Unia Europejska nie zmaga się dziś z nagłym napływem nielegalnych migrantów, ale państwa członkowskie odczuwają skutki późno przyjętej reformy polityki migracyjnej. Na pełne wejście w życie przepisów paktu o migracji i azylu, które miały odpowiedzieć na problemy z przepełnionymi ośrodkami dla migrantów czy niejasnymi procedurami azylowymi, poczekamy jeszcze przez prawie dwa lata. Tymczasem rosną w siłę, zwłaszcza w Europie Zachodniej, partie populistyczne oraz skrajnie prawicowe. Zdobywają poparcie dzięki postulatom ograniczenia nielegalnej migracji. W weekend aż 17 państw – 14 członków UE oraz będące w strefie Schengen Norwegia, Szwajcaria i Liechtenstein – wezwało Komisję Europejską do zaostrzenia polityki powrotów, czyli odsyłania nielegalnych migrantów do miejsc pochodzenia.

Nie chcą czekać na pakt

Pełna lista sygnatariuszy listu przekazanego KE nie została ujawniona. Według agencji Reuters podpisały się pod nim m.in. Francja, Niemcy i Włochy. Kraje domagają się od Brukseli bardziej rygorystycznego unijnego systemu powrotów, który będzie klarowny – w przeciwieństwie do obecnie obowiązujących przepisów. Zdaniem sygnatariuszy pozostawiają one zbyt duże pole do interpretacji. Państwa zaczynają też naciskać na KE w sprawie zatrzymań nielegalnych migrantów.

W trakcie prac nad paktem o migracji i azylu uzgodniono kwestie dotyczące podziału kosztów utrzymania nielegalnych migrantów czy mechanizm solidarnościowy, tj. wsparcie państw znajdujących się w kryzysie migracyjnym, ale nie uregulowano sprawy zatrzymywania osób przebywających na terenie UE nielegalnie. Taka opcja była rozważana podczas dyskusji o reformie polityki migracyjnej i pojawiła się na agendzie pierwszy raz w 2018 r., ale nie została przyjęta.

Dziś 17 sygnatariuszy listu chce, żeby Bruksela zezwalała na zatrzymywanie nielegalnych migrantów stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Listę oczekiwań uzupełnia konieczność współpracy migrantów z władzami. Osoby, które nielegalnie przybyły do UE, miałyby podlegać ścisłemu nadzorowi. Dziś procedury powrotów często są zawieszane z powodu braku współpracy dotyczącej identyfikacji danej osoby albo po prostu ucieczki do innego państwa.

Nowa Komisja, stary problem

Komisja Europejska nie odpowiedziała na razie na postulaty zawarte w liście przekazanym w weekend. Ustosunkowała się jedynie do kryzysowej sytuacji, z którą zmagają się obecnie Wyspy Kanaryjskie. Jak zwykle zapewniła, że jest w kontakcie z władzami kraju. Do Hiszpanii ma się udać wiceszef KE Margaritis Schinas, a z budżetu ds. wewnętrznych zostanie przekazane 14 mln euro na usprawnienie systemu rejestracji migrantów. W Brukseli nie ma jednak gotowości na ponowny przegląd przepisów migracyjnych. Pakt o migracji i azylu był negocjowany właściwie przez dekadę, od pierwszego poważnego kryzysu migracyjnego w UE. Jego przepisy nie satysfakcjonują jednak wielu państw – według krajów Południa, ale także Europy Środkowo-Wschodniej, są zbyt mało restrykcyjne i nie dają państwom odpowiednich narzędzi do ochrony zewnętrznych granic UE i szybkiego radzenia sobie z kryzysowymi sytuacjami.

Obecna dyskusja wokół migracji nie kończy się jednak na brukselskich korytarzach. Państwa członkowskie coraz częściej podejmują własne decyzje w tym obszarze. Od kilku tygodni można zauważyć wyraźne wzmożenie działań legislacyjnych.

Mowa m.in. o przywróceniu tymczasowych kontroli na wszystkich granicach Niemiec, co wciąż budzi duże niezadowolenie Polski oraz Grecji, które starają się stworzyć jak najszerszy front krajów oburzonych – jak uważa np. premier Donald Tusk – podkopywaniem funkcjonowania strefy Schengen. Podobne kroki jak te przedsięwzięte przez rząd Olafa Scholza rozważa obecnie nowy premier Francji Michel Barnier.

Obozy rządzące w Niemczech i we Francji w ostatnich miesiącach doznały poważnych porażek wyborczych w konfrontacji ze środowiskami, które na pierwszy plan wystawiały zagrożenia związane z nielegalną migracją. Prezydent Emmanuel Macron najpierw przegrał ze skrajną prawicą wybory europejskie, a następnie uratował koalicyjny rząd dzięki zaangażowaniu lewicy. Z kolei socjaldemokraci Olafa Scholza przegrali wybory regionalne w Turyngii z Alternatywą dla Niemiec, która w dwóch innych landach znalazła się na drugim miejscu.

Partie, które walkę z nielegalną migracją uznają za najważniejsze zadanie dla UE, rosną w siłę właściwie w każdym państwie członkowskim: wygrały tegoroczne wybory w Austrii, a ubiegłoroczne w Holandii i Słowacji. W związku z tym stolice mają zamiar na nowo wzniecić dyskusję o polityce migracyjnej, zwłaszcza w kontekście startu nowej KE Ursuli von der Leyen. Pierwsze rozmowy są spodziewane na najbliższym szczycie UE, w przyszłym tygodniu. ©℗