Szef resortu energetyki coraz częściej spotyka się z zarzutami niemówienia prawdy opinii publicznej.

Sytuacja w ukraińskiej energetyce pozostaje najtrudniejsza od początku wojny obronnej z Rosją. Systematyczne ostrzeliwanie infrastruktury wytwórczej i przesyłowej sprawiło, że dostawy prądu są nieregularne, a przerwy w dostawach trwają po kilka do kilkunastu godzin na dobę. Poważne są obawy przed zbliżającym się sezonem grzewczym. Jedną z ofiar tej sytuacji może być minister energetyki Herman Hałuszczenko, wielokrotnie przyłapywany na półprawdach i składaniu obietnic bez pokrycia.

Najgorsza sytuacja panowała w czerwcu i lipcu. Spółki energetyczne wprowadziły grafiki przerw w dostawach, które miały ułatwić planowanie rozkładu dnia obywatelom i przedsiębiorstwom. Wiele firm zawczasu wyposażyło się w agregaty prądotwórcze, przez co do codziennego gwaru miejskich ulic doszedł charakterystyczny odgłos pracy dieslowych generatorów. W sierpniu sytuacja ma się poprawić ze względu na zakończenie kilku dużych remontów i przeglądów infrastruktury, w tym w elektrowniach atomowych. 30 lipca był pierwszym od wielu tygodni dniem, gdy grafiki przerw w dostawach nie obowiązywały. Władze z ministrem Hałuszczenką na czele zapowiadają, że koniec lata i początek jesieni będą łatwiejsze. Problem w tym, że coraz mniej ludzi im wierzy.

Najpoważniejszy zarzut, jaki można usłyszeć pod adresem Hałuszczenki, dotyczy sytuacji z czerwca, gdy prezydent Wołodymyr Zełenski ogłosił na konferencji dotyczącej odbudowy Ukrainy w Berlinie plan rozbudowy zdolności produkcji energii elektrycznej w blokach gazowych do 1 GW jeszcze w tym roku. Bardziej zdecentralizowana wytwórczość ma być odpowiedzią na rosyjskie uderzenia w wielkie elektrownie i elektrociepłownie opalane węglem, które pamiętają czasy Związku Radzieckiego. Problem w tym, że eksperci ocenili zapowiedzi Zełenskiego jako nierealne. „W Berlinie Hałuszczenko wystawił i prezydenta, i cały kraj. Zełenski uwierzył wtedy swojemu ministrowi i ogłosił te liczby ze sceny, a teraz długo będzie niwelował skutki” – napisał czołowy komentator spraw zagranicznych Serhij Sydorenko. „To, co robi resort ostatnimi dniami, świadczy o moralnym bankructwie ministra” – dodał.

Hałuszczenko długo zaprzeczał też awarii transformatorów, jaka zdarzyła się w lipcu w Południowoukraińskiej Elektrowni Atomowej w obwodzie mikołajowskim. Awarię upublicznił 18 lipca Ołeksandr Charczenko, szef Centrum Badania Energetyki. Pożary dwóch transformatorów, które według Charczenki miały wybuchnąć ze względu na wysokie temperatury, doprowadziły do czasowego odłączenia jednego z reaktorów od sieci, co wzmogło problemy z dostawami prądu w kraju. Podczas tzw. godziny pytań do członków rządu, podczas której deputowani Rady Najwyższej mogą prosić ministrów o wyjaśnienia, szef resortu energetyki przekonywał, że podobne rewelacje to element rosyjskiej operacji propagandowej. Ministerstwo zwróciło się nawet do władz o pociągnięcie do odpowiedzialności karnej ludzi, którzy „rozpowszechniają rosyjską propagandę i destabilizują sytuację na Ukrainie”.

W reakcji opozycyjny poseł Jarosław Żełezniak poprosił w interpelacji o wyjaśnienia spółkę przesyłową Ukrenerho. Ta potwierdziła fakt awarii i szczegółowo opisała jej skutki polegające na zwiększeniu deficytu energii. To samo stwierdziła później także Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej.

Argumentacja, polegająca na określaniu niepożądanych informacji mianem wrzutek Kremla, zdarza się Hałuszczence częściej. W zeszłym roku mówił tak o medialnych doniesieniach, które wskazywały na możliwość jego odwołania. Minister przekonywał, że to próba storpedowania jego współpracy z Amerykanami. Obecnie resort podaje, że operacją Rosjan są ostrzeżenia przed problemami z dostawami energii i ciepła zimą. „Jedną z głównych narracji wroga jest ta o «czarnej zimie» dla Ukraińców, jakoby przygotowania do niej miały się nie udać” – czytamy w komunikacie z 30 lipca. Eksperci nie ukrywają jednak, że sezon grzewczy będzie trudny. ©℗