Zmiana retoryki białoruskich władz nie wynika jedynie z pogróżek Warszawy o możliwym zamknięciu granicy dla tranzytu ani interwencji dyplomatycznej Chin. Przyspieszyła również dynamika relacji Mińska z Rosją i Ukrainą.

Alaksandr Łukaszenka przeprowadził wczoraj naradę w sprawie rozwoju przemysłu. Podczas publicznej części spotkania jak zwykle w takich przypadkach wygłosił przemówienie, które niekiedy luźno tylko nawiązywało do tematu wiodącego. Przywódca, którego 30-lecie rządów minęło w sobotę, tłumaczył, że najważniejszymi partnerami handlowymi jego kraju pozostają Rosja i Chiny.

Zmiana tonu

Ale znalazł też parę ciepłych słów dla Zachodu, który zwykle służy jako straszak i symbol wrogich zapędów grożących wciągnięciem Białorusi do III wojny światowej. – Unia Europejska to są przecież nasi sąsiedzi. Trzeba znaleźć drogę do współpracy z nimi. Jeśli oni muszą coś kupić, a my musimy coś sprzedać na ich rynku, to interes jest korzystny dla obu stron – przekonywał.

Jednocześnie o swoich polskich korzeniach przypomniał sobie świeżo upieczony szef MSZ Maksim Ryżankou. Dyplomata w latach 2003–2005 pracował w ambasadzie w Warszawie, gdy na jej czele stał Pawieł Łatuszka, dzisiaj jeden z czołowych, a na pewno najambitniejszych liderów opozycji (notabene w efekcie tej współpracy Ryżankou odbił Łatuszce żonę). – Ja Polskę trochę znam i rozumiem. Miałem babcię Maryję Hienrychaunę i mamę Branisławę Francaunę (Marię, córkę Henryka, i Bronisławę, córkę Franza lub Franciszka – red.). Po tej linii to polska część mojego genotypu – mówił w czwartek na kanale ANT w programie, którego prowadzącym jest… minister informacji Marat Markau. – Dlatego kiedy panu powiem, że moja babcia do ostatnich dni chodziła do Czerwonego Kościoła (świątynia na centralnym placu Mińska, w 2022 r. odebrana przez reżim katolikom – red.) i modliła się po polsku, zrozumie pan, że i ja rozumiem, czym jest polski naród, jego dążenia, mentalność – zapewniał.

Wspomnieniom towarzyszył wniosek natury politycznej. – Polska nigdy nie będzie działać na szkodę swoich interesów – ciągnął. – To, co robią, na dziś odpowiada ich interesom – podkreślił. To nowość, ponieważ białoruska propaganda zwykle przedstawia Polskę jako marionetkę Amerykanów, która wykonuje określane przez nich zadania, nakierowane na destabilizację regionu, wbrew interesom zwykłych Polaków. W tę stronę zresztą zdawało się zmierzać pytanie zadane przez Markaua, na które Ryżankou odpowiedział pojednawczo, choć jednocześnie zapewnił, że „szantaż naszym tranzytem nie udał im się wcale”, a podczas spotkań z Chińczykami wyjaśnienia Mińska zostały nie tylko zrozumiane, lecz także przyjęte. W ten sposób Ryżankou odniósł się do tezy, o której pisaliśmy w DGP: prezydent Andrzej Duda podczas wizyty w Chinach prosił o dyplomatyczną interwencję w Mińsku w celu złagodzenia kryzysu migracyjnego.

Spokojniej na naszej granicy

Polska Straż Graniczna faktycznie melduje o spadku skali problemu. Jeśli wierzyć liczbom, w I poł. 2024 r. granicę nielegalnie próbowało przekroczyć średnio ponad 100 osób dziennie. Obecnie to zwykle 30–80 prób, a 12 lipca resort spraw wewnętrznych meldował, że w ciągu pierwszego miesiąca obowiązywania strefy buforowej „liczba prób nielegalnego przekraczania granicy spadła o ok. 65 proc. w porównaniu z analogicznym okresem przed wprowadzeniem ograniczeń”. Resort wiąże to z powrotem do zasad obowiązujących za rządów Mateusza Morawieckiego, ale fakt jest też taki, że zbiegło się to z wizytą Dudy w Chinach, powtarzającymi się ostrzeżeniami przed wstrzymaniem tranzytu (w poniedziałek ponowił je w Radiu Zet wiceszef dyplomacji Andrzej Szejna) i zaostrzonymi kontrolami wwożonych zza Buga towarów. Także wiceszef MSWiA Michał Duszczyk mówił w Tok FM, że „sytuacja na granicy jest dużo spokojniejsza”.

Sprzeczne synały dla Zachodu

Symboliczny gest został wykonany pod adresem całej Europy. W piątek Mińsk zniósł wizy dla obywateli 35 państw, rozszerzając zasady obowiązujące dotychczas Litwinów, Łotyszy i Polaków. Z kolei w niedzielę przewodniczący Sądu Najwyższego Walancin Sukała zapowiedział, że amnestia, ogłoszona przez Łukaszenkę 3 lipca, będzie „aktywnie stosowana przez najbliższe sześć miesięcy”. Dotychczas z więzień wyszło kilkunastu więźniów politycznych, z których najbardziej znany jest chory na raka polityk Ryhor Kastusiou (innych nazwisk nie znamy).

Ten trend nie jest jednak jednoznaczny. Obrońcy praw człowieka w lipcu ustalili nazwiska 25 nowych więźniów sumienia. Polska oprócz likwidacji presji na granicy i wydania mordercy żołnierza Mateusza Sitka stawia warunek uwolnienia działacza mniejszości polskiej Andrzeja Poczobuta.

Trendowi łagodzenia napięć przeczy skazanie na karę śmierci obywatela Niemiec. Ze skąpych relacji propagandy wynika, że Rico Krieger miał przyjechać na Białoruś, udając turystę, a został skazany za udział w akcie dywersji przeprowadzonym na polecenie Ukrainy. „Nasza Niwa” pisze, że może chodzić o wysadzenie w 2023 r. w rosyjskim obwodzie briańskim białoruskiego pociągu z paliwem. Związki Kriegera z Ukrainą są niejasne (Pułk Konstantego Kalinowskiego, z którym miał być związany, zaprzecza). Rosyjscy propagandyści z EADaily piszą, że 29-latek służył jako medyk, trafił do niewoli, po czym został wydany Białorusinom, co podważa wersję oficjalną. Niezależnych potwierdzeń obu wersji brak.

Mińsk sugeruje rozmowy z Berlinem; być może Krieger wróci do domu w zamian za Wadima Krasikowa, rosyjskiego oficera odsiadującego w RFN wyrok za zabicie w 2019 r. Zelimchana Changoszwilego, czeczeńskiego komendanta z gruzińskim paszportem. Wcześniej media pisały o jego możliwej wymianie za Aleksieja Nawalnego, który jednak zmarł w obozie.

Moskwa luzuje smycz?

Równie ciekawe rzeczy dzieją się w białoruskiej polityce wschodniej. Mińsk chwali się zbliżeniem z Chinami. Białoruś stała się pełnoprawnym członkiem Szanghajskiej Organizacji Współpracy, a chińscy żołnierze wzięli udział we wspólnych manewrach wojskowych. Równolegle Łukaszenka niespodziewanie ogłosił wycofanie wojsk znad ukraińskiej granicy, tłumacząc to odpowiedzią na analogiczny ponoć krok Kijowa. – Nie mamy żadnych trudności z Ukraińcami i mam nadzieję, że tak pozostanie – tłumaczył, po czym nad Białorusią zaczęły latać rosyjskie drony bojowe.

Wszystko to można tłumaczyć na kilka sposobów. Jedna wersja głosi, że wyraźna zmiana polityki Mińska wiąże się z rosnącymi naciskami Rosjan na skierowanie białoruskiej armii do wojny z Ukrainą. Rosjanom jest potrzebny sukces przed rozmowami pokojowymi, do których przymierzają się wszystkie strony.

Ale całą rozgrywkę można też wiązać z rokowaniami w inny sposób. Być może Łukaszenka daje do zrozumienia, że odzyskuje autonomię w relacjach z Rosją, by zaoferować swoje usługi w charakterze mediatora. W 2022 r. bez zgody Mińska na przejście rosyjskiego wojska Kreml nie podszedłby pod Kijów, ergo nie byłoby zbrodni, których symbolem stała się podkijowska Bucza. Biorąc to pod uwagę, trudno sobie wyobrazić, by Kijów czy – szerzej – Zachód przystał na usługi pokojowe Łukaszenki. W lutym i marcu 2022 r. rosyjsko-ukraińskie rozmowy zaczęły się wprawdzie na Białorusi, ale było to jeszcze przed Buczą, a na niekorzyść Łukaszenki gra dodatkowo to, że część uczestników tamtych rokowań skarżyła się na podtrucie.

Ale zagranie białoruską kartą może posłużyć Rosji na zasadzie kontrastu. Na tle oferty Łukaszenki ewentualna mediacja Chin albo Węgier może już nie wyglądać na nieakceptowalną. A skoro tak, Rosji opłaca się i tak przecież kontrolowane zwolnienie Łukaszenki ze smyczy. ©℗