- Egipt, Indonezja, Azerbejdżan – zaskakująca koalicja
- USA wesprą misję, ale pozostaną poza Gazą
- Drugi etap rozejmu z Hamasem
- Hamas nie chce złożyć broni
- Egipt już szkoli Palestyńczyków
Brytyjski „Guardian” ujawnił, że egipskie dowództwo nad planowanymi siłami stabilizacyjnymi zostało już wstępnie zaakceptowane przez partnerów zachodnich. Z kolei „Times of Israel” doprecyzował, że do składu międzynarodowego kontyngentu dołączyć mają wojska Indonezji oraz Azerbejdżanu.
USA i państwa europejskie – jak podkreślono – „popierają przygotowywaną decyzję RB ONZ, która nada siłom międzynarodowym w Strefie Gazy szerokie uprawnienia”. Co ważne, Waszyngton nalega, by formacja ta nie miała formalnego statusu sił pokojowych ONZ, ale działała „na zasadach podobnych do wojsk wysłanych na Haiti, by walczyć tam z uzbrojonymi gangami”.
Egipt, Indonezja, Azerbejdżan – zaskakująca koalicja
„Na wysłanie swoich wojsk do Strefy Gazy w ramach misji stabilizacyjnej zgodził się Azerbejdżan” – podał „Times of Israel”, powołując się na trzy niezależne źródła. Choć władze w Baku wciąż oficjalnie milczą, to jedno państwo już potwierdziło swoje zamiary publicznie. „Jedynym państwem, które oficjalnie zapowiedziało swój udział w misji, gdyby otrzymała ona mandat ONZ, jest jak dotąd Indonezja”.
W tle przewija się także Turcja, która – jak informowały media – wcześniej deklarowała gotowość do udziału w misji. Jednak ze względu na napięte relacje z Izraelem „nie jest jasne, czy zgodziłby się na to Izrael”.
USA wesprą misję, ale pozostaną poza Gazą
Waszyngton nie zamierza całkowicie oddać inicjatywy, ale też nie chce stać się okupantem. „USA mają skierować ok. 200 żołnierzy, którzy nie zostaną jednak wysłani na palestyńskie terytorium, ale będą wspierać działania stabilizacyjne z Izraela”.
To sprytne posunięcie: udział bez ryzyka politycznej kompromitacji w razie niepowodzenia.
Drugi etap rozejmu z Hamasem
Plan wejścia międzynarodowych sił stabilizacyjnych (ISF) to element drugiej fazy porozumienia rozejmowego między Izraelem a Hamasem. „10 października wstrzymano walki i od tego dnia obowiązuje pierwsza faza umowy”. Kolejne założenia są jednak znacznie bardziej ambitne – i kontrowersyjne.
Druga część przewiduje „złożenie broni przez Hamas, przekazanie władzy w Strefie Gazy tymczasowej administracji palestyńskiej i stworzenie nowych sił policyjnych, które byłyby wspierane i szkolone przez ISF”.
Hamas nie chce złożyć broni
Choć przedstawiciele tej organizacji wielokrotnie sygnalizowali gotowość do oddania władzy, to jednocześnie jasno zaznaczali – „są gotowi oddać władzę, ale nie złożą broni”. To największy zgrzyt w całym przedsięwzięciu.
Nieoficjalnie dyplomaci ostrzegają, że jeśli Hamas nie podporządkuje się nowej strukturze bezpieczeństwa, międzynarodowy kontyngent stanie się nie tyle „siłami stabilizacyjnymi”, co stroną konfliktu. A to oznaczałoby otwartą wojnę z organizacją, która wciąż dysponuje potężnym arsenałem.
Egipt już szkoli Palestyńczyków
Na jaw wychodzą także informacje zza kulis. „Wall Street Journal” donosił jeszcze w sierpniu, że „Egipt już szkoli setki Palestyńczyków, którzy mają wejść w skład liczącej ok. 10 tys. funkcjonariuszy nowej policji w Strefie Gazy”. W praktyce oznacza to, że Kair od miesięcy przygotowuje się do przejęcia roli faktycznego administratora bezpieczeństwa na tym terytorium.
Nowy porządek na Bliskim Wschodzie?
Jeśli wszystkie elementy układanki zostaną złożone, świat stanie się świadkiem najbardziej nietypowej misji stabilizacyjnej XXI wieku. Egipt – tradycyjny mediator, wspierany przez Indonezję – największy kraj muzułmański na świecie, Azerbejdżan – państwo z wrażliwą pozycją wobec Iranu – oraz USA, które działają „z dystansu”.
Pytanie brzmi: czy ta koalicja może działać bez pełnego rozbrojenia Hamasu? I przede wszystkim – kto właściwie będzie rządził Gazą za rok?