Waszyngton straszy Chiny sankcjami w nadziei, że groźby wystarczą, aby zatrzymać współpracę z Moskwą.

Amerykanie chcą przekonać Chiny do zaprzestania dostaw technologii podwójnego zastosowania do Rosji. Podczas odbywającej się właśnie wizyty w Państwie Środka sekretarz stanu USA Antony Blinken ma przekazać chińskim przywódcom, że Waszyngton pracuje nad pakietem sankcji, który grozi odcięciem niektórych chińskich banków od globalnego systemu finansowego.

Na razie możliwość ich nałożenia Amerykanie wykorzystują jako straszak. Odcięcie banków od dostępu do dolara – waluty dominującej w globalnym handlu – jest postrzegane jako ostateczność. Głównie ze względu na wpływ takich sankcji na globalną gospodarkę i kruche stosunki chińsko-amerykańskie.

Stanowiłyby one spore zagrożenie dla Państwa Środka, które boryka się ze spowolnieniem gospodarczym, wywołanym m.in. kryzysem na rynku nieruchomości. Pytanie, czy osłonę ochronną przed ewentualnymi sankcjami zapewniłby Chińczykom wzrost wykorzystania juana i innych walut lokalnych w handlu międzynarodowym? Odejście od dolara stało się jedną z kluczowych ambicji Władimira Putina i Xi Jinpinga po wybuchu wojny w Ukrainie. W realizacji tego celu pomóc ma m.in. zwiększenie wykorzystania lokalnych walut przez Nowy Bank Rozwoju (NDB), czyli tzw. bank BRICS. Państwa należące do bloku utworzyły go w 2015 r. jako alternatywę dla zdominowanych przez USA instytucji finansowych typu Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział przed ubiegłorocznym szczytem BRICS w Johannesburgu, że dedolaryzacja grupy jest „nieodwracalna” i nabiera tempa. Prezeska NDB Dilma Rousseff komentowała zaś, że bank zacznie udzielać pożyczek w walucie południowoafrykańskiej i brazylijskiej. – Tak, aby zmniejszyć zależność od dolara i promować bardziej wielobiegunowy system finansów międzynarodowych – stwierdziła.

Zdaje się jednak, że chińskie przedsiębiorstwa nie są równie przekonane do narodowej waluty. Oficjalne dane Ludowego Banku Chin pokazują, że depozyty walutowe wzrosły z 778,9 mld dol. we wrześniu do 832,6 mld dol. w marcu. To znaczy, że część chińskich przedsiębiorstw wstrzymuje się z konwersją swoich zysków na walutę krajową. Dzieje się tak choćby ze względu na osłabienie juana, który stracił 5 proc. wartości w stosunku do dolara od początku 2023 r. Chińscy eksporterzy nie spieszą się z konwersją swoich zysków, także dlatego że stopy procentowe poza granicami kraju są wyższe. Agencja Reutera podała w ubiegłym tygodniu, że firmy z Chin wolą przechowywać dolary amerykańskie na zagranicznych depozytach, na których mogą zarobić 6 proc., w porównaniu z 1,5 proc. na depozytach w juanach w kraju.

Dlatego Amerykanie wierzą, że ofensywa dyplomatyczna wystarczy, by przekonać Chińczyków do ograniczenia swojego wsparcia dla Kremla. Tym bardziej że podobne straszaki działały w przeszłości. W obawie przed sankcjami wtórnymi część chińskich banków, w tym ICBC i CITIC, przestała na początku 2024 r. obsługiwać transakcje dokonywane przez usankcjonowane rosyjskie podmioty. Decyzję podjęły po tym, jak w grudniu ub.r. prezydent USA Joe Biden podpisał rozporządzenie wykonawcze, które upoważniło Departament Skarbu do nałożenia sankcji na banki wspierające rosyjski przemysł wojskowy.

Chińczycy widzą zresztą, jak sankcje wpływają na rosyjską gospodarkę. Rosyjska firma Norilsk Nickel, której prezesem jest oligarcha Władimir Potanin, poinformowała ostatnio, że do 2027 r. przeniesie część produkcji miedzi do Chin. Potanin powiedział w rozmowie z rosyjskim Interfaxem, że sankcje zmniejszyły przychody Norilsk o co najmniej 15 proc. od 2022 r., m.in. ze względu na trudności związane z płatnościami międzynarodowymi, odmowami dostaw i rabatami cenowymi. Potanin twierdzi, że w rezultacie firma została zmuszona „przenieść produkcję tam, gdzie towar jest konsumowany, a produkt końcowy będzie sprzedawany jako chiński”. – Chiński towar jest znacznie trudniejszy do objęcia sankcjami w Chinach niż rosyjski dostarczany do Chin – komentował. Oligarcha uważa, że nowy plan ochroni eksport Norilsk przed rosnącą presją USA na transakcje finansowe z Rosją.

Pytanie, czy groźba sankcji wystarczy do zahamowania machiny wojennego wsparcia Chin dla Rosji. Jak przekonywała w rozmowie z „Financial Times” Alexandra Prokopenko, była urzędniczka rosyjskiego banku centralnego, zarówno Rosjanie, jak i Chińczycy nieustannie dostosowują się do nowych warunków. Choć największe chińskie banki wycofały się z obsługi rosyjskich klientów, zostały one stopniowo zastąpione przez mniejsze, regionalne instytucje, które mają niewielki udział w gospodarce denominowanej w dolarach, a w konsekwencji w mniejszym stopniu obawiają się kar ze strony USA. ©℗