Putin rozkazał znaleźć dowody na współodpowiedzialność Ukrainy za piątkowy zamach.

Moskwa obwinia Ukrainę za piątkowy zamach terrorystyczny w Crocus City Hall w Krasnogorsku. Oficjalną linię Kremla określił prezydent Władimir Putin podczas narady z najwyższymi przedstawicielami władzy, którą zorganizowano w poniedziałkowy wieczór. Według oficjalnych danych w ataku afgańskiej sekcji samozwańczego Państwa Islamskiego (Da’isz) zginęło 139 osób, a 93 kolejne przebywają w szpitalach.

– Wiemy, że przestępstwo zostało popełnione rękoma radykalnych islamistów, z których ideologią sam świat islamu walczy od wieków – zaznaczył Putin. Później jednak dłużej rozwodził się nad historią ukraińskiego nacjonalizmu, by podsumować cały wywód stwierdzeniem, że „należy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego terroryści próbowali uciec właśnie na Ukrainę i kto tam na nich czekał”. To stanowisko podchwycili inni oficjele. Dyrektor Federalnej Służby Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew na pytanie telegramowego kanału Shot, czy za zamachem w Krasnogorsku stoi Da’isz, czy Ukraina, odpowiedział: „Oczywiście, że Ukraina”. – Putin znów rozmawiał sam ze sobą i znowu obwinił Ukrainę. Chora i cyniczna istota. Wszyscy wokół są według niego terrorystami, tylko nie on sam – komentował następnie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

W rosyjskiej przestrzeni publicznej pojawiają się wezwania do uznania Służby Bezpieczeństwa Ukrainy za organizację terrorystyczną. Wczoraj moskiewski sąd zgodził się zaocznie na aresztowanie dyrektora SBU Wasyla Maluka, za którym rozesłano przy okazji list gończy. Sprawa nie dotyczy ataku w Krasnogorsku. Jest związana z poniedziałkowym wywiadem Maluka dla ICTV, w którym oficer zasugerował, że to SBU stała za zamachami na rosyjskiego propagandystę Władlena Tatarskiego i byłego deputowanego Illę Kywę, który zdradził na rzecz Rosji, a także za próbami zabicia innych prowojennych działaczy, Ołeha Cariowa i Zachara Prilepina. Innym tematem rosyjskich dyskusji jest powrót do kary śmierci, na którą od 1997 r. obowiązuje moratorium. O takim kroku mówią kolejni deputowani, a państwowa agencja TASS przygotowała nawet materiał o historii najwyższego wymiaru kary na terenie kraju. ©℗

rozmowa

Moskwianie mogą się szykować na mobilizację

ikona lupy />
Garri Kasparow, założyciel Forum Wolnej Rosji, arcymistrz szachowy / EPA/PAP
Kreml już zdefiniował swoje stanowisko co do tego, kto odpowiada za piątkowy zamach w Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą. Władimir Putin przyznał, że sprawcami byli dżihadyści, ale dodał, że będzie szukał inicjatorów wśród Ukraińców i – szerzej – Zachodu. Czego możemy teraz oczekiwać po reżimie?

Eskalacja przeciwko Ukrainie będzie kontynuowana. Sądzę też, że nowa mobilizacja jest nie do uniknięcia. Putin już powiedział, że winna jest Ukraina. Dlatego nikt tego nie będzie teraz, rzecz jasna, podważać. To zaś oznacza, że będą odkrywać coraz to nowe „potwierdzenia” tej wersji. Nie wątpię, że zaraz zobaczymy informację, jakoby ukraińska ambasada w Tadżykistanie werbowała sprawców. Wszystko zostanie w ten sposób „odnalezione”, bo tak właśnie funkcjonuje system. Skoro kierownik, wódz coś powiedział, to znaczy, że tak ma być. Zmieni się przy tym ogólna atmosfera w Moskwie, ponieważ dla masowej mobilizacji Putin potrzebuje mieszkańców stolicy. Dotychczas pozostawali oni poza zainteresowaniem wojska. Rosyjskie władze będą próbowały zagarnąć jak najwięcej terytoriów. W pierwszej kolejności chodzi o Charków. Do tego potrzebują co najmniej 300 tys. nowych żołnierzy. Nie ulega wątpliwości, że teraz rozpoczną się przygotowania do nowej rosyjskiej ofensywy, żeby jeszcze tego lata zemścić się na Ukrainie.

A na Zachodzie? Sugestie, że za wszystkim stoją Amerykanie, też wyraźnie już wybrzmiały.

Oczywiście, kiedy Putin mówi Ukraina, ma na myśli Zachód. Propaganda już od lat prowadzi kampanię utrzymującą, że Rosja prowadzi wojnę z Sojuszem Północnoatlantyckim. W tej interpretacji, z punktu widzenia Putina, Ukraina jest jak grot włóczni, marionetka Zachodu, niesamodzielne państwo, bo takiego państwa jak Ukraina na świecie nie ma.

O Ukrainie jako państwie niezaistniałym Putin mówi co najmniej od szczytu NATO w Bukareszcie w 2008 r.

Ukraina to takie pseudopaństwo, które powinno się podzielić na części, a Ukraińcy nie istnieją jako naród, to w rzeczy samej Rosjanie, którzy mówią zepsutym rosyjskim. Władza mówi to otwarcie. Dlatego teraz znów sięgnie po tę koncepcję i ujmie ją w ramy ogólnej wojny z Zachodem. Putin przekonał Rosję, że o to w tej wojnie chodzi. To bój o przetrwanie, o koncepcję „russkiego miru”. W tym celu „russkij mir” musi podlegać nieustannej ekspansji i zagarniać coraz więcej terytoriów ukraińskich. Podstawowym celem, jak wspomniałem, będzie właśnie Charków. Ale Stany Zjednoczone zawsze są gdzieś tam w tle. Cokolwiek by robiła obecna amerykańska administracja, której działania, w mojej optyce, są haniebnym kapitulanctwem, zawsze winna jest Ameryka. ©℗

Rozmawiał Michał Potocki