Za trzy tygodnie w Waszyngtonie odbędzie się szczyt liderów Sojuszu. Bez sensacji, bo w cieniu kampanii prezydenckiej w USA.

Spotkanie potrwa od 9 do 11 lipca. O głównych planowanych punktach tego spotkania opowiadał ambasador USA w Polsce Mark Brzeziński na niedawnej konferencji Defense24 Days. Jego zdaniem istotne będzie podkreślenie tego, że artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego mówiący, że atak na jeden kraj będzie potraktowany tak jak atak na wszystkich sojuszników, jest „żelazny”. Podkreślone zostanie także, że w tym roku już ok. 20 z 32 państw Sojuszu wyda co najmniej 2 proc. PKB na obronność i zostanie wykonany kolejny krok w integracji Ukrainy z NATO.

– W kwestii Ukrainy ustaliliśmy plan, jak Sojusz będzie koordynować wsparcie Ukrainy i szkolenie jej żołnierzy. W Wiesbaden powstanie specjalne dowództwo, którym będzie dowodzić trzygwiazdkowy generał – wyjaśniał w piątek sekretarz generalny Jens Stoltenberg po ostatnim spotkaniu ministrów obrony przed lipcowym szczytem. W tej jednostce ma służyć ok. 700 żołnierzy. Norweg tłumaczył, że Sojusz będzie się skupiał na czterech obszarach: prócz koordynacji i treningu także na natychmiastowych dostawach uzbrojenia (m.in. zestawów do obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej), długoterminowej pomocy finansowej (mowa o 40 mld dol.) i zbliżeniu Ukrainy do członkostwa w Sojuszu. Jednak na razie w tych dwóch ostatnich punktach nie ma zgody wśród sojuszników, m.in. dotyczącej języka, jakim organizacja będzie mówić w Waszyngtonie o przyszłym członkostwie Ukrainy. W najbliższych dniach powinniśmy się doczekać kolejnych potwierdzeń przesłania obrońcom ukraińskim zestawów do obrony powietrznej.

Według słów ambasadora Brzezińskiego oprócz Ukrainy ważnym punktem będzie także podkreślenie więzi NATO z sojusznikami z Azji: Japonią czy Koreą Południową i Australią.

Jakie są polskie oczekiwania wobec szczytu? – Przede wszystkim zabiegamy, aby waszyngtoński szczyt pokazał znaczący postęp we wdrażaniu pakietu decyzji w zakresie odstraszania i obrony przyjętych na poprzednim szczycie, w Wilnie. Kluczową kwestią jest zapewnienie optymalnej wykonalności nowych planów obronnych – tłumaczą DGP urzędnicy z Centrum Operacyjnego MON. W uproszczeniu chodzi o to, by te plany wypełnić treścią, czyli by państwa sojusznicze były w stanie wystawić wojska, które będą w stanie te plany wykonać.

Jeśli chodzi o Ukrainę, to oczekujemy, „aby szczyt wysłał jednoznaczny polityczny sygnał o nieodwracalności członkostwa Kijowa w NATO oraz wskazał na postępy poczynione przez Ukrainę na drodze do Sojuszu od ubiegłorocznego szczytu w Wilnie”. – Na tym szczycie plany Sojuszu dotyczące działań dla Ukrainy są bardzo bliskie temu, co my postulowaliśmy – opowiada nam osoba, która była zaangażowana w przygotowanie tego spotkania. – My z tego jesteśmy zadowoleni – dodaje.

Warto jednak pamiętać, że szczyt odbędzie się cztery miesiące przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych i będzie się wpisywał w kampanię wyborczą. Były prezydent Donald Trump wielokrotnie krytykował kraje sojusznicze, szczególnie Niemcy, za to, że nie wydają na obronność co najmniej 2 proc. PKB. Urzędującemu prezydentowi Joemu Bidenowi zapewne będzie zależeć na tym, by obyło się bez większych kontrowersji, m.in. dlatego polska strona tematu tzw. nuclear sharing, o którym ostatnio było dużo, głośno podnosić nie będzie. ©℗