National Security Agency (NSA) oraz National Geospatial-Intelligence Agency (NGA) – dokumenty z tych dwóch amerykańskich agencji rządowych oznaczone jako ściśle tajne, pojawiły się w ubiegłym tygodniu na Telegramie, na koncie Middle East Spectator. Dotyczą przygotowań, które podejmuje Izrael przed zapowiadanym atakiem na Iran, przemieszczania amunicji, ćwiczeń sił powietrznych z udziałem pocisków powietrze-ziemia oraz tajnych przelotów dronów z początku października. Jest w nich także ocena wywiadu amerykańskiego, zgodnie z którą nie ma przesłanek wskazujących na to, że Izrael planuje użyć przeciwko Iranowi broni nuklearnej. Z oznaczeń wynika, że dokumenty były przeznaczone wyłącznie dla Amerykanów oraz ich najbliższych sojuszników – Australii, Kanady, Nowej Zelandii i Wielkiej Brytanii (czyli sojuszu pięciorga oczu). Znalazły się jednak na telegramowym koncie wspierającym Iran i jego regionalnych sojuszników.

Wyciek danych w USA

– Prezydent Joe Biden jest głęboko zaniepokojony wyciekiem tajnych materiałów. To nie powinno było mieć miejsca i jest nie do zaakceptowania – mówił John Kirby, rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych. W tej sprawie ruszyło śledztwo, któremu przewodzi FBI, współpracując z Pentagonem i ze środowiskiem wywiadowczym. Wiadomo, że jest ustalane grono urzędników, którzy mieli dostęp do dokumentów. Są rozważane scenariusze celowego wycieku, za którym stał ktoś po stronie amerykańskiej, oraz uzyskania dostępu do dokumentów przez włamanie.

To kolejny taki przeciek tajnych danych wywiadowczych USA za prezydentury Bidena. W ubiegłym roku 21-letni żołnierz Gwardii Narodowej Jack Teixeira opublikował ściśle tajne informacje Pentagonu, dotyczące m.in. Ukrainy oraz Rosji, na platformie społecznościowej Discord. Młody żołnierz został aresztowany przez FBI, przyznał się do winy, obecnie przebywa w areszcie, a wyrok w jego sprawie poznamy w listopadzie. Teraz Kirby uspokaja jednak, że nie ma powodów, by sądzić, że będą ujawniane kolejne tajne dokumenty. – Nie mamy żadnych przesłanek, by zakładać, że w domenie publicznej znajdą się dodatkowe dokumenty tego typu – stwierdził. Te słowa nie uspokajają republikanów, którzy krytykują administrację demokratów i wzywają do dogłębnego śledztwa. Mike Turner, senator tej partii i szef komisji wywiadu Izby Reprezentantów, ocenił, że wyciek dokumentów „to przestępstwo i szpiegostwo”.

Do wycieku dochodzi w bardzo drażliwym momencie w relacjach między Izraelem a Stanami Zjednoczonymi, w trakcie konsultowania między sojusznikami zakresu izraelskiego ataku na Iran, do którego może dojść jeszcze przed wyborami prezydenckimi w USA. – Jestem świadomy tego, jak Izrael planuje odpowiedzieć i kiedy – deklarował w ubiegłym tygodniu w trakcie podróży do Niemiec Biden, nie rozwijając jednak tematu. Wcześniej sugerował, że sprzeciwia się atakowi na irańskie obiekty nuklearne, a to stanowisko jest podtrzymywane do tej pory przez najważniejszych urzędników w Waszyngtonie. Zarazem Amerykanie uważają, że Izrael ma prawo do odpowiedzi na ostrzał ze strony Iranu, do którego doszło na początku października.

Między rządem Binjamina Netanjahu a administracją Joego Bidena nie ma jednak przesadnego zaufania. Biały Dom nie zdystansował się i nie zdementował doniesień z książki Boba Woodwarda, w której prezydent USA nazywa premiera Izraela „kłamcą”, „złym człowiekiem”, a to i tak jedne z delikatniejszych określeń, jakie padły z ust gospodarza Białego Domu. Z kulis polityki w Waszyngtonie ujawnionych przez słynnego dziennikarza „Washington Post” wynika, że Amerykanie uważają, że Netanjahu nie ma żadnej głębszej strategii, a Izrael dopuszcza się zbrodni i nie liczy się z cywilami. Większość ich prób, by powstrzymać „Bibiego” przed rozszerzaniem konfliktu, okazła się jednak nieskuteczna. W weekend doszło do rozmowy telefonicznej Netanjahu z Trumpem. Izraelczyk miał – jak relacjonował to sam kandydat republikanów na prezydenta – pytać go, co sądzi o ataku na Iran, na co nowojorczyk odpowiedział: „Zróbcie to, co musicie zrobić”. ©℗