Kreml planuje po wyborach podwyższyć podatki dla dobrze zarabiających Rosjan. Putin przekonuje, że system musi być bardziej sprawiedliwy.
Planowane na 15–17 marca wybory prezydenckie są dla prezydenta Władimira Putina okazją do przeforsowania niepopularnych reform. Po kolejnej inauguracji rosyjski przywódca zamierza dokonać zmian w systemie podatkowym, by do budżetu państwa wpływały dodatkowo nawet 4 bln rubli (175 mld zł) rocznie.
Putin podobnie postępował w przeszłości. Po wyborach w 2018 r. doprowadził m.in. do podwyższenia wieku emerytalnego. Teraz – jak wynika z relacji Bloomberga i mediów rosyjskich – może zwiększyć opodatkowanie przedsiębiorstw z 20 do 25 proc., a podatek dochodowy od osób fizycznych zarabiających rocznie ponad 5 mln rubli (220 tys. zł) prawdopodobnie wzrośnie z 15 do 20 proc. Tych, którzy zarabiają rocznie poniżej 5 mln rubli, obowiązywał dotychczas 13-proc. podatek, ale zgodnie z założeniami Kremla próg 15 proc. miałby dotyczyć już zarabiających powyżej 1 mln rubli (45 tys. zł). Według Rosstatu, krajowej służby statystycznej, średnia pensja miesięczna w grudniu wynosiła 103,8 tys. rubli (4,6 tys. zł).
W przemówieniu wygłoszonym 29 lutego przed rosyjskim Zgromadzeniem Federalnym Putin wskazywał, że chce „bardziej sprawiedliwego rozłożenia obciążeń podatkowych na osoby o wyższych dochodach”. Środki te są mu potrzebne, bo przed wyborami zapowiedział szereg rozwiązań mających na celu m.in. wsparcie rodzin z dziećmi. Obejmują one zwiększenie ulgi podatkowej na drugie dziecko do 2,8 tys. rubli (120 zł) miesięcznie i do 6 tys. rubli (260 zł) na trzecie i każde kolejne. Z kolei płaca minimalna miałaby wzrosnąć do 2030 r., gdy odbędą się kolejne wybory prezydenckie, do 35 tys. rubli (1,5 tys. zł). Dziś wynosi ona 19,2 tys. rubli (840 zł). Jak podaje portal Meduza, tradycyjne instrumenty walki z deficytem budżetowym stają się powoli bez użyteczne. Władze pożyczają zwykle pieniądze poprzez emisję obligacji federalnych. Narzędzie to pozwala pozyskać środki na procent uzależniony od podstawowej stopy procentowej. Problem w tym, że od lipca 2023 r. bank centralny podniósł ją pięciokrotnie.
W rezultacie pożyczki stały się dla ministerstwa finansów za drogie. Oprócz obligacji w ostatnich latach resort coraz częściej zwracał się po pieniądze do Funduszu Dobrobytu Narodowego, w którym od lat są trzymane nadwyżki dochodów ze sprzedaży ropy. Ale źródło to szybko się wyczerpuje: w ciągu dwóch lat inwazji na Ukrainę jego zasoby zmniejszyły się o niemal połowę z 9 do 5 bln rubli (z 400 do 220 mld zł). Pieniądze te zostały wykorzystane m.in. do wykupienia samolotów dla rosyjskich linii lotniczych. Tymczasem gospodarka, mimo zachodnich sankcji, wciąż radzi sobie nieźle. Z danych Rosstatu wynika, że w 2023 r. tempo rozwoju gospodarczego było szybsze niż w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej, i wyniosło 3,6 proc. (w pierwszym roku pełnowymiarowej wojny Rosja odnotowała spadek o 1,2 proc.). Wiele wskazuje na to, że w 2024 r. gospodarka będzie nadal rosła, choć nieco wolniej. Kreml prognozuje wzrost o 2,3 proc., zaś Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) – 2,6 proc.
To znacznie powyżej przewidywanego wzrostu w strefie euro, który według MFW będzie oscylować wokół 0,9 proc. W Rosji wzrost ten jest jednak napędzany głównie przez zwiększone wydatki na wojsko. Jednocześnie Putin podkreśla, że gospodarka z powodzeniem odchodzi od rynków zachodnich i zwiększa samowystarczalność, nawiązując nowe relacje handlowe. Z Rosji wycofali się producenci samochodów, w tym Volkswagen i Mercedes, ale lukę szybko wypełniły Chiny. Rosja, która w 2022 r. nie była nawet jednym z 10 największych rynków zbytu dla samochodów wyprodukowanych w Chinach, w zeszłym roku znalazła się na szczycie listy. W 2023 r. wyeksportowano tam ponad 900 tys. chińskich pojazdów, znacznie przekraczając wartość 415 tys. aut wysłanych do Meksyku, drugiego co do wielkości rynku zbytu – poinformowało niedawno Chińskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów, powołując się na tamtejsze dane celne.
Z kolei import równoległy przez kraje trzecie, jak Gruzja czy Kazachstan, umożliwił zamożnym Rosjanom kupowanie zachodnich produktów firm, które nie prowadzą już w Rosji działalności. Kosmetyki zachodnich marek, jak Nivea czy polska Lirene, są dostępne na stronach rosyjskich drogerii, jak Rigła czy Płanieta Zdorowja. Z kolei iPhone 14 w sklepie Wildberries można kupić za równowartość 764 dol. W Polsce cena tego modelu utrzymuje się na podobnym poziomie. Nie oznacza to, że problemów w rosyjskiej gospodarce nie ma w ogóle. Gwałtownie rośnie liczba bankrutujących przedsiębiorstw. Z informacji opublikowanych w ubiegłym tygodniu przez rosyjski dziennik „Kommiersant” wynika, że w styczniu upadłość ogłosiło 571 firm. To wzrost o 57 proc. w porównaniu z tym samym okresem rok wcześniej. W lutym upadłość z kolei ogłosiło 771 firm, o 60 proc. więcej. ©℗