Obecne zasady udzielania pomocy publicznej mogą doprowadzić do zaburzeń na jednolitym rynku. W Unii Europejskiej trwa dyskusja o formie wspierania gospodarek po wygaśnięciu przepisów kryzysowych.

Unia Europejska od ponad czterech lat funkcjonuje w reżimie kryzysowym. Najpierw powodem była pandemia koronawirusa, następnie kryzys energetyczny, wreszcie wojna rosyjsko-ukraińska. Dotychczasowa doktryna gospodarcza, nastawiona na rozwój, nie przygotowała Unii do ekstremalnych zjawisk ekonomicznych, dlatego odpowiedzi na kryzysy za każdym razem miały charakter precedensowy.

Gdy jednak pieniądze zagwarantowane w wieloletnim budżecie (obecny obowiązuje na lata 2021–2027) i w specjalnych funduszach okazują się niewystarczające, Bruksela ma ograniczone pole działania. Może poprosić państwa o dodatkowe wpłaty do budżetu, zaproponować emisję wspólnego długu lub luzować zasady pomocy publicznej. Państwa UE zdecydowały się na ten ostatni krok jako odpowiedź na kryzysy i system subsydiów państwowych w USA i Chinach, który znacznie lepiej pozycjonuje amerykański i chiński przemysł w globalnej rywalizacji. Zdaniem Bartłomieja E. Nowaka z Uczelni Vistula i Fundacji Pułaskiego samo luzowanie zasad pomocy publicznej bez znaczących inwestycji po stronie UE nie wystarczy. – Będzie to prowadziło jedynie do erozji rynku wewnętrznego poprzez jego coraz większe zróżnicowanie. Na tych zasadach będą korzystały przede wszystkim te państwa UE, które na to stać. Nie dość, że UE nie będzie konkurencyjna wobec USA, to jeszcze sama sobie zaszkodzi – tłumaczy ekspert.

Choć obecne ramy pomocy publicznej będą obowiązywały do końca 2025 r., to już teraz są one przedmiotem nieustannego sporu pomiędzy mniejszymi państwami UE a największymi gospodarkami, w tym Niemcami. Najnowszą odsłoną jest dyskusja o finansowaniu przemysłu zbrojeniowego, w której Francja oraz m.in. Polska i Estonia domagają się odrębnego funduszu, podczas gdy Berlin chce dalszego luzowania pomocy publicznej. Nowak podkreśla, że dla Polski, która zamierza wydawać do 4 proc. PKB na obronność, najkorzystniejsze byłyby bardziej elastyczne zasady rozliczania tych wydatków w deficycie budżetowym w ramach Paktu stabilności i wzrostu UE. – Gdyby inwestycje w przemysł obronny były ujmowane tylko w ramach poluzowanych zasad pomocy publicznej, takie zapisy faworyzowałyby najbogatsze państwa w UE, do których Polska jeszcze nie należy. Mogłyby one znacząco dofinansowywać najważniejsze sektory przemysłu, co może niszczyć wspólny rynek UE, a innych państw nie będzie stać na taką politykę – mówi.

52 proc. środków na łagodzenie skutków wojny trafiło do Niemiec

Jego zdaniem Polska powinna dążyć do europeizacji wydatków na unijną politykę obronną, choć – w świetle obecnych regulacji – byłoby to niemożliwe. – Finansowanie wydatków obronnych z budżetu ogólnego UE byłoby sprzeczne z traktatami, a na ich zmianę się nie zanosi – tłumaczy. Doraźnym sposobem na pozyskanie finansowania mogłaby być też emisja przez Komisję Europejską specjalnych obligacji, podobnie jak przy walce z COVID-19. KE znacznie złagodziła zasady pomocy publicznej w marcu 2022 r., kiedy przyjęła tymczasowe ramy kryzysowe (TCF). W zamyśle miały one pozwolić państwom członkowskim na większą elastyczność we wsparciu przedsiębiorstw po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Kolejne nowe ramy kryzysowe (TCTF) wprowadzono w marcu 2023 r. Oznaczały one w większości przypadków przedłużenie elastycznych zasad dofinansowywania gospodarek krajowych. Dziś państwo członkowskie UE może korzystać z zasad poluzowanych na skutek wojny (do końca czerwca 2024 r.) oraz tych związanych z transformacją energetyczną i przejściem w kierunku bezemisyjnej gospodarki (do końca 2025 r.).

Na początku marca podczas posiedzenia ministrów przemysłu Czechy, Dania, Finlandia, Irlandia, Polska i Szwecja zaprotestowały przeciwko dalszemu luzowaniu zasad pomocy publicznej, co zdaniem tych państw podważa podstawy jednolitego rynku. Ich postulaty zostały powtórzone w liście, który poparły też Estonia, Łotwa i Portugalia. Mniejsze kraje UE chcą zainicjować dyskusję na temat udziału pomocy publicznej przy okazji eurowyborów, które odbędą się w czerwcu. Uważają one, że obecne przepisy faworyzują największe gospodarki i zaburzają politykę konwergencji, czyli zbliżania gospodarek narodowych. Przykładem takiego działania mają być przepisy z TCTF, które umożliwiają oferowanie zarówno przez państwo, w którym zarejestrowana jest firma, jak i obce państwo takich samych dotacji na lokalizację fabryk spełniających wymogi zielonego przemysłu. Skutkiem jest przyznanie przez Niemcy 902 mln euro (w tym 700 mln euro dotacji bezpośrednich) firmie Northvolt, producentowi akumulatorów ze Szwecji, na budowę fabryki w niemieckim Heide. Budowa ruszyła w poniedziałek. Northvolt wygeneruje w regionie 3000 miejsc pracy.

Niemiecki rząd jest największym orędownikiem utrzymania poluzowanych zasad pomocy publicznej, uznając, że to najlepsza metoda wspierania gospodarki w dobie rywalizacji z państwami, które nie mają podobnie restrykcyjnych reguł wsparcia przedsiębiorstw. Nic dziwnego, że Berlin wspiera obecne zasady, biorąc pod uwagę jego udział w całkowitej pomocy publicznej w UE. Według Marka Wąsińskiego i Bartosza Michalskiego z Polskiego Instytutu Ekonomicznego od marca 2022 r. do czerwca 2023 r., a więc w okresie obowiązywania poluzowanych zasad, państwa UE przeznaczyły 141 mld euro pomocy publicznej na cele związane z łagodzeniem konsekwencji wojny. Z tego 89 proc. środków trafiło do trzech państw: Niemiec (52 proc. wszystkich zatwierdzonych środków), Włoch (28 proc.) i Hiszpanii (9 proc.). Niemcy – według PIE – korzystali głównie z subsydiowanych pożyczek, wspólnych europejskich projektów i traktatowej ochrony przed zaburzeniami, Włosi – z gwarancji pożyczkowych, a Hiszpanie – z bezpośrednich grantów.

Przekazane nam przez KE informacje przeczą hipotezom, jakoby UE miała wycofywać się w najbliższych miesiącach z sięgania po pomoc publiczną. Jak poinformowała nas rzeczniczka KE, Lea Zuber, Bruksela zastanawia się nad dalszym luzowaniem tymczasowych ram pomocy państwa na rzecz protestujących w całej Unii rolników. Obecnie do końca czerwca państwo może przyznać do 280 tys. euro pomocy rolnikowi, który został dotknięty kryzysem wywołanym rosyjską agresją w Ukrainie. Sama pomoc będzie mogła być jednak rozłożona na kilka lat, choć przyznana musi zostać w ciągu najbliższych trzech miesięcy. W sprawie wsparcia rolników Bruksela ma w kolejnych dniach prowadzić rozmowy z państwami członkowskimi. ©℗

ikona lupy />
Łączna wartość wniosków o pomoc publiczną zaakceptowanych przez Komisję Europejską w ramach Tymczasowych Ram Kryzysowych i Przejściowych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe