"Da’isz stawia dziś na jakość. Czyli jak największą liczbę ofiar." - mówi DGP Mina Al Lami, ekspertka ds. dżihadyzmu z BBC Monitoring.
Wszystkie te groźby zostały opublikowane za pośrednictwem redakcji Amaq, która wspiera wysiłki Da’isz. Publikuje ona teksty w kilku językach. Na celowniku Amaq znajdują się zazwyczaj talibowie. Państwo Islamskie próbuje w ten sposób podważyć i osłabić ich rządy. Dlatego w artykułach redakcja atakuje kraje sąsiednie: Iran, Chiny, Rosję, Indie czy Pakistan. Zawsze odwołuje się do powiązań dyplomatycznych czy gospodarczych, które talibowie próbują nawiązać z tymi państwami. To sposób na zdyskredytowanie talibów i powiedzenie: patrzcie, oni współpracują z niewiernymi i apostatami. Choć oczywiście jednym z argumentów jest także m.in. kwestia prześladowania muzułmańskiej mniejszości Ujgurów przez władze Chin. Nie powiedziałabym jednak, że Państwo Islamskie straciło zainteresowanie Zachodem. Władze w Europie i Stanach Zjednoczonych również ostrzegają przed zagrożeniem z ich strony. Oczywiście Europa zawsze będzie wielką nagrodą dla grup dżihadystycznych, to właśnie tu chcieliby przeprowadzać najwięcej zamachów. W ostatnim czasie doszło do kilku zatrzymań m.in. w Szwajcarii i Niemczech. Musimy jednak pamiętać, że Państwo Islamskie nie skupia się na konkretnych regionach. Ich strategia sprowadza się do nieustannego wzywania do ataków w dowolnym miejscu na ziemi i niezależnie od posiadanych narzędzi. Wystarczy nóż czy kamień. Atak na Moskwę może być dla nas lekcją. Rosja nigdy nie znajdowała się na celowniku Państwa Islamskiego w takim stopniu jak inne kraje. Mnie ten atak zaskoczył.
Talibom udało się zmiażdżyć Da’isz. W zeszłym roku odnotowali znaczny spadek ataków terrorystycznych w Afganistanie. Z tym, że Da’isz podchodzi dziś bardziej ekonomicznie do ataków. Mają ograniczoną grupę bojowników i nie mogą się swobodnie przemieszczać. Wydaje mi się więc, że stawiają bardziej na jakość niż ilość. Zamachów jest mniej, ale kiedy już do nich dochodzi, ofiar śmiertelnych jest bardzo dużo.
Oczywiście. Dziesięć lat temu Da’isz kontrolowało część terytorium Iraku i Syrii. Twierdzili, że stworzyli ministerstwa, przeróżne instytucje, opiekę zdrowotną i szkoły, a większość ich operacji miała charakter defensywny. To znaczy, że próbowali się utrzymać na tym obszarze i odeprzeć działania wojskowe przeciwko ISIS. Po utracie terytorium ISIS przekształciło się w coś na kształt partyzanckiej grupy powstańczej. Mają niewielkie oddziały na całym świecie. Po utracie baz na Bliskim Wschodzie bojownicy skupili się na Afryce. Ta do dziś jest dla nich kluczowa. Nie zmienia to faktu, że zawsze będą mieć globalne ambicje, czyli będą dążyć do prowadzenia ataków w innych częściach świata. ISIS chce budować wizerunek ogólnoświatowego zagrożenia. Co ciekawe, opublikowałam niedawno bardzo szczegółową analizę, którą oparłam na danych dotyczących ataków, do których przyznało się Państwo Islamskie. W 2023 r. było ich niewiele, odnotowywaliśmy trend spadkowy.
Grupa mierzyła się wówczas z falą niepowodzeń. Zarówno w zakresie zarządzania organizacją, jak i działalności w terenie. Na początku 2024 r. trend ten zaczął się odwracać.
Nie tyle na popularność, ile na niesamowity wzrost liczby wiadomości o charakterze dżihadystycznym w sieci i prób podżegania do przemocy. Zarówno ze strony Da’isz, jak i Al-Kaidy. Grup, które, nawiasem mówiąc, są wrogami. ©℗