W wyścigu o fotel prezydenta Słowacji liczy się dwóch kandydatów z przeciwległych politycznie światów. Wygra prawdopodobnie Robert Fico, który nawet nie startuje.

Na ostatniej prostej o schedę po Zuzannie Čaputovej ubiega się dziewięciu kandydatów. W pierwszej turze, która odbędzie się w sobotę, liczą się już wyłącznie Peter Pellegrini i Ivan Korčok. Według opublikowanego 14 marca 2024 r. sondażu Focus dla telewizji Markíza w pierwszej turze na 34,4 proc. głosów może liczyć ten pierwszy. Korčok na 33,1 proc.

Słowacy w wyborach bezpośrednich wybiorą prezydenta po raz szósty. Eksperci nie są zgodni co do samej stawki wyborów. Część jest zdania, że od ich wyniku zależy przyszłość Słowacji – to, czy nieliberalna wizja demokracji realizowana przez premiera Roberta Ficę ostatecznie zdominuje polityczną rzeczywistość u naszego sąsiada. Milo Janáč, publicysta portalu informacyjnego Denník N, napisał, że te wybory „powinno się rozumieć jako referendum w sprawie naszego jestestwa w Europie”. Inni wskazują, że to przesada, bo kompetencje słowackiego prezydenta są bardzo niewielkie.

Nowe otwarcie

We wrześniu 2023 r. Słowacy wybierali nowy parlament. Przedterminowo, elekcja powinna była się odbyć w lutym 2024 r. Kryzys polityczny, w wyniku którego Słowacją w latach 2020–2023 rządziło aż trzech premierów (Igor Matovič, Eduard Heger, a następnie – na czele gabinetu technicznego – dotychczasowy wiceprezes banku centralnego Ľudovít Ódor), ponownie wyniósł do władzy Roberta Ficę. Polityk ten na czele Kierunku – Socjalna Demokracja (SMER-SD) zdołał zbudować parlamentarną większość, dopraszając do koalicji Głos – Socjalną Demokrację (HLAS-SD) Petera Pellegriniego i Słowacką Partię Narodową (SNS) Andreja Danki. W 150-osobowym parlamencie większość rządowa ma przewagę czterech posłów.

Zwycięstwa Ficy nie przekreśliły ciążące na nim oskarżenia o przyczynienie się do zabójstwa dziennikarza Jána Kuciaka (w 2018 r.). Nawet w przegranych wyborach z 2020 r. utrzymał wysokie poparcie (prawie 20 proc.). Co więcej, mógłby utrzymać władzę, gdyby nie to, że jego potencjalni koalicjanci znaleźli się poza parlamentem.

Po ponownym objęciu rządów przez koalicję pod wodzą Ficy Bratysława zdecydowanie zmniejszyła zaangażowanie w pomoc Ukrainie, nie przekazuje już broni. W swojej oficjalnej narracji Bratysława opowiada się za „pokojem i nieeskalowaniem konfliktu”, choć w grudniu 2023 r. poparła rozpoczęcie rozmów akcesyjnych z Kijowem. Sam Fico o wojnie wypowiada się powściągliwie (w ostatnich dniach lutego jako pierwszy przywódca w Europie – jeszcze przed rewelacjami Emmanuela Macrona – poinformował, że „wiele państw członkowskich NATO i UE rozważa wysłanie swoich wojsk na Ukrainę na zasadzie dwustronnej”, ale tego faktu jednoznacznie nie ocenił). Bardziej krytyczni pozostają członkowie jego gabinetu. Minister obrony narodowej Robert Kaliniak stwierdził, że zamiast debatować o rozmieszczeniu zachodnich wojsk na Ukrainie, należałoby rozmawiać o repatriacji ukraińskich mężczyzn objętych mobilizacją. Z kolei Juraj Blanár, szef słowackiej dyplomacji, spotkał się na początku marca ze swoim rosyjskim odpowiednikiem.

To wschodnie otwarcie ma być dowodem prowadzenia przez obecne władze wielowektorowej polityki, z której jednak wciąż nie wyklucza się UE. W największej mierze z uwagi na uzależnienie Bratysławy od unijnych środków. – Fico zdaje sobie sprawę z siły Brukseli, jaką jest potencjalne użycie przeciwko Bratysławie art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej. Kluczowy jest żelazny pakt z Orbánem, w ramach którego oba państwa będą wzajemnie blokowały kroki w UE przeciwko sobie. Słowacki premier nie przeciwstawi się unijnemu mainstreamowi, poprze działania Brukseli, ale pod warunkiem, że ta nie będzie angażowała się w wewnętrzne sprawy Słowacji – wskazuje prof. Piotr Bajda, znawca Słowacji z UKSW w Warszawie.

Robert Fico najprawdopodobniej liczył na to, że „parasol ochronny” zapewni mu przynależność do frakcji socjalistów w Parlamencie Europejskim. Jednakże w październiku 2023 r., już po jego zwycięstwie wyborczym, frakcja S&D zdecydowała o zawieszeniu SMER-SD w prawach członka frakcji. Podobną sankcją objęto także HLAS-SD, którego szefem jest Pellegrini.

Sprawiedliwość, ale nasza

Dla Ficy kluczowe są zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Konsekwencją przegłosowanej przez parlament reformy ma być m.in. znaczące obniżenie sankcji m.in. za korupcję, także skrócenie okresu ich przedawnienia (zwykle o połowę) i poszerzenie możliwości wydawania wyroków w zawieszeniu. Również likwidacja Urzędu Prokuratury Specjalnej, autonomicznej komórki Prokuratury Generalnej, która zajmowała się szczególnie niebezpiecznymi przestępstwami. W obecnym układzie sił, pomimo ograniczonych kompetencji konstytucyjnych, prezydent Čaputová stara się maksymalnie opóźniać prowadzone przez Ficę zmiany. Reforma wymiaru sprawiedliwości została przez nią – na razie skutecznie – przyblokowana poprzez odesłanie do Sądu Konstytucyjnego. Między innymi dlatego premier potrzebuje „swojego” w pałacu prezydenckim. SMER-SD nie zdecydował się jednak na wystawienie własnego kandydata, lecz poparł Pellegriniego – teraz przewodniczącego słowackiej Rady Narodowej.

Przyjmując zaproszenie do koalicji, HLAS-SD dał w kluczowym momencie większość Ficy. Jak wskazuje dr Tomáš Strážay, dyrektor Slovak Foreign Policy Association, dostał za to nawet więcej stanowisk, niż wynikałoby z wyniku wyborczego. Z perspektywy Ficy prezydent Pellegrini oznaczałby możliwość zwiększenia własnych kompetencji i otwarcie pola do zmian prawa.

– Przeprowadzane zmiany w wymiarze sprawiedliwości, a także m.in. odsunięcie kluczowych śledczych policji kryminalnej (NAKA) mają prawdopodobnie na celu zapewnienie bezkarności ludziom z szeroko rozumianego otoczenia partii koalicji rządzącej. Po wdrożeniu nowelizacji przedawnieniu ulegną zarzuty m.in. wobec byłego ministra gospodarki i środowiska Petera Žigi (obecnie w kierownictwie koalicyjnej partii Hlas) czy szefa banku centralnego Petera Kažimíra (wcześniej członka Smeru) – wylicza Krzysztof Dębiec z Ośrodka Studiów Wschodnich, dodając, że prawdopodobne zwycięstwo Petera Pellegriniego da politykom koalicji przynależne głowie państwa prawo łaski wraz z możliwością bezkarnego dokonywania nadużyć.

Istotny w tej układance pozostaje też prokurator generalny Maroš Žilinka. Wielokrotnie korzystał on z art. 363 słowackiego prawa procesowego, który umożliwia prokuratorowi generalnemu ingerowanie w trwające postępowania. Ma on prawo do unieważniania postanowień prokuratorów i czynności policji. W ten sposób udało się wcześniej umorzyć postępowania m.in. przeciwko Ficy czy Kaliniakowi. – Zwycięstwo Pellegriniego umożliwiłoby powstanie trójkąta decyzyjnego, który całkowicie domknąłby na Słowacji system. Prokurator Žilinka z artykułem 363 mógłby umarzać postępowania, a gdyby to się nie udało, prezydent Pellegrini zabezpieczałby otoczenie Ficy aktem łaski – wskazuje Piotr Bajda.

– Część wyborców po kilku miesiącach władzy Ficy ma go dosyć. Premier pokazuje więc, że przecież nie kandyduje w wyborach, ale trzeba pamiętać, że Pellegrini to tak naprawdę klon Ficy i zabiega o wyborców zarówno HLAS-u, jak i SMER-u – mówi opisujący słowacką rzeczywistość polityczną na mikroblogu Arkadiusz Kugler.

Eksperci wskazują, że zrealizowanie politycznych ambicji lidera HLAS-u daje premierowi nawet więcej niż tylko istotny wpływ na prezydenta. – Ficy zależy na monopolu na scenie politycznej. Na przywróceniu dwubiegunowej rzeczywistości politycznej, jak za czasów Vladimíra Mečiara [z kilkoma przerwami premiera Słowacji w latach 1990–1998 – red.]. Fico chce być słowackim Orbánem, który będzie w stanie zabetonować scenę polityczną. Spełniając marzenie Pellegriniego o urzędzie prezydenta, spróbuje przejąć jego partię. Najpierw usunie z niej przeciwników współpracy ze SMER, a następnie przejmie pozostałą masę upadłościową – tłumaczy Piotr Bajda. Badacz podkreśla, że podobna sytuacja już się kiedyś zdarzyła. Zanim Rudolf Schuster został prezydentem w 1999 r., stał na czele założonej w 1998 r. Partii Porozumienia Obywatelskiego, która weszła do koalicji tworzącej pierwszy rząd Mikuláša Dzurindy. W 1999 r. dostał poparcie w wyścigu prezydenckim, a objęcie przez niego najwyższej funkcji w państwie położyło kres istnieniu ugrupowania. – Obecny przewodniczący parlamentu na urzędzie prezydenta zostałby zmarginalizowany, nie miałby własnej agendy. Pellegrini już jest postacią bez poglądów, jest sterowalny, a o to chodzi Ficy. Lider HLAS-u jako prezydent wzmocniłby pozycję szefa rządu, podobnie jak ma to miejsce na Węgrzech – wskazuje Stražay.

– Ale nie jest też tak, że z prezydentem innego obozu politycznego Robert Fico nie miałby możliwości realizowania swojej polityki – zaznacza Krzysztof Dębiec z OSW. – Z Pellegrinim odbędzie się to po prostu szybciej i sprawniej.

– Pełniąc urząd przewodniczącego Rady Narodowej, przygotowywał niejako Słowaków do siebie jako prezydenta. Od jesieni jeździ po świecie i spotyka się z różnymi politykami, trochę jakby już był głową państwa – wskazuje Arkadiusz Kugler.

I dodaje, że Pellegrini mógł prowadzić kampanię za państwowe pieniądze – po prostu jest stale obecny w mediach. Jednocześnie unika wchodzenia w bezpośrednie dyskusje z rywalami. W debacie przedwyborczej po raz pierwszy wziął udział w poniedziałek, 18 marca, w telewizji Markíza.

Prezydent z opozycji

Głównym kontrkandydatem Pellegriniego jest Ivan Korčok. To doświadczony dyplomata (z obszarem tym jest związany od przeszło trzech dekad), w latach 2020–2022 (z kilkudniową przerwą) stał na czele ministerstwa spraw zagranicznych i europejskich. Na początku kampanii kreował się jako reprezentant intelektualnych elit. Eksperci są zgodni, że charyzma nie jest jego mocną stroną.

Pierwsze sondaże były dla Korčoka niekorzystne, dopiero niedawno przestał tracić do Pellegriniego, a wręcz zaczął zyskiwać. Wiązało się to z rozpoczęciem przez niego objazdu Słowacji.

– Cała tutejsza polityka koncentruje się na Bratysławie. Wynika to także z ordynacji wyborczej, w której Słowacja jest jednym wielkim okręgiem wyborczym. Stąd też kandydaci nawet nie zabiegają o poparcie poza stolicą – tłumaczy Arkadiusz Kugler.

Słowacja (według danych z 2021 r.) ma 5,5 mln ludności, z czego w aglomeracji bratysławskiej mieszka 730 tys. osób. Pierwszym ugrupowaniem, które to dostrzegło, był SMER-SD, który zaczął się ubiegać o poparcie prowincji.

Część wyborców zagłosuje na Korčoka nie z powodu jego programu, tylko w kontrze do Pellegriniego (w domyśle: Ficy). – Oznacza to, że uzasadnione byłoby twierdzenie, że to w jakiejś mierze plebiscyt popularności obecnego rządu. Tym bardziej że po stronie opozycyjnej i tak nie ma innych ważnych kandydatów – mówi Tomáš Strážay. Szef SFPA wskazuje także, że Słowacy lubią, gdy premier i prezydent wywodzą się z różnych obozów politycznych.

Jakie znaczenie dla Słowacji miałoby zwycięstwo Korčoka? Przede wszystkim wizerunkowe, a nie stricte polityczne, z uwagi na pozycję prezydenta (chociaż do jego kompetencji należy m.in. istotny z perspektywy Ficy wybór szefa kontrwywiadu). Na szczyty unijne i tak jeździć będzie premier, a każde weto Korčoka zostanie przegłosowane (wystarczy do tego zwykła większość). Nie byłby on więc w stanie blokować zmian, ale mógłby być aktywnym recenzentem poczynań władzy.

Korčok ma kontakty, które pozwolą mu budować alternatywny obraz Słowacji, światowa opinia publiczna mogłaby zatem patrzeć na Bratysławę nie tylko przez pryzmat poczynań rządu. Proponowałby on podejście proeuropejskie, pronatowskie i proukraińskie (choć nawet proukraińska postawa prezydenta nie gwarantuje jakiejkolwiek pomocy dla Kijowa w wymiarze innym niż humanitarny). Mógłby brać udział w forach nieformalnych, np. w konferencjach międzynarodowych. Sam Ivan Korčok zapewnia, że nie bojkotowałby większości parlamentarnej, że nie chce „wojny instytucji” i zamierza z rządem współpracować.

– Z perspektywy opozycji wybory są fundamentalne: to ostatnia szansa na utrzymanie jakiejś części władzy poza rękami Roberta Ficy – uważa Piotr Bajda. – Prezydent z innej strony sceny byłby trochę jak rzecznik opozycji, wyraziciel woli środowisk demokratycznych. Przypomina to sytuację, w której prezydent Michal Kováč (pełnił urząd w latach 1993–1998 – red.) próbował przeciwstawiać się Mečiarowi.

Badacz wskazuje, że kolejne wybory, które odbędą się w czerwcu – do Parlamentu Europejskiego – mają dla Słowaków nikłe znaczenie (wybierają sześciu posłów), a zatem przy założeniu, że parlament dotrwa do końca kadencji, do kolejnego dużego starcia dojdzie dopiero w 2027 r.

Decydujące starcie

Kampania wyborcza jest na razie dość niemrawa, bo z góry wiadomo, że odbędzie się druga tura, a także są już znani jej uczestnicy. Co zatem zdecyduje o ostatecznym wyniku? Fundamentalną kwestią jest zachowanie tych wyborców, których kandydaci do drugiej tury nie przejdą.

Trzeci w wyścigu o urząd prezydenta (z 12,7 proc. poparcia) jest w tej chwili prorosyjski Štefan Harabin (Republika). Jak mówi Piotr Bajda, to polityk, który zamienił faszystowski mundur na garnitur.

– Elektoraty Harabina i Ficy są do siebie dość podobne. Ten pierwszy, były współpracownik słowackiego premiera, w pierwszej turze może odebrać część elektoratu Pellegriniemu, skonsolidować środowiska antyszepionkowców i grupy, które odkreśla się mianem „płaskoziemców”. Pytanie tylko, czy udzieli Pellegriniemu poparcia w drugiej turze – wskazuje Arkadiusz Kugler.

Pellegrini będzie musiał o nie zabiegać, ale to nie wystarczy. Musi sięgnąć także po nieco bardziej umiarkowanych wyborców.

Kandydaci szukają poparcia także poza granicami. Ivan Korčok liczy na głosy Słowaków mieszkających w Czechach. W trakcie kampanii odwiedził tamtejszą emigrację, w tym studentów.

Ważną rolę odgrywa mniejszość węgierska (to 8,5 proc. słowackiej populacji). Pozostaje ona pod silnym wpływem Viktora Orbána. Niewielką przewagę (z 44 proc.) w tej grupie ma teraz Krisztián Forró, lider węgierskiej partii na Słowacji „Sojusz”, który spotkał się z Orbánem w ostatni poniedziałek. Do Budapesztu udał się też Peter Pellegrini, na którego chce zagłosować 40 proc. słowackich Węgrów. Orbán przyjął go niemal jak głowę państwa. Jak wynika z danych agencji Focus, Węgrzy na Słowacji w drugiej turze przytłaczającą większością poparliby Pellegriniego. Pokonałby wśród nich Korčoka stosunkiem głosów 83 : 17.

Nikłe nadzieje

Zmniejszanie strat przez liberalnego kandydata przywraca części Słowaków nadzieję. – Wiara w zwycięstwo Korčoka jest trochę życzeniowym myśleniem „bratysławki”, czyli intelektualnych elit wierzących w to, że „siły światłości” wygrają z Ficą – mówi Piotr Bajda. Podobnie było w czasie wrześniowych wyborów parlamentarnych. Pierwsze wyniki exit poll dawały zwycięstwo liberalnej Progresywnej Słowacji, jednak spływające wyniki cząstkowe pokazywały, jak bardzo się myliły. Zresztą ta pomyłka jednej z sondażowni według ekspertów skutkuje z jednej strony nieco większym dystansem, z jakim Słowacy podchodzą teraz do badań opinii publicznej, z drugiej zaś – zwiększeniem liczby zamawianych i publikowanych sondaży. Według ostatniego (IPSOS z 20 marca) Pellegrini w drugiej turze dostanie 54,5 proc. głosów. ©Ⓟ