Poprzedni szef unijnej dyplomacji Josep Borrell w ostatnich miesiącach koncentrował się na konflikcie izraelsko-palestyńskim. Jego następczyni, była premier Estonii Kaja Kallas, już odwróciła ten kompas. Na powrót to Ukrainę chce uczynić kluczowym wyzwaniem dla unijnej polityki zagranicznej. Jej pierwsza oficjalna wizyta zagraniczna w Kijowie w weekend była najlepszą wskazówką, gdzie będą w najbliższych latach skoncentrowane wysiłki Brukseli. Kallas wraz z nowym szefem Rady Europejskiej António Costą oraz komisarz ds. rozszerzenia Martą Kos spotkali się z przedstawicielami rządu Ukrainy. Przekonywali, że wsparcie będzie kontynuowane niezależnie od decyzji Waszyngtonu. – Naprawdę musimy wspierać Ukrainę, ponieważ im silniejsza jest na polu bitwy, tym silniejsza jest przy stole negocjacyjnym – mówiła Kallas.
Ale na razie UE nie ma do zaoferowania żadnego nowego pakietu pomocy finansowej, a dostawy sprzętu i broni w dużej mierze są uzależnione od decyzji i woli poszczególnych państw członkowskich. Unię czeka w najbliższym półroczu kluczowa dyskusja o przyszłym wieloletnim budżecie Wspólnoty. Dopiero w nim mogą znaleźć się realne nowe środki na wsparcie Ukrainy w przyszłości. Obecnie UE może jedynie dawać przestrzeń do kolejnych postępów w procesie rozszerzenia, który będzie ściślej wiązać Kijów z Brukselą.
Pierwszy rozdział na horyzoncie
W październiku Komisja Europejska wydała pozytywną ocenę postępów Ukrainy w prowadzeniu niezbędnych reform i dostosowywaniu się do unijnego prawa. Kijów ma już otwarte negocjacje akcesyjne, ale czeka na otwarcie pierwszego rozdziału unijnego dorobku prawnego, który musi zostać implementowany w całości, zanim państwo przystąpi do UE. Z naszych informacji wynika, że Ukraina liczy na otwarcie jak największej liczby rozdziałów w czasie polskiej prezydencji, czyli od stycznia do czerwca przyszłego roku. Przedstawiciele polskiego resortu spraw zagranicznych w rozmowie z DGP szacowali, że prawdopodobnie uda się otworzyć zaledwie jeden lub dwa rozdziały. W podobnym tonie wypowiedziała się wczoraj komisarz Kos. – Mamy nadzieję, że gdzieś w pierwszej połowie przyszłego roku będziemy w stanie otworzyć pierwszy rozdział – stwierdziła komisarz ds. rozszerzenia. Zastrzegła, że raczej nie nastąpi to przed kwietniem.
W przypadku Ukrainy za najbardziej drażliwe obszary negocjacji uchodzą rolnictwo oraz transport. To sektory, w których obecność ukraińska może znacznie wpłynąć na kształt jednolitego rynku. Przedsmak temperatury tych negocjacji mogliśmy obserwować już podczas protestów polskich rolników, którzy sprzeciwiali się i wciąż sprzeciwiają (podobnie jak Węgrzy czy Słowacy) napływowi ukraińskiego zboża na europejski rynek. Jednym z elementów tej dyskusji będzie w najbliższych miesiącach umowa o wolnym handlu z Ukrainą, którą od początku pełnoskalowej inwazji Rosji tymczasowo przedłużano. Teraz będzie trzeba zawrzeć nową umowę, w której zarówno Warszawa, jak i Budapeszt oraz Bratysława zamierzają się domagać wyjątków od bezcłowego handlu dla sektora rolnego lub rekompensaty dla krajowych producentów.
Bez nowych pieniędzy
16 grudnia unijni ministrowie spraw zagranicznych spotkają się na pierwszej Radzie pod nowym kierownictwem Kallas, żeby omówić m.in. dalsze wsparcie dla Ukrainy. Jednak trudno spodziewać się tam przełomu. Ostatnie duże wsparcie finansowe ze strony UE to ogłoszenie w ubiegłym tygodniu przekazania 18,1 mld euro w ramach uzgodnionej wiele miesięcy temu pożyczki ok. 50 mld euro zabezpieczonej zyskami z zamrożonych rosyjskich aktywów. Same aktywa to w UE nadal temat tabu. Wątpliwe, żeby zdecydowano się po nie sięgnąć, natomiast zyski z nich będą nadal wykorzystywane do gwarancji pożyczkowych. Łącznie UE i państwa członkowskie przekazały Ukrainie ok. 120 mld euro wsparcia od początku otwartej agresji Rosji.
W przypadku wsparcia wojskowego sytuacja również nie przedstawia się zbyt zachęcająco. Unia po wielu miesiącach spóźnienia zrealizowała dopiero pod koniec listopada cel dostarczenia 1 mln sztuk amunicji Ukrainie. Nie stawia to państw europejskich w najlepszym świetle, biorąc pod uwagę fakt, że pociski pochodzą nie tylko z europejskiej produkcji, przede wszystkim były kupowane na światowych rynkach. Drugim narzędziem jest tzw. Europejski Fundusz na rzecz Pokoju, z którego zwracane są krajom pieniądze za zakupy zbrojeniowe dla Kijowa. Tu problem stanowi postawa Węgier: ostatnią transzę środków blokuje Budapeszt, który jako jedyna unijna stolica otwarcie sprzeciwia się dalszemu zaangażowaniu UE we wsparcie militarne Ukrainy. Bez odblokowania tej transzy nie ma szans na refinansowanie kolejnych zakupów z tego funduszu, choć rozważane są pomysły na stworzenie alternatywnego narzędzia bez udziału Węgier. Wsparcie wojskowe to dziś przede wszystkim kwestia woli poszczególnych państw. Jak choćby w przypadku Niemiec, które ogłosiły nowy pakiet broni i sprzętu o wartości 650 mln euro, który ma zostać przekazany jeszcze do końca tego roku.
Na dalszy przebieg integracji Ukrainy z UE w dużej mierze będą miały wpływ rozmowy pokojowe, które mogą rozpocząć się po objęciu prezydentury przez Donalda Trumpa. Podobnie jak w przypadku odbudowy kraju Bruksela ma dziś pełną świadomość, że podpisanie rozejmu przyznającego Rosji tereny zajęte podczas inwazji stanie się powodem wielu problemów w bliskiej przyszłości i może też znacząco wpłynąć na proces rozszerzenia. Stąd im bliżej inauguracji prezydentury Trumpa, tym UE silniej przekonuje o jedności wobec wsparcia Ukrainy i o konieczności wygranej na polu bitwy. ©℗