Słowacka prowincja należy do najbardziej prorosyjskich regionów Unii Europejskiej. W sobotę kraj wybierze parlament.

Kiedy Juraj opowiada o wsparciu dla Ukrainy albo oburza się na politykę Kremla, jego żona każe mu ściszać głos. Siedzimy w piwiarni Dobré Časy w centrum Popradu, 50-tysięcznego miasta u podnóża Tatr. To słowacka prowincja, a moi rozmówcy czują się mniejszością we własnym mieście. Tutaj nie widać na ulicach ukraińskich flag, częstego w innych miastach Europy wyrazu wsparcia dla zaatakowanego państwa. Znacznie łatwiej znaleźć symbolikę rosyjską. Wszystko to w kraju, który jako jeden z pierwszych przekazał Ukrainie ciężki sprzęt wojskowy, w Michalovcach zbudował zakład remontujący ukraińskie czołgi i stanowi jeden z ważniejszych szlaków handlu z Kijowem.

W kiosku przy Námestie svätého Egídia właściciel wywiesił na witrynie ręcznie wykonane plakaty ze słowem „pokój” w kilku językach. Niby niewinnie, ale słowackiej fladze towarzyszy rosyjska. Albo pobliska drogeria z syberyjskimi kosmetykami, której wystrój uzupełnia sztandar prezydenta Władimira Putina, czyli rosyjska flaga z dwugłowym orłem pośrodku, oraz anty szczepionkowa książka Juraja Štubniaka i Renégo Skalnego „Rok blázna” (Rok błazna) podważająca sam fakt istnienia COVID-19. – Wszystko zaczęło się właśnie od pandemii. To wtedy nastąpił rozłam w słowackim społeczeństwie i eksplozja popularności teorii spiskowych. Najpierw się z tego śmieliśmy. Potem przestaliśmy – mówi Juraj. W rezultacie mężczyzna wybrał emigrację wewnętrzną. Publicznie nie przyznaje się do prozachodnich i proukraińskich poglądów. – Takie rzeczy możesz głośno mówić w Bratysławie, ale nie w małym mieście – dodaje. Juraj zagryza zęby, kiedy jego klienci przekonują go, że żadnej wojny nad Dnieprem nie ma, a wszystkie doniesienia na jej temat to amerykańskie fejki.

Tomáš w tym roku przystąpi do matury. W jego szkole pedagodzy zakazali uczniom komentowania polityki. Nauczycielka chemii należy do tych, którzy nie wierzą w wojnę rosyjsko -ukraińską. Nie dała się przekonać, nawet gdy do jego klasy zaczęły uczęszczać uchodźcy z Ukrainy. Peter Dubóczi, analityk z Adapt Institute, mówił nam niedawno, że Słowacja od 2014 r. znalazła się na celowniku rosyjskich kampanii dezinformacyjnych. – Promowane są treści antynatowskie, antyunijne i anty amerykańskie. W kampanii biorą udział niektórzy politycy prawicy i influencerzy z serwisów społecznościowych. W 2020 r. doszły do tego treści antyszczepionkowe, a w 2022 r. antyukraińskie – dodawał w czerwcowej rozmowie z DGP. W ten sposób komentował sondaż Globsec, według którego Stany Zjednoczone zostały przez Słowaków uznane za niemal takie samo zagrożenie jak Rosja (50 proc. dla USA, 54 proc. dla Rosji). Jednocześnie szybko spada poparcie dla członkostwa w NATO – z 72 proc. w 2022 r. do 58 proc. obecnie. Słowacja stała się bardziej antyzachodnia niż Węgry, choć to węgierskie, a nie słowackie media publiczne kolportują prorosyjskie narracje.

Pociągiem podmiejskim jadą trzy emerytki. Jedna wraca do domu w Tatrzańskiej Łomnicy, dwie pozostałe to przyjaciółki z leżącego dalej na zachód Martina. Dyskutują o Romach, którzy stanowią kilka procent populacji kraju. Antyromskie nastroje są tu jednak powszechne; negatywne nastawienie do nich deklaruje trzech na czterech Słowaków. – Słyszałam, że u Cyganów wybuchła epidemia żółtaczki – mówi jedna z nich. – Nic dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę ich styl życia – odpowiada druga. – Już ja bym ich zmusiła do pracy, tylko niechby mi dali ich nadzorować – odgraża się trzecia. Wszystkie w sobotę zamierzają oddać głos na partię Kierunek – Słowacka Socjaldemokracja (Smer-SD) Roberta Ficy. Nie chcą, by pieniądze podatników „finansowały wojnę”. Fico, premier kraju w latach 2008–2010 i 2012–2018, zaczynał jako klasyczny lewicowiec. Oddał władzę w następstwie licznych afer, a pretekstem do dymisji było zamordowanie młodego dziennikarza śledczego Jána Kuciaka. W fotelu premiera zastąpił go bardziej umiarkowany polityk Smer-SD Peter Pellegrini, który ostatecznie odciął się od pryncypała i stworzył własne ugrupowanie, Głos – Socjaldemokracja. Dziś obiecuje ona Słowakom budowę silnego państwa, a w badaniach opinii publicznej zajmuje trzecie miejsce.

Z biegiem czasu Fico coraz bardziej się radykalizował i zbliżał do nacjonalistycznej prawicy. Teraz Smer-SD prowadzi w sondażach, a jego politycy publicznie wyzywają liberalną prezydent Zuzanę Čaputovą od „amerykańskich k..ew” i deklarują, że za ich rządów ani jeden pocisk nie trafi w charakterze pomocy nad Dniepr. Przoduje w tym zastępca Ficy Ľuboš Blaha, który za szerzenie dezinformacji stracił konto na Facebooku. Politolodzy przewidują, że Smer-SD po wyborach może stworzyć koalicję ze skrajną prawicą, której nową gwiazdą jest Republika europosła Milana Uhríka. Emocje moich rozmówców wahają się między rezygnacją a nadzieją. – Boję się, że liberałowie nie znajdą koalicjantów, a Pellegriniemu jednak bliżej do Ficy – zastanawia się studentka Katarína. – Fico jako premier nie był aż taki radykalny. Mam nadzieję, że jego zwrot w stronę Rosji to tylko retoryka kampanijna – dodaje Barbora, pracująca w branży e-commerce. Dubóczi przekonywał, że Pellegrini może być w rządzie z Ficą czynnikiem stabilizującym. – Obiecuje, że Słowacja pozostanie wiarygodnym partnerem Zachodu. Wszystko należy czytać przez pryzmat toczącej się kampanii, ale są powody do ograniczonego optymizmu – mówił.

W kontrze do Ficy i skrajnej prawicy pozycjonuje się Postępowa Słowacja (PS). To pozaparlamentarna partia, której popularność radykalnie wzrosła, gdy głową państwa została wywodząca się z niej Čaputová. Wprawdzie prezydentka zrezygnowała niedawno z ubiegania się o kolejną kadencję, tłumacząc, że ma dość gróźb śmierci, które otrzymują ona i jej rodzina, ale PS wciąż rośnie w sondażach, a w pojedynczych badaniach nawet zdarza jej się wyprzedzać partię Ficy. PS to wybór zwłaszcza młodych ludzi z wielkich miast. Reszta prozachodnich partii jest pogrążona w wewnętrznych sporach i skompromitowana skandalami. Przez to Słowacja od roku nie ma większościowej koalicji, a na czele rządu od maja stoi premier techniczny, wywodzący się z mniejszości węgierskiej ekonomista Ľudovít Ódor. Jego kandydaturę przeforsowała Čaputová, podobnie zresztą jak kandydatury niektórych ministrów. Ugrupowania, które po wyborach w 2019 r. stworzyły koalicję, ledwo utrzymują się nad progiem. Pytanie, kto będzie w stanie stworzyć rząd po sobotnim głosowaniu, pozostaje otwarte. Podobnie jak pytanie, czy kolejny gabinet zdoła przetrwać pełną kadencję w parlamencie, w którym może się znaleźć nawet 10 stronnictw.

Niektóre imiona bohaterów na ich prośbę zostały zmienione. ©℗