Do tego erozja jakości instytucji służb zapewniających bezpieczeństwo i zanik komunikacji między nimi. Gdy do tego dodać zdeterminowanego szaleńca oraz niekompetencję, to nikt nie powinien być niestety zaskoczony wydarzeniami na wiecu w Butler. To jest Ameryka.
Zacznijmy od polaryzacji, tematu opisywanego szeroko. We wszystkich badaniach, jakąkolwiek metodologię przyjąć, widać w ostatnich latach jej zastraszający przyrost i średnio widać pomysły na to, jak odwrócić trend. Stany Zjednoczone okopują się w dwóch obozach, brakuje wzajemnego zrozumienia, coraz więcej Amerykanów nie chce mieć za sąsiada osoby o przeciwnych poglądach czy nie życzy sobie, by jego dzieci wchodziły w związek małżeński z politycznym oponentem. Mniej więcej trzy czwarte Amerykanów jest zdania, że kraj jest podzielony bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Co czwarty demokrata twierdzi, że republikanie są zagrożeniem dla państwa, co trzeci republikanin uważa tak o demokratach. Z roku na rok obserwujemy wzrost „przestępstw z nienawiści” i spadek zaufania do instytucji publicznych. W mediach społecznościowych roi się od teorii spiskowych, a algorytmy promują treści wzmacniające już utrwalone poglądy. Straszenie wojną domową jest na wyrost, ale polaryzacja stanowi realny problem, powoduje, że państwo staje się słabsze, bardziej dysfunkcyjne, a ludzie wobec siebie, rządu, polityków czy sędziów – podejrzliwi.
Taka atmosfera panuje w społeczeństwie uzbrojonym po zęby, które ma więcej sztuk broni palnej niż mieszkańców. Gdzie na skutek ran postrzałowych rocznie ginie ok. 50 tys. osób. Kultura dostępu do broni ma się jednak doskonale, nie widać na ten temat głębszej refleksji, na horyzoncie nie widać żadnych poważnych zmian mających na celu poprawę bezpieczeństwa publicznego. W Pensylwanii, gdzie doszło do zamachu na Donalda Trumpa, przepisy pozwalają na swobodne noszenie broni bez pozwolenia, nie trzeba jej rejestrować czy zgłaszać jej sprzedaży. Łatwo, bardzo łatwo, by wpadła w niepowołane ręce. Nie ma mechanizmu kontroli, państwo w najlepszym wypadku jest półobecne. Jest skostniałe, w znacznej mierze zatraciło umiejętność ewolucji, dostosowywania się. Broń, z której strzelał w sobotę zamachowiec, to AR-15, najbardziej popularny karabin w USA, ogólnokrajowy symbol debaty na temat ewentualnych ograniczeń.
Na polaryzację i masowy dostęp do broni nakłada się jeszcze erozja jakości służb. Jako główny przykład w ostatnich latach należy tu podać szturm zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol z 6 stycznia 2021 r. Brak elementarnej koordynacji między agencjami sprawił, że Kongres był słabo chroniony, na ulicach w Waszyngtonie nie było tego dnia wystarczającej liczby funkcjonariuszy, a straż Kapitolu nie była ani odpowiednio wykwalifikowana, ani uzbrojona. Choć FBI i inne agencje miały wcześniej informacje o planowanych zamieszkach, to nie przekazały ich służbom w terenie. Wszystko było spóźnione, panował chaos, ze względu na skomplikowany i anachroniczny system prawny Dystryktu Kolumbii przez kilka godzin utrzymywał się paraliż decyzyjny. Narodowej traumie 6 stycznia 2021 r. można było zapobiec. Tak samo jak sobotniej próbie zamachu na Trumpa, bo nie trzeba być wybitnym ekspertem czy czekać na wyniki śledztwa, by zobaczyć rażące błędy po stronie Secret Service.
I tak atak na Trumpa wpisuje się w obfity kanon amerykańskiej historii przemocy na tle politycznym. Dość wspomnieć, że czterech urzędujących prezydentów USA zostało zastrzelonych. Gdyby liczyć wszystkie poważniejsze nieudane próby zamachów, to liczba jest dwucyfrowa. Szturmy na Kapitol to też nic nowego, dochodziło do nich w przeszłości, czy to na poziomie federalnym czy stanowym. Przykłady radykalnych politycznych działań w ostatnich latach? Jest ich sporo. W kwietniu 2020 r. do kapitolu stanu Michigan wtargnęli uzbrojeni m.in. w broń długą protestujący, którzy sprzeciwiali się ograniczeniom związanym z pandemią koronawirusa. W tym samym Michigan spiskowcy z organizacji Wolverine Watchmen planowali porwanie gubernator Gretchen Whitmer i przewiezienie jej do Wisconsin, gdzie miała być postawiona przed samozwańczym sądem za rzekome przekroczenie uprawnień. Plany obejmowały również zamachy na policjantów, wywoływanie zamieszek i wysadzenie mostu, aby utrudnić reakcję policji. Tym razem służby zadziałały. Tak nie było w maju 2023 r. Mimo ochrony Secret Service intruz dostał się do domu Jake’a Sullivana, najważniejszego doradcy Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego.
Wydarzeniami w Butler Ameryka nie powinna być zaskoczona, a jednak jest. „To nie jesteśmy my”, „to nie jest część naszego dziedzictwa” – rzuca zaklęcia Biden, mimo że do masowych strzelanin dochodzi cyklicznie, a wkraczającej w świat polityki przemocy tak naprawdę nigdy nie udało się w USA wyrugować. Nam też to wszystko nie spina się z wizją Stanów Zjednoczonych jako kraju stojącego instytucjami, wysokowydajnego, to nie licuje z tak prężną i zorganizowaną armią. Tak będzie do następnego razu, gdy znowu zostaniemy zaskoczeni tym, że państwo amerykańskie w jakiś sposób nie dowiozło. Najwyższy czas pożegnać się z amerykańskim snem i zainspirować np. Markiem Twainem, który pisał, także w kontekście instytucji w USA, że „wśród wielu humorystycznych rzeczy na świecie znajduje się też przekonanie białego człowieka, że jest mniej dziki niż inni dzicy”. ©℗