Drugą kadencję Donalda Trumpa w Białym Domu ma charakteryzować zaostrzenie wojny handlowej z Chinami, choć republikanin już zdążył złagodzić swoje zapowiedzi obłożenia chińskich towarów 40-proc. cłem i zamierza się zadowolić taryfą rzędu 10 proc. Władze w Pekinie przygotowują się jednak na konfrontację i umacniają swoją pozycję m.in. w Ameryce Łacińskiej. Rywalizacja o ten region jest ważna choćby ze względu na jego zasoby naturalne. Ameryka Łacińska posiada 57 proc. światowych rezerw litu, 37 proc. miedzi, niemal jedną piątą ropy naftowej oraz prawie jedną trzecią światowych zasobów słodkiej wody i lasów pierwotnych.
Chińczycy działają na wielu frontach
W tym miesiącu w Peru otwarto wielki port Chancay, w którego budowę Pekin zainwestował 1,3 mld dol. ChRL ma nadzieję, że doprowadzi to do powstania nowych szlaków handlowych, omijających Amerykę Północną. Prezydentka Peru Dina Boluarte stwierdziła, że inwestycja „ułatwi Peruwiańczykom dostęp do gigantycznego rynku azjatyckiego”. Nowy port skróci czas transportu morskiego do Chin z 35 do 23 dni. Ale na jego otwarciu skorzystają też inni gracze z regionu. Po pełnym uruchomieniu portu towary z Chile, Ekwadoru, Kolumbii, a nawet Brazylii będą transportowane przez Chancay do Szanghaju i innych azjatyckich miast. Chiny już teraz wykazują duże zapotrzebowanie na import z Ameryki Łacińskiej, w tym brazylijską soję i chilijską miedź.
Chiński biznes coraz odważniej wkracza też ze swoimi produktami w sfery zdominowane dotychczas przez Amerykanów. W ubiegłym tygodniu wspierana przez państwo firma SpaceSail, która konkuruje z należącym do miliardera Elona Muska Starlinkiem, podpisała umowę o wejściu na rynek brazylijski. Porozumienie, które oznacza początek zagranicznej działalności SpaceSail, zostało zawarte krótko po tym, jak brazylijski Sąd Najwyższy tymczasowo zamroził konta bankowe Starlinka, aby zmusić Muska do zapłacenia zasądzonej grzywny. Handel Chin z tym regionem gwałtownie wzrósł w ciągu ostatnich dwóch dekad z 12 mld dol. w 2000 r. do 450 mld dol. w 2023 r. Pekin jest obecnie głównym partnerem handlowym większości krajów regionu. W ostatnich latach skoncentrował się też na inwestycjach w takich sektorach, jak branża wydobywcza, produkcja i przesył prądu, infrastruktura cyfrowa i transportowa. Zaangażowanie azjatyckiego giganta nie ogranicza się jedynie do sfery gospodarczej. Personel dyplomatyczny w chińskich placówkach stale się rozrasta, a władze oferują lokalnym urzędnikom, dziennikarzom i naukowcom darmowe wyjazdy do Państwa Środka.
Pekin oferuje miliardowe inwestycje, Trump grozi sankcjami
Zachodnie media biją na alarm, że Waszyngton traci swoją dawną pozycję. „Joe Biden przegrywa z Xi Jinpingiem w walce o Amerykę Łacińską” – czytamy w opinii Michaela Stotta na łamach dziennika „Financial Times”. Zdaje się jednak, że priorytety Waszyngtonu będą w najbliższych latach podporządkowane sytuacji wewnętrznej. Ponieważ sprawa granicy i migracji stała się jednym z podstawowych tematów kampanii wyborczej, to na tej sferze będzie się skupiać Trump w relacjach z resztą Ameryki. Przyszli urzędnicy zapowiadają agresywną politykę, opartą na masowych deportacjach nieudokumentowanych emigrantów, sankcjach oraz nakładaniu ceł. Jednym z pierwszych rozporządzeń podpisanych przez republikanina ma być nałożenie 25-proc. taryf na towary z Kanady i Meksyku. „Cła będą obowiązywać, dopóki nie zostanie powstrzymany napływ narkotyków, w szczególności fentanylu, oraz nielegalnych imigrantów, którzy prowadzą inwazję na nasz kraj” – napisał prezydent elekt.
Strategia republikańskiej administracji będzie się zasadzać również na przywróceniu zakazu ubiegania się przez migrantów o azyl w Stanach Zjednoczonych, jeśli wcześniej przejechali tranzytem przez określone kraje. W życie, zgodnie z deklaracjami, zostanie wprowadzony program nieformalnie nazywany „Pozostań w Meksyku”, zakładający, że przybysze powinni przebywać po tamtej stronie Rio Grande w trakcie postępowania imigracyjnego. USA mają też zawrzeć umowy z Gwatemalą, Hondurasem i Salwadorem o „podziale obciążeń”, polegające na przyjmowaniu przez te państwa odsyłanych z granicy migrantów. Planowana jest również bliższa współpraca z Panamą, szczególnie na przesmyku Darién, czyli w gęsto zalesionej, trudnej do pokonania dżungli na granicy z Kolumbią, faktycznie kontrolowanej nie przez rządy, lecz grupy przestępcze oraz przemytników ludzi.
Jednym z ważniejszych państw w całej układance stanie się rządzona przez Nicolása Madurę Wenezuela, która przestała przyjmować loty deportacyjne z USA. W ostatnich latach liczba migrantów z Wenezueli na południowej granicy USA znacząco wzrosła, szacuje się, że stanowią oni nawet jedną piątą wszystkich przyjezdnych. Otoczenie Trumpa chce zaostrzyć sankcje na Wenezuelę, poluzowane przez administrację Joego Bidena w celu złagodzenia zapaści ekonomicznej w tym niegdyś najbogatszym państwie Ameryki Południowej. Polityka republikanów ma zmusić Caracas do współpracy i ograniczenia emigracji. Zwolennikiem zaostrzenia sankcji, w tym na sektor naftowy, jest Marco Rubio, od stycznia pierwszy sekretarz stanu o latynoskim, a dokładniej kubańskim pochodzeniu. ©℗