Wczoraj o godz. 4 nad ranem zaczęło obowiązywać wynegocjowane przy pomocy Amerykanów i Francuzów zawieszenie broni między Izraelem a Libanem. Konflikt między państwem żydowskim a Hezbollahem, libańską bojówką, która działa także jako partia polityczna, eskalował po ubiegłorocznym ataku Hamasu na terytorium Izraela, w którym zginęło ponad tysiąc osób.
Rząd Binjamina Netanjahu odpowiedział na niego brutalną kampanią wojskową w Strefie Gazy, co z kolei skłoniło Hezbollah do rozpoczęcia ataków na północny Izrael. Jak tłumaczyli przedstawiciele organizacji, był to wyraz solidarności z Palestyńczykami, którzy znaleźli się pod ostrzałem z ograniczonym dostępem do żywności czy wody. Do wymiany ognia na izraelsko-libańskiej granicy dochodziło regularnie od początku wojny o Gazę, ale sytuację udawało się utrzymywać w ryzach aż do października, kiedy Siły Obronne Izraela rozpoczęły inwazję lądową także na kierunku północnym.
Izraelczycy tłumaczyli rozpoczęcie wojny naruszeniem rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1701, która zakończyła konflikt między Izraelem a Hezbollahem w 2006 r. i zakładała, że jedynymi siłami obecnymi w południowym Libanie mogą być libańska armia i Tymczasowe Siły Zbrojne ONZ (UNIFIL). Przekonywali też, że Izrael chce jedynie umożliwić powrót do domów mieszkańcom atakowanej przez Hezbollah północnej części kraju. Szacuje się, że problem ten dotyczy ok. 60 tys. osób.
Libańczycy wracają już do opuszczonych wsi na południu
Państwa Zachodu natychmiast rozpoczęły wysiłki na rzecz zakończenia wojny. Administracja prezydenta Stanów Zjednoczonych Joego Bidena liczyła, że do zawieszenia broni dojdzie jeszcze przed amerykańskimi wyborami prezydenckimi. Ale różnice między stronami sprawiły, że udało się to dopiero kilka tygodni później. – Na mocy dzisiejszego porozumienia zakończą się walki na granicy libańsko-izraelskiej. To ma być trwałe zaprzestanie działań wojennych – powiedział we wtorek Biden. W telewizyjnym wystąpieniu przewodniczący libańskiego parlamentu Nabih Barrij, polityczny sprzymierzeniec Hezbollahu, oświadczył zaś, że Liban „udaremnił skutki izraelskiej agresji”.
Pomimo ostrzeżeń izraelskiego wojska, że na południu Libanu nie jest jeszcze bezpiecznie, tysiące przesiedlonych Libańczyków ruszyło w środę rano do opuszczonych domów, a autostrady zapełniły się samochodami załadowanymi po brzegi walizkami. Od października z terenów objętych izraelską inwazją lądową uciekło ponad 1 mln osób. Ale wiele wsi, do których wracają mieszkańcy, zostało poważnie zniszczonych. Zwłaszcza że w ostatnich dniach przed zawarciem porozumienia Izrael wzmocnił ataki na Liban. We wtorek, zaledwie kilka godzin przed wejściem w życie porozumienia, wojska przeprowadziły intensywne naloty na centralne dzielnice Bejrutu i miejscowości na południu kraju.
Co więcej, zapewnienia Bidena i Barrija niekoniecznie muszą się przełożyć na rzeczywistość. Zawarta we wtorek umowa jest oparta na rezolucji nr 1701. Zgodnie z ustaleniami żołnierze IDF wycofają się z Libanu w ciągu 60 dni, a ich miejsce wypełni libańska armia oraz siły pokojowe ONZ. Hezbollah zostanie pozbawiony możliwości odbudowy zniszczonej przez Izraelczyków infrastruktury w południowych częściach kraju. Bojownicy wspieranej przez Iran grupy mają się przenieść na północ od rzeki Litani, która płynie ok. 30 km od granicy libańsko-izraelskiej. Na razie trudno przewidzieć, czy bojówka, która – podobnie jak Izrael – naruszała w przeszłości rezolucję nr 1701, uszanuje warunki nowego rozejmu.
Premier Izraela Binjamin Netanjahu stwierdził we wtorkowy wieczór, że jego kraj jest gotów wdrożyć porozumienie, ale „czas jego trwania będzie uzależniony od tego, co się wydarzy w Libanie”. Zaznaczył również, że osiągnął porozumienie z USA w sprawie utrzymania przez Izrael „pełnej swobody działań militarnych” w przypadku naruszenia umowy przez przeciwnika. – Jeśli Hezbollah naruszy porozumienie i spróbuje się zbroić, zaatakujemy. Jeśli spróbuje odbudować infrastrukturę terrorystyczną w pobliżu granicy, zaatakujemy. Jeśli wystrzeli rakietę, wykopie tunel, przywiezie ciężarówkę z pociskami, zaatakujemy – powiedział szef rządu. W ramach ogólnej umowy o zawieszeniu broni Stany Zjednoczone przekazały Izraelowi dodatkowy list określający zakres jego swobody działań zbrojnych.
Na razie wydaje się jednak, że obie strony są zainteresowane przynajmniej czasową przerwą w walkach. Hezbollah został w ostatnich miesiącach mocno osłabiony: większość jego przywódców, na czele z sekretarzem generalnym Hassanem Nasrallahem, zginęła w izraelskich nalotach. Armia izraelska utrzymuje też, że zniszczyła znaczną część zakładów produkcji i magazynowania broni należących do bojówki.
W przypadku Izraela zadziałała zaś presja Waszyngtonu. Amerykanie ostrzegli Netanjahu, że brak zgody na zawieszenie broni skłoni ich do niewetowania rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, która narzuciłaby zakończenie walk na niekorzystnych dla Izraela warunkach. Choć Izraelczycy wskazują też na korzyści płynące z takiego rozwiązania. Jak twierdzą, zawieszenie konfliktu z Libanem pozwoli wojsku w pełni się skupić na wojnie z Hamasem w Strefie Gazy. ©℗