W Pekinie na zaproszenie ministra spraw zagranicznych Wang Yi przebywa doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan. To pierwsza oficjalna wizyta Amerykanina w Państwie Środka, choć obaj politycy odbyli w ciągu ostatniego roku kilka potajemnych spotkań w Wiedniu, Bangkoku i na Malcie.
Stosunki między USA a Chinami
Ten strategiczny kanał komunikacji między rywalami powstał kilka miesięcy po tym, jak Amerykanie zestrzelili chiński balon, który latał w przestrzeni powietrznej USA. Mimo deklaracji Pekinu, że obiekt służył celom naukowym, Waszyngton przekonywał o jego szpiegowskim przeznaczeniu. W rezultacie kryzys chińsko amerykański się pogłębił. Regularne spotkania miały pomóc obu stronom w utrzymaniu go w ryzach.
Choć nie rozwiązały one fundamentalnych różnic między supermocarstwami, według think tanku Asia Society Policy Institute pomogły w lepszym zrozumieniu wzajemnych intencji. „Chodzi o to, by rywalizacja nie przerodziła się w konflikt” – cytował jednego z urzędników administracji prezydenta Joego Bidena amerykański portal Politico.
Tym bardziej że w latach 2018–2023 stosunki między USA a Chinami uległy znacznemu pogorszeniu. „Wojna handlowa, pandemia, rosnąca rywalizacja techno logiczna, napięcia na Morzu Południowochińskim i w Cieśninie Tajwańskiej oraz odmienne podejścia do wojny między Rosją a Ukrainą wzmocniły poczucie fatalizmu, że oba kraje zmierzają ku przepaści w postaci decouplingu i katastrofalnego konfliktu zbrojnego” – pisał niedawno ośrodek Center for Strategic and Inter national Studies.
Jaki był cel wizyty?
Wizyta Sullivana nie przyniesie co prawda rozwiązań na trawiące dwustronne relacje problemy, ale może przygotować grunt pod ewentualny ostatni szczyt z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem, zanim Biden ustąpi ze stanowiska w styczniu. – Zajmiemy się szeregiem spraw, zarówno takich, co do których się zgadzamy, jak i tych spornych, którymi musimy skutecznie i merytorycznie zarządzać – powiedział doradca ds. bezpieczeństwa narodowego.
Priorytetem Waszyngtonu – oprócz kwestii bezpieczeństwa międzynarodowego – jest przekonanie Pekinu do wzmocnienia działań w celu zapobieżenia rozwojowi chemikaliów, które mogą być przekształcane w fentanyl, główną przyczynę zgonów z powodu przedawkowania narkotyków w USA. Z kolei Pekin planuje „wyrazić zaniepokojenie” z powodu amerykańskich ceł na chińskie towary i ograniczeń eksportowych skierowanych przeciwko chińskim producentom chipów. „Stany Zjednoczone nieustannie podejmują nierozsądne działania wobec Chin w zakresie ceł, kontroli eksportu, przeglądów inwestycji i jednostronnych sankcji, co poważnie podważa uzasadnione prawa i interesy ChRL” – czytamy w oświadczeniu tamtejszego resortu spraw zagranicznych.
Cła na towary z Chin
W maju Biały Dom nałożył cła w wysokości od 25 do 50 proc. na szereg importowanych z Państwa Środka towarów, w tym na półprzewodniki, stal czy aluminium. Najnowsze środki obejmują również 100-procentowe cło na pojazdy elektryczne, co w praktyce zamyka rynek amerykański dla chińskich samochodów elektrycznych. Z perspektywy Waszyngtonu działania te wydają się bardziej posunięciem politycznym. Chiński eksport pojazdów elektrycznych wzrósł w zeszłym roku o 80 proc., co wyniosło ChRL na szczyt globalnego rankingu eksporterów samochodów. Jednak nie dotyczy to Stanów Zjednoczonych, gdzie Chiny dostarczyły zaledwie 2 proc. sprzedanych w zeszłym roku elektryków. Amerykańscy konsumenci wydają się preferować pojazdy importowane z Korei Południowej, Japonii i Europy. Innymi słowy, 100-procentowe cło na kilka tysięcy samochodów nie uderzy mocno w chińskie firmy. Zdaniem ekspertów prezydent Biden – wówczas jeszcze walczący o reelekcję – starał się zdobyć w ten sposób poparcie robotników w przemysłowych stanach, takich jak Michigan i Pensylwania, przed listopadowym głosowaniem.
Dla Chińczyków spotkanie z Sullivanem jest o tyle kluczowe, że chcą wybadać nastroje przed amerykańskimi wyborami, szczególnie w kontekście startu Kamali Harris. Kandydatka demokratów jak dotąd nie zdradziła wielu szczegółów na temat tego, jak planuje zarządzać relacjami z Pekinem. Przyjmując w zeszłym tygodniu nominację partii, powiedziała jedynie, że zapewni, iż „Ameryka – nie Chiny – wygra rywalizację o dominację w XXI wieku”. Biały Dom zaznaczył jednak, że wizyta Jake’a Sullivana ma na celu kontynuowanie prac administracji Bidena, a nie wyznaczanie kierunku dla przyszłej prezydentury. ©℗