– Dzięki dochodom z zamrożonych rosyjskich aktywów, uwolnionych przez Unię Europejską, będziemy mogli dostarczyć Ukrainie kilkaset tysięcy sztuk amunicji – ogłosiła czeska minister obrony Jana Černochová. To pokłosie decyzji Wspólnoty z maja, gdy uzgodniono, że prawie 1,4 mld euro odsetek z prawie 300 mld euro zamrożonych aktywów rosyjskich w UE zostanie skonfiskowane i przekazane na ukraiński wysiłek wojenny. Kwota, która trafi do Pragi, nie jest sprecyzowana, nieoficjalnie spekuluje się, że może to być nawet większość z zamrożonych środków. Ze względu na wrażliwość sprawy dokładne liczby, źródła amunicji oraz harmonogramy transz nie są znane publicznie. Ujawnienie szczegółów mogłoby zaszkodzić prowadzonym negocjacjom. Najpewniej największe dostawy dotyczyć będą 2025 r. O pomyśle odsetkowym mówi się też „inicjatywa 2025”.

Pomogą odsetek od rosyjskich aktywów

Wykorzystanie odsetek pozwoli na poszerzenie i kontynuację głośnej czeskiej inicjatywy amunicyjnej dla Ukrainy, w którą zaangażowane jest od kilku miesięcy co najmniej kilkanaście państw, głównie przez wpłaty na specjalny fundusz. Jak słyszymy, największą aktywność przejawiają Holendrzy, Duńczycy oraz Niemcy. W rządzie w Berlinie pojawiać się ma coraz więcej głosów, że długofalowo lepiej jest finansować czyn zbrojny Ukrainy z rosyjskich aktywów, a nie budżetów europejskich państw. W czeskiej inicjatywie uczestniczy też Polska, nasza rola dotyczy z pewnością pomocy przy transporcie amunicji, nie jest natomiast wiadomo, czy Warszawa przekazała Pradze środki finansowe. Černochová wcześniej kilkukrotnie ponaglała europejskich sojuszników do wywiązania się z obietnic finansowego wsparcia, ale nie wyszczególniała tu Polski.

Realizowany przez Czechów pomysł opiera się głównie na zakupie niezwykle potrzebnej Ukraińcom amunicji o kalibrze 155 mm oraz 122 mm ze źródeł pozaeuropejskich. Czesi mają już doświadczenie i rozwinięte kanały dyplomatyczne z krajami z zapasami i fabrykami amunicji, część z nich dla własnego zysku gra potajemnie na dwa fronty, amunicję sprzedaje Europejczykom, ale również dozbraja Rosję. Inicjatywa, w której rząd współpracuje z prezydentem Petrem Pavlem, przyniosła już wymierne rezultaty. Pierwsza dostawa zapewniona przez naszych południowych sąsiadów, zawierająca ok. 50 tys. sztuk amunicji, dotarła na Ukrainę późną wiosną lub wczesnym latem. Zgodnie z deklaracjami płynącymi wcześniej z Pragi do końca roku Kijów powinien otrzymać nawet ponad 500 tys. sztuk amunicji artyleryjskiej, a tempo dostaw powinno wynosić kilkadziesiąt tysięcy sztuk miesięcznie. Nie jest wykluczone, że wraz z uzyskaniem funduszy z odsetek wszystko teraz przyspieszy.

− Sprawa jest w Czechach bardzo głośna, cała inicjatywa amunicyjna jest wyraźnym sukcesem rządu, który tworzy pięć partii i który targany jest koalicyjnymi kłótniami. Można powiedzieć, że wsparcie dla Ukrainy jest jedynym łącznikiem tego rządu, w tym ministra spraw zagranicznych Jana Lipavský z Partii Piratów, z konserwatystami z Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) jak Černochová czy premier Petr Fiala – tłumaczy nam Jan Rafael Lupoměský, były doradca czeskiego prezydenta Václava Klausa, a także były doradca w czeskim ministerstwie obrony.

Symbolicznym gestem jest to, że Czesi informację o wykorzystaniu odsetek na zakup amunicji dla Ukrainy ogłosili w przeddzień przypadającej na środę 56. rocznicy Interwencji Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. Mimo utrzymującego się szerokiego politycznego wsparcia dla Ukrainy inicjatywa kontestowana jest ze strony polityków ANO, na którego czele stoi walczący o powrót do władzy były premier Andrej Babiš. Krytyka spada głównie za marną jakość skupowanych pocisków oraz kontrakty, oraz brak publicznych informacji o szczegółach. Rząd w Pradze przyznaje jednak otwarcie, że skupowana amunicja jest często złej jakości. W takich przypadkach czeskie firmy zbrojeniowe dokonują jeszcze jej napraw, co zapewnia im kontrakty, ale również spowalnia cały proces. W ocenie Jana Lupoměský działania ANO, które w Parlamencie Europejskim założyło wspólną frakcję z Fideszem Viktora Orbána, to „polityczny oportunizm” i obliczone są na „wyborców sfrustrowanych, którzy są zmęczeni wojną w Ukrainie i pomocą Kijowowi”. ©℗