Kamala Harris ma aż 4 pkt proc. przewagi nad Donaldem Trumpem w trzech kluczowych stanach na północy kraju: Pensylwanii, Michigan oraz Wisconsin. Taki zwrot akcji w kampanii przyniosły rezultaty długo wyczekiwanego i uznawanego za mocno wiarygodny sondażu „The New York Times” i Siena College przeprowadzonego na początku sierpnia. To pierwsze tak poważne badanie od zastąpienia w wyścigu o Biały Dom prezydenta Joego Bidena przez Harris. Gdy to 81-latek był kandydatem demokratów, w sondażach tych ośrodków obserwowaliśmy w wyżej wymienionych trzech stanach wyniki w okolicach remisu lub minimalną przewagę republikanina.
Po zagłębieniu się się w szczegółowe dane, okazuje się, że to nie koniec pozytywnych informacji dla Harris. W sierpniu aż 87 proc. wyborców demokratów wyraziło zadowolenie z wyboru kandydata partii, a to ogromny przyrost w porównaniu z majem i 60 proc. w analogicznym badaniu w okresie, gdy o prezydenturę ubiegał się jeszcze Biden. Przy ponad 300 mln dol. zebranych w lipcu na kampanię (ponad dwa razy więcej, niż zebrali republikanie) oraz kilkuset tysiącach nowych wolontariuszy można mówić o zwiększonym entuzjazmie u bazowych wyborców demokratów.
Popularność Harris rośnie
W Pensylwanii – to także dane „NYT” i Siena College – słupki jej poparcia poszły w górę o 10 pkt proc. w ciągu miesiąca. Niepokojące dla Trumpa może być też to, że więcej niż połowa białych wyborców, którzy nie mają dyplomu ukończenia uczelni, wypowiada się dobrze o Harris. Dla republikanina to kluczowa grupa wyborcza. Musi w niej zwyciężyć, by wrócić do Gabinetu Owalnego.
Demokratka opowiedziała się za zwiększeniem środków dla służb granicznych na południowej granicy
Dobre sondaże Harris zaskakują
Nawet biorąc pod uwagę to, że tradycyjnie pierwsze tygodnie po ogłoszeniu startu w wyborach cechują się wzrostami popularności oraz zwiększoną mobilizacją elektoratu. Sztabowcy demokratów chcą teraz wyciągnąć jak najwięcej korzyści z miesiąca miodowego i wychodzą z ofensywną strategią. Niekoniecznie chodzi tu o cały kraj, ale właśnie o stany kluczowe, wśród których na najważniejsze wyrastają właśnie Pensylwania, Michigan oraz Wisconsin. Jeśli Harris w nich zwycięży, to będzie mogła być niemal pewna prezydentury. Do wyborców z tych stanów, z relatywnie wysokim odsetkiem wyborców białych i zatrudnionych w przemyśle, jest kierowany w ostatnich dniach przekaz kampanii wiceprezydent.
Przede wszystkim Harris wycofała się ze swojego flagowego postulatu z 2020 r., czyli wprowadzenia zakazu wydobywania gazu metodą szczelinowania hydraulicznego. Ta metoda odwiertu, choć krytykowana za negatywny wpływ na środowisko, stanowi fundament gospodarki kilku stanów, w tym Pensylwanii. Zgodnie z szacunkami przemysł gazowy i naftowy odpowiada za nawet 10 proc. PKB tego stanu. Do tego demokratka opowiedziała się za zwiększeniem środków dla służb granicznych na południowej granicy i zobowiązała się, że nie wprowadzi żadnych podwyżek podatków dochodowych dla osób zarabiających poniżej 400 tys. dol. rocznie. Wycofano się także z innego postulatu z 2020 r., dotyczącego federalnego skupu niektórych rodzajów broni. Patrząc na te deklaracje programowe razem, wyraźnie widać ukłon w kierunku wyborców z Michigan, Pensylwanii oraz Wisconsin z klasy średniej lub do niej aspirujących.
Jaka jest odpowiedź republikanów?
Bazuje na krótkich, 60-sekundowych spotach emitowanych w telewizji i internecie, w których Harris jest krytykowana za komentarze z przeszłości, w tym te dotyczące ograniczenia dostępu do broni i zakazu wydobycia gazu metodą szczelinowania. W Mar-a-Lago, florydzkiej rezydencji Trumpa, mają jednak trwać gorące narady i spory doradców dotyczące tego, jak odwrócić negatywne kampanijne trendy. Krytyka spada m.in. na kandydata na wiceprezydenta J.D. Vance’a, który nie jest porywającym wiecowym mówcą i wobec którego sceptycznych pozostaje nie tylko wielu wyborców niezdecydowanych, lecz także republikanów. Pole manewru dla Trumpa jest ograniczone, najbliższe dni zdominuje w przekazie medialnym rozpoczynająca się w przyszłym tygodniu partyjna konwencja demokratów. ©℗