– Z zadowoleniem przyjmujemy pozytywną ocenę Komisji Europejskiej dla polskiego średniookresowego planu budżetowo-strukturalnego. Wyznaczony przez nas wysiłek fiskalny zapewni redukcję nominalnego deficytu do 2,9 proc. PKB w 2028 r. – tak minister finansów Andrzej Domański skomentował wtorkową rekomendację KE dla przedstawionego na początku października dokumentu pokazującego ścieżkę zmniejszania nierównowagi w finansach publicznych. Plany powinny przedstawić wszystkie państwa unijne, ale ich akceptacja jest szczególnie istotna w odniesieniu do krajów, które są objęte procedurą nadmiernego deficytu.
Co do zasady państwa UE mają cztery lata na ograniczenie deficytu do mniej niż 3 proc. PKB. Możliwe jest jednak wydłużenie czasu na zaciskanie pasa do siedmiu lat. Chodzi o to, by zaostrzanie polityki budżetowej nie miało gwałtownego negatywnego wpływu na koniunkturę. Polska przyjęła wariant czteroletni.
Domański opowiadał się za takim rozwiązaniem już przed publikacją planu budżetowo-strukturalnego. Większość krajów objętych unijną procedurą daje sobie czas do 2031 r.
„Rumunia uwzględniła w swoim planie reformę emerytur i specjalnych systemów emerytalnych uwzględnionych w jej planie odbudowy i zwiększania odporności. Plan Francji obejmuje program inwestycyjny wspierający transformację w sektorach strategicznych, który uzupełnia zobowiązania podjęte w ramach planu odbudowy” – napisano w opublikowanym we wtorek podsumowaniu planów strukturalnych sporządzonym przez KE.
Na ogół rządy zakładają szybkie ograniczenie deficytu. Więcej kłopotu będzie im sprawiać sprowadzenie w dół długu publicznego – unijny limit to 60 proc. PKB.
Wśród krajów w procedurze nadmiernego deficytu najszybszą redukcję deficytu obiecują Włosi i Węgrzy. Oba kraje zakładają, że poniżej 3-proc. limitu znajdą się już w 2026 r. Słowacja ma to osiągnąć rok później, czyli na rok przed nami. Z kolei rząd Francji jest zdania, że kraj będzie się mieścić w limicie od 2029 r. Najbardziej odległy, bo siedmioletni horyzont ograniczania deficytu przedstawiła Rumunia. Komisja zaakceptowała jej plan nie tylko dlatego, że Bukareszt przedstawił plany reform strukturalnych, lecz także dlatego, że planowana przez rumuński rząd ścieżka nominalnego wzrostu wydatków w najbliższych latach jest niższa, niż mówiły czerwcowe propozycje Brukseli.
Wraz z planem średniookresowym członkowie UE przedstawili projekcje wielkości długu publicznego sięgające początku lat 40. Zakładają one utrzymywanie deficytu w ryzach i relatywnie stałe tempo wzrostu gospodarczego. Wynika z nich, że Francji dopiero wtedy uda się zejść z zadłużeniem sektora rządowego i samorządowego w okolice 100 proc. PKB. Włochy i Grecja zakładają na początek lat 40. zejście poniżej 115 proc. PKB.
Kraje, które znajdują się w procedurze nadmiernego deficytu, zwykle starają się, by z roku na rok ujemne saldo finansów zmniejszało się w podobnym stopniu. Polska jest tu wyjątkiem: na przyszły rok jest planowane tylko symboliczne zmniejszenie deficytu finansów. Będziemy to nadrabiać w kolejnych latach. – Cieszymy się, że Komisja dostrzega inwestycje Polski w rozbudowę zdolności obronnych – jest to przecież jeden z priorytetów UE. W związku z tymi wydatkami redukcja nadmiernego deficytu musi się jednak skupić na kolejnych latach, co Komisja także wzięła pod uwagę – wyjaśniał we wtorek minister Domański.
Stanowisko KE to propozycja, która za kilka tygodni będzie przedmiotem obrad Rady UE. Bruksela na ogół akceptowała proponowane przez rządy ścieżki wydatków (a co za tym idzie, również prognozowaną wysokość deficytu i długu). Wyjątkiem była Holandia. Nie przedstawiono jeszcze rekomendacji dla Węgier, które zaprezentowały swój plan najpóźniej. „Przedłożenie planów przez Austrię, Belgię, Bułgarię, Niemcy i Litwę zostało opóźnione ze względu na wybory parlamentarne i formowanie nowych rządów” – napisano w dokumencie Komisji. Bruksela zapowiedziała objęcie pierwszego z tych krajów procedurą nadmiernego deficytu. ©℗