Centroprawica przymierza się do rewizji Europejskiego Zielonego Ładu. Niemieccy chadecy położyli na stole m.in. ustępstwa w sprawie energii jądrowej

Oficjalnie Komisja Europejska i jej przewodnicząca Ursula von der Leyen chcą kontynuować zieloną transformację, pozostawiając większość celów klimatycznych i harmonogram prac przyjęty w ostatnich latach. Coraz częściej jednak z Brukseli płyną sygnały, że Zielony Ład w obecnej formie, zwłaszcza w świetle bieżących wyzwań dotyczących obronności i zwiększania konkurencyjności przemysłu, będzie musiał zostać zrewidowany. Przeciwniczką tego pomysłu jest gromadząca pokaźne portfolio obejmujące politykę klimatyczną i zielone regulacje wiceszefowa KE Teresa Ribera, która jeszcze jako hiszpańska minister podczas prezydencji kraju wywierała skuteczną presję na przyspieszenie przyjmowania przepisów składających się na Europejski Zielony Ład.

Zielony Ład dla biznesu i rolnictwa

Teraz jednak na trudności w realizacji celów klimatycznych i wdrażaniu zielonych regulacji – przede wszystkim dla biznesu i rolnictwa – wskazują już nie tylko unijne „czarne owce”, za które uchodzą m.in. Węgry czy Słowacja, lecz także najwięksi gracze. Problemy coraz głośniej dostrzegają m.in. Niemcy i Francja. A pole manewru dla odstępstw, krytyki i postulatów rewizji europejskiej strategii poszerza również odwrót od polityki klimatycznej zarządzony przez nową administrację USA.

W tym kontekście w sądzie nad Zielonym Ładem głos zabrał Donald Tusk, który prezentując w zeszłym tygodniu priorytety polskiej prezydencji w Parlamencie Europejskim, skrytykował m.in. plany wdrożenia nowego systemu opłat za emisje z transportu drogowego i sektora budynków, czyli ETS 2. – Jego konsekwencje będą upiornie przewidywalne, wysokie ceny energii mogą obalić niejeden rząd demokratyczny – powiedział Tusk. W wystąpieniu, które posłowie z grup Zielonych oraz socjalistów określili wręcz jako skrajnie prawicowe, Tusk wzywał deputowanych do krytycznego podejścia do „wszystkich regulacji, także tych wynikających z Zielonego Ładu”. – Europa nie może przegrać konkurencji globalnej, stać się kontynentem ludzi i idei naiwnych, jeśli zbankrutujemy, to nikt już nie będzie dbał o środowisko naturalne na świecie – przekonywał.

Donald Tusk jak Donald Trump

Część publicystów porównywała nawet wystąpienie Tuska do stanowiska Trumpa – jednego z najbardziej zaciekłych przeciwników zielonych regulacji. Tymczasem znacznie bliżej niż do Trumpa jest Tuskowi do Friedricha Merza – lidera niemieckiej partii CDU, która wraz z koalicyjną CSU Manfreda Webera stoi na czele sondaży przed lutowymi przedterminowymi wyborami parlamentarnymi w kraju. To właśnie z inicjatywy niemieckich chadeków tuż przed inauguracją Donalda Trumpa i spodziewanym wypowiedzeniem przez niego paryskiego porozumienia klimatycznego Europejska Partia Ludowa przyjęła stanowisko programowe, w którym opowiedziała się za pogodzeniem dekarbonizacji z konkurencyjnością i wzrostem gospodarczym. Drogą do tych celów ma być przegląd części już przyjętej legislacji z pakietu Fit for 55.

Zawieszone na co najmniej dwa lata w ocenie eurochadeków powinno zostać wejście w życie m.in. opłaty granicznej za emisje (CBAM) – cła węglowego – oraz zielonej taksonomii, czyli długo negocjowanego katalogu kryteriów zrównoważonych inwestycji. Wśród postulatów najsilniejszej w UE grupy politycznej znalazło się też odejście od wyznaczania unijnych celów OZE i pozostawienie decyzji o doborze technologii państwom członkowskim. Rozwiązaniami wspieranymi na równi z energetyką wiatrową czy słoneczną powinny się stać – według EPL – m.in. atom, bioenergia oraz wychwyt i składowanie CO2 (CCS). W ogniu krytyki znalazły się także nowe obowiązki dla firm w zakresie due diligence i sprawozdawczości obejmującej cały łańcuch dostaw, które miały uderzyć m.in. w beneficjentów pracy przymusowej z chińskiego Xinjiangu – uznane za uciążliwe dla małego i średniego biznesu.

Nikt nie ogłasza końca polityki klimatycznej UE

Ani Tusk, ani liderzy CDU nie postulują pełnego odejścia od regulacji środowiskowych i klimatycznych. Mowa raczej o korekcie, w ramach której uwzględniono by czynnik społeczny, zniwelowano obciążenia dla przedsiębiorców i zadbano o to, by nie utrudniać życia zwykłym obywatelom. Wystąpienia Tuska i niemieckich chadeków można wiązać z trwającą w obu krajach kampanią wyborczą. Tusk wspiera kandydata KO na prezydenta Rafała Trzaskowskiego, a Merz walczy o jak najlepszy wynik dający mu przewagę w rozmowach koalicyjnych prawdopodobnie z socjaldemokratami z SPD.

Merz i Tusk coraz częściej mówią o konieczności przeglądu przepisów

Jednak na opóźnienie niektórych przepisów – m.in. wspomnianych zaostrzonych obowiązków w zakresie kontroli i raportowania o standardach w łańcuchach dostaw – naciska również Francja. Paryż uważa m.in., że przepisy te nie powinny mieć zastosowania do firm zatrudniających mniej niż 5 tys. pracowników z dochodem poniżej 1,5 mld euro. Do tego przychylnie odnosi się Bruksela, która już zapowiedziała, że uprości część przepisów. Nowa wersja dyrektyw ma zostać zaproponowana pod koniec lutego. Sam Emmanuel Macron, choć przez lata popierał zieloną transformację, to podobnie jak Merz czy Tusk coraz częściej mówi o konieczności przeglądu przepisów, które ograniczają innowacyjność UE. Tego podejścia nie podziela jednak znaczna część Parlamentu Europejskiego. Za utrzymaniem lub zaostrzeniem kursu w polityce klimatycznej i środowiskowej opowiadają się m.in. frakcja Zielonych i większość socjalistów. Wobec EPL pod rządami Manfreda Webera coraz częściej padają z ich strony oskarżenia o sojusz ze skrajną prawicą.

W istocie Weber jest jednym z kluczowych rozgrywających, jeśli chodzi o przyszłość Zielonego Ładu. Jeśli uda się porozumieć państwom członkowskim co do usunięcia, ograniczenia części regulacji lub odroczenia ich w czasie (jak choćby w przypadku przepisów nakładających dodatkowe obowiązki na rolników w zamian za uzyskanie dopłat bezpośrednich), a von der Leyen przekona do zmian sceptyczną część swojej Komisji (w tym Teresę Riberę), to ostatecznie zmiany będzie musiał zaakceptować europarlament. O ich losie zdecydują wówczas najprawdopodobniej wyniki prowadzonych przez Webera negocjacji z macronistami oraz ugrupowaniami na prawo od EPL, w tym zrzeszającymi deputowanych Prawa i Sprawiedliwości oraz partii Giorgii Meloni Europejskimi Konserwatystami i Reformatorami. ©℗