobowiązanych podmiotów, czy jest sens – również finansowy – przystosowywać się do obecnych reguł – uważa Kwiatkowski.

Argument ten jest podnoszony także przez niektóre przedsiębiorstwa, takie jak Nestlé czy Unilever, które w piśmie do przedstawicieli Komisji Europejskiej wskazywały, że przegląd przepisów wpływa na nieprzewidywalność prawa, a firmy zainwestowały już w spełnienie nowych wymogów. Ich stanowisko różni się od pozostałych członków European Round Table for Industry (ERT), skupiającego przedstawicieli największych europejskich firm z sektora przemysłowego i technologicznego, takich jak BMW, Vodafone, MOL czy AstraZeneca. Pokazuje to rozłam nawet wśród największych europejskich korporacji.

Podczas gdy ERT w swoim piśmie apeluje o daleko idące zmiany w przepisach (w tym uwzględnione według przecieków ograniczenie zasad należytej staranności tylko do bezpośrednich dostawców w CS3D), w dokumencie znajduje się dopisek, że Nestlé i Unilever „uważają, że CSRD i CS3D są odpowiedzią na uzasadnione obawy społeczne oraz promują odpowiedzialność i współpracę w całym łańcuchu wartości”. Popierają więc, podobnie jak L'Oréal, tylko te rozwiązania, które prowadzą do uproszczenia, wyjaśnienia, uniknięcia powielania i zmniejszenia ogólnego obciążenia biurokratycznego.

Swój sprzeciw wobec planów deregulacyjnych wyraziło także ponad 150 organizacji społeczeństwa obywatelskiego, uznając je za nieakceptowalne z perspektywy celów zrównoważonego rozwoju i praw człowieka.

Wskazują też, że nadmierne rozwodnienie zasad może sprawić, że wypracowywane rozwiązania staną się bezużyteczne. Europejska Koalicja na rzecz Sprawiedliwości Korporacyjnej zrzeszająca ponad 480 organizacji opublikowała stanowisko, w którym krytykuje spodziewane zmiany, wskazując, że „propozycja skutecznie demontuje kluczowe elementy CSRD oraz CS3D”, co jest dalekie od zapowiadanego wcześniej prostego usprawniania czy upraszczania obowiązków sprawozdawczych. Koalicja wskazuje przykładowo, że najpoważniejsze naruszenia dotyczące środowiska i praw człowieka często występują głębiej w łańcuchu dostaw niż u bezpośrednich dostawców, do których miałoby zostać ograniczone raportowanie.

Beata Faracik, prezeska Polskiego Instytutu Praw Człowieka i Biznesu tłumaczy, że istotą CS3D jest zapobieganie naruszeniom praw człowieka i zanieczyszczeniu środowiska. To odmienne podejście od dotychczasowych regulacji nastawionych na karanie za coś, co się wydarzyło i doprowadziło do tragedii ludzkiej czy katastrofy środowiskowej. Według niej ma to też sens biznesowy. – Koszt lepszych zabezpieczeń na Deepwater Horizon (platforma wiertnicza, która wskutek nieprawidłowości eksplodowała w 2010 r., doprowadzając do katastrofy ekologicznej – red.) był zapewne wielokrotnie niższy niż kary, odszkodowania i środki wydane przez BP na oczyszczenie Zatoki Meksykańskiej – mówi.

Jak pisaliśmy w DGP, obawy też budzi możliwość prostego omijania przepisów w przypadku ograniczenia zakresu spółek objętych CBAM. Marcin Dusiło z Forum Energii mówił, że może doprowadzić to do tworzenia „importerów krzaków”, którzy będą mieścić się poniżej akceptowanego limitu, aby ominąć konieczność raportowania i ponoszenia kosztów emisji.

Raportowanie kosztuje

Chęć uproszczeń bierze się jednak z dużego skomplikowania przepisów. Jak wskazuje ERT, regulacje wraz z FAQ, wytycznymi itp. zajmują setki stron i wymagają dodatkowych pracowników. „Wdrożenie obecnego zestawu wymogów CSRD doprowadziło do rekrutacji dodatkowego personelu (od 15 do ponad 100 pełnych etatów w przypadku niektórych spółek) w celu spełnienia wymogów sprawozdawczych na rok obrotowy 2024” – pisze ERT w swoim piśmie dodając, że dodatkowe koszty audytu i IT sięgnęły dziesiątek milionów euro. Także firmy audytowe w liście wskazały, że przepisy są zbyt skomplikowane dla mniejszych firm. „Zmiany w wymogach raportowania ESG dla firm” znalazły się też na liście postulatów deregulacyjnych przygotowywanych przez zespół Rafała Brzoski.

Unijne przepisy nie podobają się jednak też Amerykanom, ponieważ także tamtejsze przedsiębiorstwa działające w Europie podlegałyby pod przepisy CS3D. W amerykańskim senacie Howard Lutnick, nowy sekretarz handlu USA, deklarował, że „rozważy wykorzystanie wszystkich dostępnych narzędzi handlowych”, aby odpowiedzieć na działania, „które szkodzą amerykańskiej gospodarce i nakładają nieuzasadnione obciążenia na nasze firmy”. Dodał, że „CS3D jest poważnym problemem dla amerykańskiego przemysłu i amerykańskiej gospodarki”.

W niejawnych konsultacjach w Komisji Europejskiej, które odbyły się na początku lutego, brał też udział amerykański koncern Exxon -Mobil. Jego przedstawiciele w styczniu czterokrotnie spotykali się z przedstawicielami Komisji Europejskiej w ramach zarejestrowanych spotkań. Tematem spotkań były m.in. „transatlantyckie stosunki handlowe w drugiej administracji Trumpa” czy „wymiana poglądów na temat priorytetów obecnej Komisji”.

– Wpływ amerykańskich przedsiębiorstw oczywiście istnieje, nie tylko na Omnibusa. Od lat prowadzą one aktywne działania lobbingowe w Brukseli. W przypadku reformy ESG ważniejsze mogą być jednak głosy europejskich przedsiębiorstw, które czują się zagrożone. Chodzi np. o branżę paliwową, która jest oparta na paliwach kopalnych, a także finansową – mówi Bartosz Kwiatkowski. ©℗