– Jestem prezydentem, ale też ojcem. Kocham naszego syna, jesteśmy dumni z tego, jakim jest teraz człowiekiem. Zaakceptuję wyrok i będę szanował postępowanie wymiaru sprawiedliwości – tak brzmiały pierwsze słowa Joego Bidena na wieść o skazaniu przez sąd w stanie Delaware jego syna Huntera. Ława przysięgłych uznała 54-latka za winnego nielegalnego posiadania broni. W Stanach Zjednoczonych syn urzędującego prezydenta jeszcze nigdy nie został skazany w procesie karnym.
Winę Huntera orzekła wprawdzie ława przysięgłych, ale orzeczenie kary leży po stronie sędzi federalnej Maryellen Noreiki. Prawdopodobnie nastąpi to w ciągu kilku najbliższych tygodni. Maksymalnie prezydenckiemu synowi grozi 25 lat więzienia, ale taka kara jest bardzo mało prawdo podobna, bo Hunter nigdy wcześniej nie był karany, a zakupionej broni nie używał w celach kryminalnych. Spekuluje się o kilkunastu miesiącach. Wątpliwe też, by wobec Huntera zastosowano wcześniej tymczasowy areszt, zostanie mu wskazana też konkretna data, kiedy ma stawić się w ośrodku dla osadzonych. Od orzeczenia kary osądzony będzie miał 30 dni na odwołanie, co już zapowiadają prawnicy Huntera. Prezydent Biden twierdził we wcześniejszych deklaracjach, że nie zamierza skorzystać z prawa łaski wobec swojego syna.
Zarzuty prokuratury skupiają się na kłamstwie przy formularzu koniecznym do zakupu broni. HunterBiden zaznaczył w nim, że nie zażywa nielegalnie narkotyków i nie jest uzależniony. Prokuratura, a za nią ława przysięgłych uznały, że to nieprawda. Wśród dowodów była m.in. wiadomość tekstowa, w której niedługo po zakupie broni pisał, że „śpi w samochodzie i pali”. A także zeznania Hallie Biden (wdowa po jego zmarłym bracie Beau), z którą pozostawał wtedy w krótkim romantycznym związku, a która opowiedziała, że znalazła pistolet Huntera obok kokainy w jego samochodzie. Było to kilkanaście dni po zakupie, Hallie broń wyrzuciła. Prokuratura kreśliła obraz Huntera jako osoby nieodpowiedzialnej, zakłamanej, nieliczącej się z pieniędzmi i w sidłach nałogu. Taki wizerunek Huntera potwierdzały także zeznania przed sądem jego byłej żony oraz tancerki z klubu dla dorosłych, z którą umawiał się w przeszłości.
Obrona przyjęła linię polegającą na podkreślaniu walki z uzależnieniami, opisywanej we wspomnieniach Huntera, wydanych także na polskim rynku pod tytułem „Same piękne rzeczy”. W książce opisywana jest także jego nieudana kariera biznesowa, życie w cieniu ojca, wpływowego waszyngtońskiego polityka, oraz rozpad małżeństwa. Prawnicy Bidena juniora próbowali go opisać jako osobę chorą, która choć pogubiona, to jest wrażliwa i rodzinna. Podkreślano, że od 2019 r. oskarżony „jest czysty”.
Hunter to czarna owca rodziny Bidenów, przyciągająca od wielu już lat szerokie zainteresowanie mediów, zwłaszcza konserwatywnych i krytycznych wobec prezydenta. W USA, kraju zmagającym się z potężnym problemem uzależnień, jednocześnie znajduje jednak sporo zrozumienia, także wśród politycznych przeciwników swojego ojca. A w sprawie dotyczącej nielegalnego zakupu broni także nieoczywistych sojuszników, czyli republikanów postulujących zapewnienie jak najszerszego dostępu do niej. – Być może Hunter powinien za coś siedzieć w więzieniu, ale z pewnością nie za zakup broni – ocenił sytuację republikański kongresmen z Kentucky Thomas Massie. Po prawej stronie nie brak libertariańskich głosów, że żadne uzależnienie od narkotyków czy alkoholu nie powinno blokować drogi dostępu do broni.
– Jest wiele rodzin, które patrzą, jak ich bliscy toczą bitwę z uzależnieniem. One rozumieją uczucie dumy, gdy widzi się ukochaną osobę wychodzącą na prostą, silną i zdeterminowaną, by wydobrzeć – podkreślił po decyzji ławy przysięgłych Joe Biden. Wszystko jest na tyle delikatne, że rodzinę prezydenta początkowo po wyroku oszczędzał nawet Donald Trump, rywal Bidena w walce o Biały Dom. Po kilku godzinach jednak bezceremonialnie stwierdził na jednym z portali społecznościowych, że „Hunter Biden jest straszną osobą”, podkreślając zarazem że „ciężko go winić o to, że chciał broń, co jest danym przez Boga prawem chronionym przez drugą poprawkę”.
W swojej krytyce rodziny Bidenów republikanie skupiają się na biznesowych powiązaniach Huntera, przypominając o tym, że był w zarządach chińskiej i ukraińskiej firmy, gdy jego ojciec był wiceprezydentem USA. Dzięki temu – jak argumentują – miał transferować do rodziny miliony dolarów, a także wpływać na politykę zagraniczną Białego Domu. Zdaniem otoczenia Trumpa to są poważniejsze zarzuty, o czym wspominała rzeczniczka kampanii Trumpa Karoline Leavitt, oceniając, że proces w Delaware „jest odwróceniem uwagi od prawdziwych przestępstw kryminalnej rodziny Bidenów”. W sprawach dotyczących zagranicy jednak nie toczą się przeciwko Hunterowi postępowania sądowe. Co innego w sprawach podatkowych, bo tu Huntera czeka kolejny proces. Zarzuca mu się, że unikał płacenia podatków, można więc zakładać, że syn prezydenta niebawem wróci na pierwsze strony gazet. ©℗