Samodzielny zakaz ma być ostatecznością. Warszawa liczy, że Komisja Europejska do czerwca sama ograniczy handel z Mińskiem i Moskwą.

W piątek w Wilnie, w formacie Trójkąta Lubelskiego, spotkali się przedstawiciele parlamentarnych komisji rolnictwa Litwy, Polski i Ukrainy. – Wypracowaliśmy wspólne stanowisko i będziemy się domagać od Komisji Europejskiej zdecydowanych działań zmierzających do zablokowania napływu produktów z Rosji i Białorusi. Jeżeli nie będzie innego wyjścia, być może podejmiemy decyzję o nałożeniu polskiego embarga – mówi DGP Mirosław Maliszewski, przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa.

Polskę oprócz Maliszewskiego reprezentowali wiceminister rolnictwa Stefan Krajewski oraz przedstawiciele wybranych branż producenckich. Jednym z głównych punktów rozmów było wezwanie Komisji Europejskiej do wprowadzenia embarga na wwóz na teren Wspólnoty produktów rolnych z Rosji i Białorusi. Polski resort rolnictwa oczekuje, że Bruksela podejmie stosowną decyzję najpóźniej do czerwca, a więc przed rozpoczęciem zbiorów, co pozwoli zredukować nadwyżki pszenicy i rzepaku. – Oczekujemy, że KE nałoży ogólnounijne embargo albo wyda zgodę na podjęcie takich decyzji przez poszczególne kraje członkowskie – mówi Maliszewski. – Sygnalizowaliśmy taką możliwość premierowi Donaldowi Tuskowi i należy ją traktować jak jednoznaczne stanowisko polskiego rządu na wniosek ministra Czesława Siekierskiego – dodaje, zaznaczając, że Polska traktuje taką opcję jak ostateczność.

Litwa, Polska i Ukraina umówiły się też, że przygotują wniosek do UE o sfinansowanie interwencyjnego skupu zbóż. Chodzi o zdjęcie z unijnego rynku kilkunastu milionów ton ziarna i wyeksportowanie ich poza Unię, głównie do Afryki i na Bliski Wschód. – To trudny temat, bo koszty takiej interwencji są bardzo wysokie. Jest to jednak działanie niezbędne, aby ceny na unijnym rynku wróciły do normalnych poziomów, bo obecnie są bardzo niskie – przekonuje Maliszewski. Kraje Trójkąta Lubelskiego będą też wnioskować do KE o pomoc w udrożnieniu kanałów tranzytu ukraińskiego zboża. Bruksela miałaby przeznaczyć dodatkowe środki na rozbudowę portów w Gdańsku i Kłajpedzie. – Rozmawialiśmy o tym, żeby część nadwyżki z Polski wywozić przez Litwę, skoro nasze porty są zapchane. I my, i Litwini potrzebujemy rozbudowy kanałów eksportu, by go jeszcze pobudzić i przed nowym sezonem obniżyć poziom zalegającego zboża – tłumaczy DGP minister Krajewski.

Rozmowy w Wilnie dotyczyły też dwustronnych relacji handlowych między Warszawą a Kijowem. Tu przełomu znów nie było. Ukraina nie zgadza się na żadne dodatkowe limity na eksport swoich produktów rolnych do Polski ponad te, które już wcześniej ustaliła KE. Jak mówi Maliszewski, Polska proponuje wprowadzenie systemu polsko-ukraińskich kontyngentów wolumenowych, co oznaczałoby, że każdorazowo ukraiński eksporter oraz polski importer musieliby uzyskać zgody swoich rządów na zawarcie transakcji. Limitom podlegałyby m.in. cukier, jaja, mrożone maliny, rzepak, sok jabłkowy czy zboże. – Ukraińcy są nieprzychylni tej koncepcji. Trwa wymiana stanowisk i argumentów, negocjacje są trudne – przyznaje przewodniczący komisji rolnictwa.

Podobnie sytuację ocenia minister Krajewski. – Dużego postępu w negocjacjach na razie nie ma, aczkolwiek problem nie jest już taki palący, bo Ukraińcy znów wysyłają większość zboża przez porty czarnomorskie – mówi. Kijów proponuje system licencyjny, w ramach którego ukraińscy oferenci musieliby zawczasu otrzymać licencję eksportową, na co z kolei nie chce się zgodzić Warszawa. Według danych Ministerstwa Finansów w 2023 r. z Ukrainy do Polski sprowadzono 1 mln t zbóż (bez ryżu), w tym 598 tys. t kukurydzy i 347 tys. t pszenicy. Od początku roku wolumen importu z Ukrainy znacząco spadł. W styczniu, z kiedy pochodzą ostatnie dostępne dane resortu finansów, do Polski trafiło jedynie 1,2 tys. t kukurydzy i 100 t pszenicy. Rok wcześniej, w styczniu 2023 r., było to odpowiednio 225 tys. t i 124 tys. t. ©℗