Liban spodziewa się długiej wojny z Izraelem, dlatego coraz więcej mieszkańców decyduje się na ucieczkę z kraju. Ci, którzy dysponują sporym budżetem, korzystają z ofert prywatnych przewoźników i ewakuują się na pokładzie wyczarterowanych samolotów lub jachtów. „Jeśli lotnisko w Bejrucie zostanie zamknięte z powodu trwającego konfliktu, nie martw się. Nasze luksusowe jachty oferują bezpieczny i wygodny sposób ewakuacji ze strefy zagrożenia” – czytamy w jednej z wielu reklam, które zalały libańskie media społecznościowe po tym, jak Siły Obronne Izraela (IDF) rozpoczęły na początku października inwazję.
Firma Lcube Beirut, która przed wybuchem wojny zajmowała się organizowaniem wakacyjnych wycieczek, dziś oferuje zamożnym Libańczykom transport łodzią z Libanu do Turcji i na Cypr, pobierając opłaty w wysokości od 1,5 tys. do 2,5 tys. dol. Przedsiębiorstwo szacuje, że każdego dnia położoną pod Bejrutem marinę opuszcza ok. 10 jachtów, a na pokładzie każdego z nich znajduje się maksymalnie 14 osób.
Choć lotnisko w Bejrucie pozostaje otwarte, większość linii lotniczych zawiesiła połączenia z Libanem. Z kraju wciąż można się wydostać samolotami lokalnej linii Middle East Airlines. Jednak gwałtowny wzrost popytu doprowadził nie tylko do wzrostu cen, lecz także szybkiego wyprzedania biletów.
Mniej zamożni mieszkańcy uciekają do Syrii
Po wybuchu wojny w kraju Baszara al-Asada w 2011 r. to Liban stał się domem dla 1,5–2 mln uchodźców z Syrii. Dziś role się odwracają. Jak wynika z szacunków Norwegian Refugee Council (NRC), do Syrii wyjechało już ponad 276 tys. przedstawicieli obu narodów. „Większość z nich to kobiety i dzieci. Izraelski ostrzał głównego przejścia granicznego między tymi dwoma państwami zmusił tysiące ludzi do porzucenia samochodów i przejścia przez granicę pieszo, niosąc tylko to, co mogą unieść” – czytamy w raporcie NRC.
Zdaniem szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen migracje do Syrii to potencjalnie dobry sygnał dla Europy, która staje się coraz bardziej niechętna wobec przyjmowania uchodźców. Jak twierdzi von der Leyen, ruchy uchodźców pozostaną na razie ograniczone do tego obszaru.
Tyle że nie wszyscy Syryjczycy są skłonni wrócić do kraju. Szczególnie mężczyźni obawiają się wciągnięcia do armii Asada i represji, jakie mogą tam spotkać przeciwników reżimu. Wielu z nich uciekło w ostatnich latach do sąsiedniego Libanu właśnie z tego powodu.
Niektórzy mogą więc próbować przedostać się drogą morską do krajów europejskich. Według ośrodka The International Centre for Migration Policy Development wydarzenia na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w Libanie, będą miały kluczowy wpływ na perspektywy migracji w 2024 r.
Cypr na pierwszej linii
Na pierwszej linii frontu znajduje się Cypr, najbliżej położone Libanu państwo UE. Liczba osób próbujących nielegalnie przedostać się na wyspę znacznie wzrosła w ostatnim czasie. Choć brakuje danych, które pokazywałyby skalę migracji po rozpoczęciu izraelskiej inwazji, tylko w ciągu pierwszych trzech miesięcy 2024 r. na Cypr przez Morze Śródziemne dotarło 2 tys. osób, mimo że w analogicznym okresie w 2023 r. było ich zaledwie 78.
Dziś władze Cypru podkreślają, że mają najwyższy wskaźnik migrantów i uchodźców na mieszkańca w całym bloku i nie są w stanie przyjąć więcej osób uciekających przed wojną. „Intensywne izraelskie naloty wzbudzają obawy, że w Libanie dojdzie do całkowitego upadku systemu politycznego. Tysiące libańskich cywilów ucieka z Bejrutu, odwracając lata postępu i zbliżając kraj do politycznego chaosu. Sytuacja ta wywołuje rosnący niepokój nie tylko wśród krajów sąsiednich, ale także w całej UE” – czytamy w cypryjskiej gazecie „Kathimerini”.
Dlatego przywódcy kraju sugerują, że najlepszym rozwiązaniem problemu może się okazać normalizacja stosunków z reżimem Asada, z którym UE zerwała stosunki dyplomatyczne w 2011 r. Prezydent Syrii został odizolowany na arenie międzynarodowej m.in. w związku z oskarżeniami o wykorzystanie przez jego armię broni chemicznej. Reżim przetrwał jednak długoletnią wojnę, głównie dzięki militarnemu wsparciu ze strony Rosji. Obecnie nic nie wskazuje na to, by w kraju miało dojść do przewrotu politycznego. – Mamy wspólne stanowisko w sprawie Asada, ale to nie może powstrzymać nas od dyskusji na temat możliwości powrotu Syryjczyków do ich kraju – powiedział prezydent Cypru Nikos Christodoulides, dodając, że do osiągnięcia tego celu kluczowa będzie odbudowa zniszczonej przez lata konfliktu infrastruktury: szpitali, szkół i dróg. – Bez tego ludzie nie będą mogli wrócić do domu – wskazywał.
Na normalizację relacji z reżimem Asada naciskają też Włochy. – Konieczne są dokonanie przeglądu strategii UE wobec Syrii i współpraca ze wszystkimi podmiotami. Tak aby stworzyć warunki dla syryjskich uchodźców do dobrowolnego, bezpiecznego i trwałego powrotu do ojczyzny – powiedziała w miniony wtorek szefowa rządu Giorgia Meloni. To nie pierwszy taki apel ze strony Włoch. Już w lipcu wraz z grupą sześciu państw – Austrią, Czechami, Słowacją, Słowenią, Grecją, Chorwacją i Cyprem – wezwały szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella do przeglądu polityki wobec Damaszku. Jak przekonywały, celem powinna być poprawa sytuacji humanitarnej w Syrii, by umożliwić powrót uchodźców. ©℗